Zamarłam. Nie mogłam na to patrzeć.
Gdy drzwi się otworzyły, zobaczyłam Mario bzykającego i całującego jakąś blondynę. Nie myślałam, że może upaść, aż tak nisko, by piep*zyć obcą dziewczynę.
Wybiegłam z klubu. Oparłam się o samochód. Za rękę złapał mnie Marco.
- Marta.
- Co on odpierdziela. . .
- Martuś kochanie. . - przytuliłam się do przyjaciela.
- Nie wiesz. Nic mi do tego. Jestem przecież z Moritzem.
- Kochanie mnie nie oszukasz. Jestem twoim bratem. Wiem, że kochasz ich obu.
- Marco. - rozpłakałam się.
- Wiem mała. Znam cię już dość dobrze. Cichutko. Jest pijany. Nie wie co robi.
- . . .
- Gdybyś go nie kochała, nie spędziła byś tego tygodnia z nim. Chodź, odwiozę cię do domu. Poczekaj tu na mnie, ja zaraz przyjdę.
* U Marco *
Zanim pobiegłem za Martą, wykrzyczałem mu w twarz : IDIOTAA!!
Poszłem na górę. Powiedziałem Anicie, co się dzieję. Musiała zostać, by być jako kierowca. Miała powiedzieć Moritzowi, że Marta się źle poczuła i szybko ją odwiozłem, i że również nie może do niej jechać, bo musi odwieźć resztę. Gdy wróciłem do samochodu, Marta siedziała na ulicy oparta o drzwi. Podeszłem, poniosłem ją, przytuliłem i pocałowałem w czoło. Pomogłem jej wsiąść i zawiozłem do domu. Poszłem z nią na górę i usiadłem na łóżku. Delikatnie objąłem jej twarz, gładząc palcem po jej policzku. Kochałem ją. Szybko usnęła. Była bardzo zmęczona. Wyszłem, zamknąłem drzwi na klucz i pojechałem z powrotem do klubu. Ktoś musiał ich przywieźć.
Gdy wszedłem po schodach, zatrzymał mnie Moritz.
- Marco ! Jak Marta ?
- Zawiozłem ją. Poczekałem, aż uśnie. Jest dobrze.
- Ok. Dzięki stary. - przytulił mnie.
- Nie ma problemu Mo. Chodź, pozbieramy towarzystwo.
Pozbieraliśmy wszystkich. Wsadziliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Marty i Anity. Zostawiliśmy je tam. Przypomniało mi się, że jest tam jeszcze Mario. Byłem na niego cholernie zły. Ale postanowiłem się wrócić. Zostawiłem Anitę i Moritza, by pilnowali gości i domu. Wsiadłem do samochodu i pojechałem spowrotem do klubu. Podeszłem do baru, gdzie stał Patrick. Barman.
- Siema Patrick. Widziałeś Goetze ?
- Tak. Posadziłem go z tyłu. Jest nawalony w trzy dupy. A Marta mnie prosiła, żebym ich nie spił. Nie wiem, jak on to zrobił.
- Nie martw się stary. Nie jest zła. Wie, że to nie twoja wina. Nie mam pojęcia, jak on to zrobił.
- A to dobrze.
- To mogę go zabrać ?
- Tak pewnie. Idź.
Puścił mnie na zaplecze. Zobaczyłem pijanego kupla. Podszedłem do niego, złapałem go i zaciągnąłem do samochodu. Nie mogłem go zawieźć do Marty, więc pojechaliśmy do niego.
- Goetze ku*wa. Wyśpij się i zadzwoń do mnie. Jestem ciekawy, jak się wytłumaczysz.
On już nie kontaktował. Zostawiłem go. Wyszłem i pojechałem do Marty. W domu było cicho. Wszyscy już spali. Tylko Anita i Moritz siedzieli w kuchni i rozmawiali.
- Boże jaki on spity. Nic do niego nie dochodziło.
- A szkoda gadać. Gdzie go zostawiłeś ?
- Zawiozłem go do siebie. Niech sam się martwi, jak jest taki głupi i tyle pije.
- Pojadę do niego na trochę, żeby mu się nic nie stało. Będę spowrotem za 2 godziny kochanie.-powiedziała Anita.
- A no dobrze. Chodźmy spać.
Poszedłem do pokoju Anity, a Moritz do Marty.
Rano obudziłem się jako pierwszy. Nie chciałem budzić Anity. Miała jeszcze czas. Była 7... A mieliśmy na 11. Gdy schodziłem na dół, z sypialni obok wyszła Marta. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Zeszliśmy na dół, zrobiłem jej herbatę, a sobie śniadanie.
- Jak się czujesz mała ?
- Szkoda gadać. . . Nie mogę pozbyć się tego obrazka. . .
- Hej kochanie. Już dobrze. Idiota i tyle.
- Mówiłeś coś . . . - nie dałem jej skończyć.
- Nie, nic nie mówiłem Mo. Anita wie, ale nikt inny.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też siostrzyczko.
- Dziękuję ci.
- Nie ma za co Marta. Nie ma za co.
Zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go i zobaczyłem numer Mario. Wyszłem z domu. Siadłem na schodku i odebrałem.
- Goetze, coś ty najlepszego narobił ?
- Nic nie pamiętam.
- Bzykałeś jakąś blondynę. Marta to zobaczyła.
- O KURWA.
- No właśnie. Baranie ty.
- Jak ona się czuję ?
- No skłamię, jeśli powiem, że dobrze.
- Co ja narobiłem ?
- Ni nic dobrego. Dobra Mario kończę. Siedzi sama muszę do niej wracać.
- Dobra. Przeproś ją.
- Dobra.
Rozłączyłem się i wróciłem do kuchni. Osłupiała patrzyła w okno. Nie wiedziałem co mam zrobić.
* U Marty *
Byłam zszokowana. No, ale nie da się wrócić czasu. Byłam zła, że zgodziłam się na tą imprezę. Pod bramę podjechała lara. Przyjechały moje samochodziki. Wyleciałam w piżamie przed dom. Otworzyłam wjazd.
- Wszystkie pani ?
- Tak. Wszystkie moje.
- No to co, zjeżdżamy ?
- Tak. Tak. Poproszę.
Moje samochodziki zjechały. Zaparkowałam je w wielkim garażu.
- To ile się należy ?
- Nic. Wszystko jest opłacone.
- Tak ?
- Tak.
- To proszę. Napiwek dla pana. I dziękuję bardzo.
- Dziękuję i polecamy się na przyszłość.
- Bardzo chętnie.
Zawołałam Marco, by pokazać mu nasz wspólny prezent na zbliżające się urodziny Anity.
_______________________________________________________________
Przepraszam że nie dodaję codziennie ale jestem na urlopie :) We wtorek z powrotem do stolicy <3 Mam nadzieję że się podoba :) Pozdrawiam
Super! <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następny niedługo :)
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/03/rozdzia-50.html mile widziany komentarz ;3
świetne!
OdpowiedzUsuńZakochałam się w twoim blogu!
Zawsze gdy jestem na lapku sprawdzam czy nie dodałaś przypadkiem rozdziału!
czekam na kolejny!
Przy okazji zapraszam do mnie :) NOWY ROZDZIAŁ
http://izakubastory.blogspot.com/2013/03/rozdzia-54.html