poniedziałek, 9 września 2013

News!

Siema ziomeczki! Ale się stęskniłam!
Pamiętam że parę osób lubiło łóżkowe scenki w tym opowiadani :)
Więc mam dobrą wiadomość : Blog z smut'ami/one shot'ami :)
Myślę że jest to blog dla tych trochę starszych czytelników ale nie założyłam blokady 18+ :D
Po prostu wpadajcie, czytajcie i komentujcie!
Strasznie bym się cieszyła jeśli paru z was by na tamtego bloga zajrzało!
TU MACIE LINK : 

Pozdrawiam i widzimy się! :)

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 54 - epilog

- Rok później -
- Kochanie jak się czujesz?
- Świetnie - ironia - ciąża to nie choroba.
- Hm.. Zwykła może nie ale ciąża bliźniacza, już chyba tak.
- Nie serio wszystko super.
Siedzieliśmy w ławce kościelnej, odświętnie ubrani. Za rękę trzymałam synka Anity i Marco a oni właśnie przyrzekali sobie wieczną miłość i wierność przed ołtarzem.
- Jejuu kiedy to się skończy?
- Oj jak małe dziecko. Wiecznie niecierpliwy. Zobacz nawet Tony nie marudzi a ty..
- Oj cii..
Nareszcie wszystko się skończyło i mogliśmy się udać na przyjęcie. Dziś ja i mój chłopak mieliśmy rolę niani, bo rodzice Toniego mieli na głowie całe wesele a my musieliśmy się wprawiać. Był to początek ciąży więc jeszcze nic nie było po mnie widać. Jedyne co wiedzieliśmy to to, że są to bliźniaki. On cieszył się niesamowicie, ja miałam swoje obawy ale uznałam że nadszedł już czas założenia rodziny. Będąc na miejscu zasiedliśmy obok pary młodej, jednak ja miałam głowę tylko dla niemowlęcia o imieniu Tony. Zakochałam się w nim i opiekowałam tylko kiedy mogłam. Marco i Anita nie musieli się martwić co zrobić z maluchem jeśli będą musieli wyjść. Mój chłopak również kochał tego chłopca i nie mógł się doczekać aż na świat przyjdą jego maleństwa, jednak to jeszcze potrwa. Przy stole naprzeciwko nas siedzieli Bartek i Pola. Pola skończyła studia i nadal była szaloną singielką. Bartek nie miał czasu na dziewczynę i był zajęty swoją karierą. Cały czas miałam  z nim niesamowity kontakt i brakowało mi go tu na miejscu. 
- Kochanie idziemy się przejść?
- Tak. Weźmiesz wózek?
- Okej.
Wyszliśmy.
- Nadal się boisz naszego dalszego życia?
- Mam pewne obawy...
- Nie bój się. Nigdy cię nie zranię i będziemy szczęśliwi na zawsze. Będziemy razem na dobre i na złe. Kocham cię.
- Też cię kocham Mo.
Tak wybrałam Moritza. Przez cały ten czas trwał przy mnie i znosił moje kaprysy. To mi dało do zrozumienia że to właśnie on powinien zostać tym jedynym. To on wygrał wyścig. Co do Mario.. Siedział na drugim końcu stołu. Próbowaliśmy po raz kolejny ale rozłąka nie działała dobrze i szybko skończyliśmy nasz związek. Za 5 miesięcy miałam urodzić bliźniaki i na zawsze być szczęśliwa z Moritzem Leitnerem.
__________________________
A więc to już ostatni rozdział... Wow ale te 5 miesięcy zleciało..
Pokochałam te postacie i tą opowieść i będzie mi strasznie trudno się od tego odciąć..
Mam nadzieję że podobało wam się i jeszcze będziecie o mnie pamiętać.
Dziękuję wam wszystkim, czytelnikom, komentatorom, tajniakom i anonimkom.
Co do ciągu dalszego lub drugiej opowieści jeszcze się zastanawiam...
A jak na razie pozdrawiam was i całuje :**
Do zobaczenia! :)


sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 53

- Ahm Kevin.. To chyba już rozdział zamknięty..
- No właśnie bo on..
- Wysłał cię do mnie?
- Nie! Nie! Rozmawiałem z nim i uznałem że powinnaś wiedzieć.
- No dobrze.. Więc słucham.
- Porozmawiajcie. On serio żałuje że ci nie powiedział.. On cię kocha..
- Wiesz Kevin jak dla mnie jest za wcześnie.. Może za rok, lub dwa... Ale teraz jestem mocno zraniona.. Na każdym kroku myślę że już niedługo nie będę go widziała.. Przeraża mnie to. 
- Więc tak mu to powiem.
- Dobrze. Więc tak mu to powiedź.
- A teraz chodź ze mną. Pojedziemy na trening. Potem cię odwiozę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł..
- Wręcz wspaniały. Ubieraj się.
Ubrałam się i pojechaliśmy na trening. Kevin poszedł do szatni a ja uznałam że nie mam po co iść do gabinetu więc poszłam prosto na trybunę. Zasiadłam i wyjęłam telefon. W coś grałam, wymieniałam parę SMS z Polą i zadzwoniłam do Bartka. Zapytałam jak się czuję i jak toczą się sprawy. Zaraz po tym drużyna była już na boisku i zaczęli trenować. Cały czas czułam na sobie wzrok Mario ale umiejętnie go unikałam. Dobra w tym byłam. Cały czas szeroko uśmiechałam się do reszty drużyny i każdy wierzył mi w tę maskę.
- parę dni później -
Siedziałam w samolocie do Madrytu obok Moritza i mocno ściskałam jego dłoń. By być bliżej niego, nie poleciałam jak dziewczyna a jako członek drużyny. Mecz był już tego samego dnia wieczorem więc zaraz po lądowaniu udali się na trening końcowy. Następnie obiad i mecz. 
Siedziałam na ławce rezerwowych. Stadion realu Madryt już szalał. Bardzo się stresowałam tym meczem. Gwizdek. Zaczęło się. Minęło 5 minut. Minęło 10 minut. 14 minuta. Mario prosi o zmianę. Zdezorientowana wymyślam scenariusze meczu bez niego.
Koniec meczu. 2:0. Awans do finału. Niesamowicie szczęśliwa. Nadal nie wiadomo co z Mario. Razem z drużyną zeszłam na dół. Tam zła wiadomość. Mario nie zagra w Finale...
- w domu -
Mario siedział na mojej sofie. Mocno ściskałam kubek znajdujący się w moich dłoniach. bałam się każdego słowa które mogłoby wyjść z jego ust.
- Marta ja.. Przepraszam cię i nie liczę na to byś mi wybaczyła.. Ja po prostu nie wiedziałem jak ja mam ci to powiedzieć. Jedyne co musisz wiedzieć to że bardzo cię kocham i nigdy więcej nie skrzywdzę, tylko jeśli dasz mi szansę.
- Mario ja też cię kocham..
_________________________________________
Rozdział bardzo krótki ale to dlatego że jest przedostatni :)
Więc czytajcie i komentujcie a ja postaram się jutro dodać ostatni :)
Pozdrawiam i całuje :*
_________________________________________
[*]

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 52

Bartek wyjechał, Anita wyjechała, ale przecież nie będę siedziała w domu. Po 3 dniach uznałam, że mi się nudzi. Zaczynała się jesień. Jeszcze nie padało, więc trzeba było wykorzystać ten czas. Zadzwoniłam po taxi. Chciałam przypomnieć sobie, jak to jest być dzieckiem. 
- Marta! Co tu robisz? 
- Mo wyciągam cię w takie jedno miejsce. 
Wzięłam chłopaka pod rękę i zaprowadziłam do samochodu. Dobrze, że miał kluczyki w kieszeni. 
- Prowadź pani. 
Miałam uśmiech od ucha do ucha. Dotarliśmy na miejsce. 
- Wesołe miasteczko? - Mo spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- A dlaczego nie? Każdy ma w sobie dziecko! - krzyknęłam i pociągnęłam chłopaka za rękę. Byliśmy na młynie, na kręcących się filiżankach, w domie strachów. Musiałam zmienić kartę pamięci w aparacie, bo ilość zdjęć która zrobiłam była imponująca. Mo też się wciągnął. 
- A teraz może wata cukrowa? 
- Ale taka duuuuża. I różowa!
Ludzie patrzyli się na nad jak na niedorozwiniętych. Ale co mi tam. Żyje się raz! Tak mówiła mi Anita. Przyznawałam jej rację. Też chciałaby tu przyjść. Zrobiło się ciemno, więc wyszliśmy z parku rozrywki. Mo wziął mnie za rękę, w drugiej miałam wielką pszczołę wygraną w grze. Było tak jak w standardowych filmach o młodzieżowych miłostkach. Mo przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Spojrzał głęboko w oczy i szepnął :
- Kocham Cię
Wtuliłam się w jego szyję i zaciągnęłam się jego zapachem.
Szliśmy dalej ulicą. Przechodziliśmy koło sklepu, a na wystawie...
- Osz w dupe...
- O ja pierdol* 
Na okładce brukowca był Marco ze swoją byłą w dość jednoznacznej sytuacji.
* U Anity *
Czułam się jak na studiach. Wykłady, praktyki. Spotkałam znajomego , którego poznałam na siłowni w Dortmundzie. 
- Co robisz dzisiaj? -spytał.
- Miałam zamiar zobaczyć Berlin nocą, ale brak mi towarzysza.
- To zgłaszam się na ochotnika.- odpowiedział mężczyzna podnosząc rękę, jak do odpowiedzi. 
Szliśmy ulicą rozmawiając o ostatnim wykładzie, pomysłach na życie, moich planach. Nagle usłyszałam, że dzwoni mój telefon.
- Hej Mazik. Teraz tak średnio mogę rozmawiać.
- A jak tam u ciebie? Jak się czujesz?-wyczułam, że jest zdenerwowana.
- Lekkie mdłości, czyli standard. A poza tym to świetnie. Spotkałam znajomego i jesteśmy na spacerze. Chodzimy sobie deptakiem i ...osz kur*a. 
Nie wierzyłam w to co widziałam. Traciłam grunt pod nogami. Dobrze, że złapał mnie chłopak, bo zemdlałam.
* U Marty *
Wystraszyłam się ale znajomy Anity zapewnił mnie że już wszystko jest w porządku i są w drodze do szpitala. Śpieszyliśmy się do domu by spakować nasze rzeczy i pojechać do Berlina. Pośpiesznie wybrałam numer Marco.
- Halo!
- Zapomniałeś ze masz dziewczynę która jest w ciąży z twoim dzieckiem?!
- O co ci chodzi?
- Halo tu rzeczywistość! Wydało się. Twoje zdjęcie z Cathy jest we wszystkich gazetach. Powiedź : dobrze całuje?
- Że co, ale jak?!
- No jak jak? To nie wiesz jak to jest? Zdradzasz kogoś, robią ci zdjęcie i bum wszyscy o tym wiedzą!
- Marta to nie tak!
- No a jak nie tak jak tak!
- Daj mi to wyjaśnić!
- Masz 1.45 minut bo za tyle będziemy w domu i będę musiała się pakować.
- Co? Gdzie?
- No gdzie? Do Berlina. Anita o wszystkim wie. Jest w szpitalu!
- Kurwa Marta to nie tak. Ona mnie pocałowała spotkaliśmy się przypadkiem i chyba to uknuła.
- Huhu. Niezła ściema. Też chce taką wyobraźnie.
- To nie ściema! Serio!
- No to nie mi to mów a Anicie.
- Już tam jadę!
- No to widzimy się tam..
- W Berlinie - 
Byliśmy pierwsi. W małej salce leżała Marta a obok łóżka siedział ten znajomy. Przedstawiliśmy się z Moritzem i przywitaliśmy się. Następnie zabrałam się za rozmowę z siostrą, próbując jej wytłumaczyć zaszły incydent. Dobrze wiedziała że jest to możliwe bo Cathy była nieobliczalna a była na tyle zakochana by po prostu o tym zapomnieć. Jedyne co jej przeszkadzało to to co pomyśli świat. Zaraz po tym wpadł Marco z największym bukietem róż jaki kiedykolwiek widziałam od razu klękając. Anita nakazałam mu wstać i przeprosić co wykonał nie zwlekając nawet sekundy. Podziękował koledze który ją tu zabrał i zostawiliśmy ich samych.
- Po paru dniach -
Po paru dniach mogliśmy zabrać Anitę do domu. Czuła się już dobrze a była dziewczyna Marco zniknęła jakby zapadła się pod ziemię. Ja bardzo tęskniłam za Bartkiem i planowałam weekendowy wypad do Bełchatowa. Przed nami był drugi mecz półfinałowy Ligi Mistrzów. Odbywał on się w Madrycie i nie byłam pewna czy dam radę sama tam pojechać. Gdy był ze mną Bartek czułam się pewniejsza. Jednakże od wypadku upływało coraz więcej czasu, trzeba było pomału wrócić do pracy. Jedyne czego się bałam to spotkania z Mario. Jak na razie umiejętnie tego unikałam. Praktycznie nie wychodziłam z domu. Dokumenty dostarczał mi Moritz i też tam je obrabiałam.
- Marta? - Chyba ktoś wszedł do domu.. Już wszyscy mieli klucze do mojego domu, więc mógł być to każdy.
- Na górze! - Do gabinetu wszedł Kevin.
- Hej!
- Siemka! Coś się stało?
- Nie nie.. Chciałem porozmawiać. Masz czas?
- Oczywiście. Rozgość się.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. O co chodzi?
- Bo wiesz.. Ja chciałem porozmawiać o Mario..
_______________________________
Jeszcze 2 rozdziały i koniec więc czytajcie i komentujcie :)
Pozdrawiam i całuje :*
_______________________________________________
[*]

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 51

Przyjechaliśmy do domu. Nie obeszło się bez telefonów. I do mnie i do Bartka cały czas dzwonili. Miałam już tego dosyć. Byłam strasznie zmęczona i marzyłam tylko o tym by jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Przytulić się do mojego misia czyli Bartka i iść spać. Weszliśmy a Bartek wziął ode mnie kurtkę, powiesił ją w szafie. Następnie przede mną klęknął i znów zdjął mi buty.- Boże co on robi?! Chociaż nie.. Jest to całkiem fajnie. Albo traktuje mnie jak księżniczkę albo jako kalekę.. Mam nadzieję że to pierwsze.- I je schował do szafy. Ja wstałam i poszłam na górę a on przygotował późną kolacje. Gdy zeszłam byłam już przebrana w leggingsy i dużą klubową bluzę siatkarza. Gdy mnie zobaczył zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.- Ale fajnie!- myślałam w sobie. Właśnie siadałam do stołu gdy zadzwonił dzwonek.
- Nie no Bartek czy oni nie rozumieją że chcemy być sami? No bo serio.. Pomału mnie to denerwuję.
- Mam ja to załatwić?
- Nie. Teraz ja się tym zajmę. Mają zrozumieć raz a porządnie.
- Dobrze ale uważaj na siebie.
- Dobra dobra- Przez wściekłość która właśnie we mnie grasowała wstałam dzielna i podeszłam do hallu. Z całej siły szarpnęłam masywne drzwi w swoją stronę. Gdy zobaczyłam kto za nimi stoi zamurowało mnie.
- Cześć kochanie.
- Mario.. Weź idź..- znów miałam ochotę położyć się w rogu i zacząć płakać. Ale złość którą właśnie odczuwałam była wiele silniejsza. Chciałam szarpnąć go za koszulę i zdrowo przyj**ać.
- Marta.. Przepraszam powinnem ci powiedzieć wiem.. Ale nie chciałem cię stracić! Wiesz jak cie kocham.
- Fajnie fajnie. Tylko co z moimi uczuciami? Jedź świętować. Pogadamy za jakiś czas...
Odwróciłam się do niego bokiem i zamknęłam drzwi. Dumna z siebie udałam się do Bartka który podsłuchiwał za rogiem.
- Dzielna moja dziewczynka! - chłopak przytulił się do mnie.
- No no. Nie rozczulajmy się nad sobą. Idziesz ze mną na górę czy sama mam spać. - zabrzmiało to trochę dwuznacznie ale Kuraś nie zrozumiał tego źle. 
- Idę idę. - śmiał się gdy wchodziliśmy po schodach. Byłam ciekawa co go tak bawi. 
Gdy wstałam było już po 12. Słyszałam krzątaninę na dole domu. - Boże znowu sprząta.. Przecież tu już nie ma czego.- pomyślałam. Ubrałam kapcie, które oczywiście były przygotowane przez niego i zeszłam na dół.
- Bartuś czy ty możesz mi powiedzieć co ty robisz? Przecież tu nie ma już czego sprzątać.
- A tak wiesz..
- Co wiem?
- No bo ten.. Chciałem ci coś wynagrodzić. - ocho. Zaraz będzie -
- Bartek .. ?
- No bo muszę jechać do Bełchatowa..
- Po co?
- Podpisuję z nimi kontrakt..
- No i? Spakuję się i pojadę z tobą..
- No w tym problem.. Ja będę musiał od razu zacząć pracować..
- Boże nie ma kto u nich grać?!
- Winiar odchodzi..
- Że co?! Gdzie?!
- Rosja..
- Nie to już w oglólę.. Jak nie ciebie, to Ziomka no i teraz Winiara..
- Ale ja wracam do Polski.
- To cię ratuję. Kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro rano...
- No dobra nie zabiję cię pod jednym warunkiem...
- Jakim?
- Zaraz jak się zadomowisz przyjadę i spędzimy trochę czasu razem. Urządzę mieszkanko i zostawisz mi swoją bluzę...
- Bardzo chętnie kochanie. Ale to ja po ciebie przyjadę i cię odwiozę.
- A i mam mieć wejściówka VIP na każdy mecz.
- Oczywiście.
- Gdzie będziesz mieszkał przez najbliższe dni?
- Nie musisz się martwić..
- Ale martwię się! Gdzie?
- U Karola..
- A to dobrze. 
Chwilę nic nie mówiliśmy. Musiałam sobie wszystko ułożyć w głowie...
- Jesteś zła?
- Nie Bartuś.. Jestem smutna bo nie jestem gotowa na twoje odejście ale..
- Nie mów o tym tak. To jest plus. Będę wiele wiele bliżej. W każdej chwili możesz przyjechać lub ja. Albo spotkamy się w środku. Też najchętniej bym cię spakował w torbę i zabrał ze sobą.. Ale zaraz jak będę miał już warunki przyjedziesz i znów będę cały twój..
- A z kim będę spała?
- Z nim. - za pleców wyjął wielkiego miśka. Ubrany był w jego koszulkę. Rzuciłam się do siatkarza. Przytuliłam jego i misia. Pachniał dokładnie jak on. - Może ja jestem trochę wyższy i nie tak włochaty ale myślę że dobrze mnie zastąpi.
- Kocham cię Bartuś.
- Ja ciebie też kochanie. - przytulaliśmy się jeszcze chwilę. Potem ja zjadłam śniadanie a on się pakował..
- Następny ranek - 
Wstałam po 6. Sprawdziłam czy wszystko spakował i czy napewno zostawił swoją bluzę. Ubrałam ją i zeszłam do kuchni. Naparzyłam kawy w termos i zrobiłam kanapki. Spakowałam ulubione ciastka i zapięłam torbę. Wsadziłam jeszcze picie i już wszystko było gotowe. Sprawdziłam do portfela czy ma wystarczająco gotówki i dołożyłam trochę by nie musiał jechać do banku. Gdy otworzyłam go zobaczyłam że jest tam moje zdjęcie. Wyjęłam je a zaraz za nim było wspólne. Oglądałam je chwilę aż poczułam ciepło otulające mnie od tyłu.
- Nadal to nosisz?
- Oczywiście. Nigdy tego nie wyjąłem.
*
I już pojechał. Pocałowałam go bardzo namiętnie na pożegnanie i weszłam do domu. Było mi smutno bo od razu czułam się samotna. Weszłam do "naszej" sypialni z myślą o misiu. Na "jego" szafeczce nocnej stała kartka : " Pamiętaj że cię kocham. Zawsze jestem w twoim sercu. Dzwoń o każdej porze dnia. Kocham <3 "
___________________________
Legia przed chwilą zremisowała z Steaua!!
Super więc jest szansa :)
A ja zachęcam was do komentowania bym wiedziała czy nadal się podoba :)
A teraz odliczamy dni do rewanżu i do 1.Września, booooo.... Jadę na mecz Eintracht Frankfurt - Borussia Dortmund! :)
Pozdrawiam :*
_________________________________________
[*]

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 50

Obudziłam się po 9 rano. Leżałam przebrana w sypialni Bartka. Byłam mu wdzięczna że nie zostawił mnie samej i położył ze sobą spać, ale respektował moją decyzję. Leżał parę centymetrów dalej odwrócony w stronę drzwi. Przysunęłam się delikatnie do niego i schowałam twarz w jego łuku. Musiał nie spać bo od razu mnie przytulił i spaliśmy dalej. Na chwilę zapomniałam o tym co się dzieję zaraz za płotem, jak świat huczy o tej beznadziejnej wiadomości. Dzisiaj wieczorem był mecz z Realem Madryt. U nas. Najpierw miałam w planach tam iść ale teraz już nie byłam taka pewna. Wstaliśmy koło 11. Nie przebierając się zeszłam do kuchni i przygotowałam śniadanie dla siatkarza który stał pod prysznicem. Czułam się pusta i samotna. Pewna część mnie chciała zerwać z siebie ubrania i stać pod prysznicem z nim ale ta druga mówiła o rozsądku. Przecież kochałam Moritza i byłam z nim. W pewnym sensie. Nie mieliśmy dla siebie zbytnio czasu. Wiem tyle że wczoraj gdy przespałam cały dzień, był ze mną. Gdy Kurek wrócił do kuchni zaczęłam rozmowę.
- Bartuś to ty mnie przebierałeś ?
- Nie martw się kochanie. To Ania. Była tu wczoraj z Robertem. Chcieli cię pocieszyć ale ty spałaś więc dotrzymywali nam towarzystwa. Wyczesała ci włosy, związała i przebrała.. A że ty tak mocno spałaś.. MARTA ?! - o nie. Wyczaił że brałam coś.. Hm. No dobra znał mnie zbyt dobrze.
- Musiałam wziąć coś na uspokojenie. Może troszkę zawyżyłam dawkę ale to co.. 
- Jak jeszcze raz się dowiem albo zobaczę że coś zażywasz to cię zabiję ! Wiesz że z takimi rzeczami nie ma zabawy.. Sama w tym siedziałaś.
- Hej hej. Mieliśmy do tego nie wracać. Zarobiłam kupę kasy i koniec tematu.
- No dobrze. Ale przyrzekaj że już nigdy nic nie weźmiesz !
- No dobrze. . . 
- Idziemy dzisiaj na mecz ? Ania przywiozła ci fajną bluzkę.. Taką dla WAG's.. Powiedziała że chciałaby byś jej towarzyszyła..
- Nie wiem.. Nigdzie nie idę.
- Musisz ! Nie każ Mo za błędy Mario ! Nie musisz na niego patrzeć. Zaraz po meczu możecie się urwać gdzieś z Leitnerem albo przyjadę po ciebie i zabiorę cię do domu.
- O nie nie. Tak nie będzie. Bez ciebie nigdzie nie idę ! Albo z tobą albo wcale !
- No dobra..
- No ! Ale jedziemy naszym samochodem i zaraz po meczu tu wracamy ! SAMI !
- No dobrze jak chcesz.. Ale moglibyśmy zaprosić Lewego z Anią, Moritza, Łukasza z Ewą, Kubę z Agatą, Marco z Anitą,...
- O nie ! Jak Lewy to i Moritz Jak Mo to i Marco jak Marco to i ...
- Mario..
- Więc sam widzisz. Oni niech świętują a my wracamy do naszego pięknego domku i idziemy spać !
- No dobrze. To pomożesz mi się spakować...
- Że co ?!
- No minęły już 2 tygodnie.. Musze wracać..
- O nie !
- Marta nie mam wyjścia..
- No jak nie masz ?! 
- Już o tym rozmawialiśmy..
- Nie da się serio nic zrobić ?
- Może da się przeciągnąć o te dwa, trzy tygodnie ale nie dłużej... I nie wiem czy to dobry pomysł... Powinnaś wrócić do swojego życia..
- Ale Kypek ty należysz do mojego życia. Ja nie wiem co ja zrobię bez ciebie... Przecież ten dom będzie pusty... Ja sobie nie dam rady.. Wyciągnij z tego ile się da.
- No dobrze ale oswajaj się z myślą że i ja będę musiał odejść.. 
- Odejdę z tobą!
- Marta nie gadaj ! Twoje miejsce jest tutaj !
- BARTEK ! NIE KŁÓĆ SIĘ ZE MNĄ ! PÓJDĘ Z TOBĄ JEŚLI BĘDĘ CHCIAŁA! A teraz daj mi jeszcze chwilę czasu bym sie zastanowiła co robić.. Proszę !
- No dobrze.. Zostanę ile będę mógł. Ale jak mnie wyrzucą z klubu będziesz mnie miała na głowie. 
- Na to liczę !
Resztę śniadania zjedliśmy w ciszy. Następnie poszłam i ja wziąć prysznic i ubrać się. Poleżeliśmy chwile przed telewizorem i ugotowaliśmy obiad. Po nim zaczęły się przygotowania do meczu. Ubrałam obcisłe rurki, moją nową koszulkę z nazwiskiem Gałkowska i numerem 18. Był to mój szczęśliwy numerek i data urodzin. Do tego żółte vansy i kurtkę w razie wiatru. Związałam niechlujnie włosy i poszłam do sypialni Bartka. Ten stał przed lustrem w ciemnych jeansach i koszulce BVB. Dostał ją od Kuby. Na niej pisało Kurek i cyferka 6. Podeszłam do niego, podciągnęłam jego jeansy a następnie obciągnęłam bluzkę. Z szafy wyjęłam czarną rozpinaną bluzę i pasujące Air Maxy. Chłopak posłusznie to ubrał i zeszliśmy na dół. Mieliśmy jeszcze 10 minut więc nalałam nam soku i usiadłam przy blacie.
- A więc żeby było jasne. Plany na dziś. Jedziemy. Nie idziemy do piłkarzy, nie idziemy do szatni. Siadamy na naszych miejscach. Nie ruszamy się z tamtąd przez 90 minut. Następnie idziemy do samochodu. Tam może podejść parę osób. Pogratulujemy im o ile wygrają i jedziemy do domu. Przebieramy się w piżamkę i kładziemy się do łózka. Oglądamy fajny horror i idziemy spać.
- Tak jest panie generale !
- No więc trzymaj się planu a nic złego ci się nie stanie.
Zmyłam szklanki i wzięłam kluczyki do auta. Już wychodziłam gdy Bartek zawołał.
- Kuuuurtka !
O matko ale o mnie dba.. Wróciłam się po kurtkę i otworzyłam samochód. Posłusznie oddałam kluczyki i usiadłam na miejscu pasażera. Odchyliłam oparcie i zrelaksowałam się. Kurek bardzo dobrze prowadził. Nigdy nie bałam się z nim jeździć.. Po wypadku miałam mały lęk przed jeżdżeniem ale on skutecznie go leczył. Nie otwierając oczu sięgnęłam do radia i puściłam naszą ulubioną piosenkę. Wszytko było jak rok temu. Samochód znałam na pamięć, w radiu była nadal ta sama płyta. Jako pierwsza była nasza piosenka. " Always with you " Podgłosiłam na cały regulator i śpiewałam z chłopakiem. Na krótki czas wrócił mój dobry humor. Pod Signal Iduną wyjęłam swoją kartę i wjechaliśmy od tyłu. Bartek zaparkował. Przyciszyłam radio.
- Więc trzymamy się planu.
- Tak. Marta uspokój się! 
- No dobra... - wymamrotałam cicho..
Najpierw wysiadł siatkarz, otworzył mi drzwi. Wysiadłam za jago pomocą i szybko udałam się do wojego gabinetu. Do meczu było jeszcze chwilę czasu więc nie było co iść już na trybuny. Bartosz usiadł w fotelu i zaczął czytać jedną ze stadionowych gazetek. Bardzo dobrze znał niemiecki. Uczył się w szkole a ja wyszlifowałam go gdy mieszkaliśmy razem.
- I co wyczytałeś ?
- A nic ważnego.. Wyniki meczy, newsy, transfer...
- Bartek !
- Nic nie mówię !
- Zostaw tą gazetę i chodź !
Zdenerwował mnie. Zamknąłem drzwi i wyszłam do loży VIP. Innych "wipów" jeszcze nie było. Nie chciałam spojrzeć na murawę. W pewnym momencie Kuraś komuś pomachał. Ciekawość. Odwróciłam twarz. Na murawie pokazała się drużyna. Machała do nas. Zobaczyłam Mario. Ku*wa. Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam coś pykać. Byle nie musieć tam patrzeć. Po jakimś czasie zaczęli się schodzić inni. Były już wszystkie dziewczyny. Rozmawiałam z Anią. Mecz się zaczął. Chcąc coś zobaczyć wspięłam się na Bartka. Gdy wszyscy w końcu usiedli zeszłam z niego. Śpiewałam i wołałam. Ania która siedziała obok mnie wychodziła z siebie. Robert strzelił wszystkie 4 bramki i rozwalił Real. Zaczęła nas namawiać na imprezę u nich w domu. Konsekwentnie się nie zgodziłam. Bartek założył na mnie rękę i poszliśmy do samochodu. Gdy już siedziałam dostałam SMS od Anity byśmy chwile poczekali. Przybiegło paru piłkarzy. Pogratulowałam ich i ucałowałam. Był tam Robert, Kuba, Łukasz, Moritz, Marco, Mats, Leo, Marcel,.. i paru innych.
- Chodźcie do nas ! Marta. Proszę ! - nalegał Robert.
- Nie Robert. Nie. My jedziemy do domu a wy świętujcie. Albo jak chcecie to weźcie Bartka a ja wrócę sama.
- Nie nie mała. Mamy plan i trzymamy się jego !
- No weźcie. Będzie fajnie.. Nie cieszycie się ?
- No oczywiście że się cieszymy. Ale będziemy świętować przed telewizorem. Poczekajcie z wywiadami aż będziemy w domu to akurat obejrzymy.
- No dobra.. Ale jak coś wiecie gdzie mieszkamy.
- Tak tak.
- No to pa.
- Pa.
Wsiedliśmy z powrotem do samochodu. Spojrzałam w stronę odchodzących piłkarzy. Nie wierzyłam własnym oczom. Przez cały czas stał tam Mario. Odwróciłam twarz i znów włączyłam radio. Pojechaliśmy do domu.

___________________________________________
Nie będę dużo pisać bo okoliczności nie pozwalają.
___________________________________________
Ku pamięci Damiana [*] Na zawsze w naszych sercach, spoczywaj w pokoju przyjacielu :'(

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 49

* U Bartka *
Był już wieczór. Ja siedziałem z Leitnerem przy kuchennym stole. Marta cichutko pochrapywała w legowisku które przygotowałem jej już rano. Spała już cały dzień. Ale to było dobre. Nie myślała tyle o Mario. Miałem nadzieję że śni jej się coś fajnego. Ja i Moritz dogadywaliśmy się w miarę dobrze. Odkąd Martusia postawiła jasno kto jest kim, nie mieliśmy się o co kłucia. Rozmawialiśmy o odejściu Goetze do Bayernu Monachium. Powiedział mi dokładnie to co Kuba. On też wiedział od paru dni. Każdy był rozczarowany. Nawet ja. Lecz u piłkarzy emocje już opadły. Mieli na to trochę czasu. U mojej przyjaciółki było to świeże. Rana była wielka i trzeba była czekać aż się zamknie. Świat również żył tą informacją. 
- Stary nie uwierz co tam się dzieję...
- Serio ? Opowiadaj!
- Dzisiaj na trening Reus przywiózł Mario, przez całą sesje towarzyszyła nam policja a potem to oni go odwieźli.. W szkole pobili jego brata Felixa. Znaczy pobili. Wiesz to byczek tak jak on. Nie dał się. A teraz pod domem podobno stoi policja. Zbierają tam się źli fani i kibice.. Masakra. Zły punkt czasu.. Jutro gramy z Realem Madryt. To zagranie psychologiczne. Tylko ciekawy jestem kto nim włada.
- A co on na to wszystko ? Siedzi skulony w domu ?
- Wiesz w pierwszym momencie nie wiedział że to wszystko osiągnie taką skale. Teraz trochę go to przeraża. . . Wymknął się stamtąd z Reusem i gdzieś pojechali.. Miałem się odezwać ale nie jestem pewny co miałbym z nimi robić albo im powiedzieć. Przecież nie mogą tu przyjechać. Marta urwie mu głowę.. Dopiero za parę dni może jej się pokazać na oczy.
- No to to na pewno. Nie wpuszczę go nawet tu.. To co działo się dzisiaj rano... Dostałem zawału..
- A co się działo ?
- Kłócili się. Marta poczuła się gorzej. Prawie straciła przytomność. Wyrzuciłem go z domu. Ona wpadła w histerie.. No i dalej to wiesz.
- Matko święta. Niech się do niej nawet nie zbliża! Jak jej zdrowie znów się pogorszy ...
- Dzwoniłem do Anity. Zdałem jej całą relacje. Powiedziała że musi odpoczywać i muszę ją zmuszać do spania by nie wpadła w jakiegoś doła i dopiero będziemy mieli.
- To to na pewno. . . Nie wiem co mam zrobić..
- Kuba powiedział że mam ją zabrać do Rosi by zapomniała o nodze, piłkarzach... Przepraszam Mo ale jesteś z nim związany.. Jesteś jego przyjacielem, gracie w jednej drużynie, jesteś piłkarzem...
- Wiem wiem.. Rozumiem.. Przy mnie będzie cały czas o nim myślała.. Ale zaraz wyjazd do Rossii..
- Tam pozna całkiem inny świat..
- Tak chyba świat alkoholu..
- Bardzo śmieszne. Ze mną nic jej nie będzie. A dobrze by jej zrobił jeden drink..
- Jeden drink a nie chlanie do upojenia.
- Będę na nią uważał.
- No dobrze...
- Ale jeszcze nic nie postanowione. Nie wiem co ona na to powie. . . 
- Oh.. Ona pewnie powie że nic nie jest i że zostaje w domu..
- Zdziwiłbym się jak by było inaczej..
Rozmawialiśmy tak jeszcze jakiś czas. Dołączył się do nas Lewy i jego dziewczyna Ania. 
* U Moritza *
Zadzwonił mój telefon. Nie był wyciszony więc wybiegłem by nie obudzić mojej dziewczyny. Zostawiłem Roberta i Anie razem z Bartkiem. Wbiegłem na górę i do sypialni. Zamknąłem drzwi i odebrałem.
- Halo ! - nauczyłem się tego od Marci.
- Gdzie jesteś ?
- A gdzie mam być ? U Marty !
- Jak się czuję.. Mario mi właśnie opowiada co się działo rano...
- Nie wiem.. Odkąd wpadła w śmiertelną histerie i Kuba musiał przyjechać by ją uspokoić śpi.. Już cały dzień...
- Stary sorry.. Miałem jej powiedzieć. - tłumaczył się Goetze.
- Oj dobra.. Przepadło.. Coś jeszcze chcecie ?
- Jedziesz z nami do klubu ? Chcemy korzystać póki Anita jeszcze może.. Ale musimy coś znaleźć gdzie nie będzie kibiców...
- No coś ty ! Nie zostawię Marty..
- Ma Bartka..
- czy ty to serio powiedziałeś ?
- Nie. Żartuję !
- Mam nadzieję bo jak nie to masz w ryj za to że jesteś chujowym bratem.
- Dobra dobra.. To co będziecie tam siedzieć we trójkę czy mamy przyjechać ?
- O na pewno nie ! Marta pourywa nam wszystkim głowy jak przyjedziecie tutaj ! Jest Lewy i Ania.. 
- No dobra. My uciekamy gdzieś. Jak coś dzwońcie..
- A ten..
- No ?
- A nic już dobra.. Powiem wam kiedy indziej..
- Na pewno ?
- Tak tak..
- No dobra. To pa.
- Pa.
Rozłączyłem się i wyszłem z pokoju. Schodząc po schodach upewniłem się czy nie obudziłem Martusi.
- Śpi jak zabita. Chodź. - powiedziała Ania poprawiając jej grzywkę. Wyglądała całkiem jak w tedy gdy była w śpiączce. Marta i Anna nigdy nie miały szansy się tak naprawdę poznać. A byłem pewny że się polubią.
* U Anity *
Właśnie siadałam w samochodzie mojego chłopaka. Był z nami Mario. Nie byłam już na niego zła bo ja również wiedziałam o jego odejściu już dłużej. Mieliśmy powiedzieć Marcie ale obiecał że sam to zrobi. Niestety media były pierwsze. Chcieliśmy pojechać się rozerwać ale sprawdziliśmy i wszędzie był ktoś kto miał za złe Goetze to że odchodzi. Wróciliśmy do domu mojego i Marco. Spakowaliśmy parę potrzebnych rzeczy i udaliśmy się za miasto gdzie mieszkali rodzice Marco. Już się bałam spotkania z przyszłymi teściami. Ale to było wyjście awaryjne by w jakiś sposób chociaż do meczu który miał być za 24 godziny ukryć Mario. Dość szybko poczułam się swobodnie przy rodzicach Marco. oni bardzo ucieszyli się na wieść o dziecku.
- Mam dzisiaj termin w klinice. Nas USG.
Marco pojechał ze mną. Nie chcieliśmy znać płci, tylko wiedzieć czy wszystko jest w porządku. Wyszliśmy szczęśliwi, bo ginekolog powiedział, że ciąża rozwija się wzorowo.
Następnego dnia
Jechaliśmy do Dortmundu. Postanowiłam wstąpić do kiosku po coś do czytania na drogę. Chłopaki poszli razem ze mną.
- Anitko, jesteś bardzo fotogeniczna.-powiedział Mario, pokazując mi gazetę. Na okładce byłam ja i Marco na tle kliniki i tytuł "Dortmund będzie miał kolejne pokolenie piłkarzy!" A chciałam tego uniknąć....
____________________________________
Siemaneczko!
Jak mijają wakacje? :) mam nadzieję że pomału i spokojnie :)
Mi został już ostatni tydzień w Polsce.. Szkoda ale jest fajnie wczoraj byliśmy na meczu STALI Kraśnik która wygrała z Avią Świdnik 4:3 :)!!
Następnie udaliśmy się nad zalew gdzie był festyn na którym byli : Bas Tajpan, Bob One, Metrowy, ...
Było świetnie ale musieliśmy się urwać bo było zimno :)
A teraz ubieram się i lecę :* papatki :*