- Siemka piacho.
- Hej galiczka, co tam ?
- Nic, jadę właśnie do NASZEGO domu ?
- Przeprowadziłaś się do Moritza ?
- Nie. Jadę do Warszawy. Spędzimy trochę czasu ze sobą.
- O jejku. Na ile przyjeżdżasz ?
- Nie wiem... Może na stałe. - wyszeptałam..
- Marta. Co się stało ?
- Nic. Jadę do domu. Siedź tam i czekaj.
- Dobra. Już nie mogę się doczekać. Lece, kupie coś dobrego. I sok bananowy. - wiedziała, że go uwielbiam. - I kupię Nutellkę.
- Hahaha. Dobra. To idź, a ja za parę godzin będę.
Nie jechałam długo. Droga była pusta, bo był początek lata. Studenci mieli już wolne. Tak jak ja. Tyle, że ja już skończyłam studia. A dzieci jeszcze nie miały wakacji. Gdy tylko wjechałam do Warszawy, miałam uśmiech od ucha do ucha. Kochałam wielkie miasta. W Warszawie spędziłam swoje najlepsze lata. Tyle wspomnień... Zajechałam pod nasz dom. Do garażu od razu wleciała Pola.
- O matko, ale się stęskniłam. Gaaaaaliczka. Ty grzybie mój.
- Cześć kochanie. Boże ja też. Taka nuda bez ciebie. Nie mogę normalnie.
- Widzisz. Niemiec ci się zachciało. Wszędzie dobrze, ale w Warszawie najlepiej.
- Hahaha. Ty to masz zryty łeb. Chodź. Moje samochodziki mnie potrzebują.- podeszłam do każdego z nich i musnęłam je ręką.
- Zostaw samochody i chodź na sok i nutellkę.
- O matko. Tam chodzę biegać, a tu będziesz mnie napychać Nutellą. Ale soku poproszę.
- Co poproszę. Jesteś w domu. Sama sobie weź.
- A weź spadaj. - podeszłam do niej i ją przytuliłam. Tęskniłam za moją małą blondynką.
Weszłam do domu, rzuciłam torbę w kąt i wpadłam na moją ukochaną kanapę.
- Boże, nie ma to jak w domu.
- To teraz opowiadaj. Wracasz na stałe ? A co z Moritzem ? A jak tam Anita ?
- Anita świetnie. Wyrwała Marco Reusa. Też piłkarz Borussi.
- Nooo dobra.-i tak wiedziałam, że nie wie który to.- A dalej ?
- Chyba na stałe. . . Nic mnie tam nie trzyma. . . Będę tęsknić bardzo za Mario, ale jakoś przeżyję.
- Mario ?
- Piłkarz Borussi. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo.
- No, a co z Mo ?
- A nieważne.
- Marta !
- Powiedział, że na pewno go zdradzam i że lecę na dwa fronty. Widać nie był tym jedynym.
- Ale ch*j. . .
- A no jo. Wiesz co. Idę do siebie. Muszę się wykąpać w swojej wannie. . . Moje ubranka czekają. . .
- Idź, idź. Ja nam przygotuję filmową noc. I odbierz w końcu ten telefon, bo już mnie wkurza..
- Dobra dobra.. - telefon cały czas dzwonił. Nie mogłam go wyłączyć, bo w każdej chwili mogła dzwonić Anita. Poszłam na górę i pierwsze co zrobiłam, to wypróbowałam moje stare łóżko. Nie było takie wygodne jak to w Dortmundzie ale, przynajmniej nie leżał w nim żaden piłkarz. Wstałam weszłam do łazienki i wzięłam kąpiel. Piacho jak zawsze nie pozwoliła mi się wykąpać i weszła.
- Jak ty się zawsze długo wylegujesz w tej wannie. Nudzi mi się. Usiądę z tobą. - całkiem zapomniałam, ale zawsze tak robiła. Siadała tyłem do mnie i patrzyła przez wielkie okno. Wyszłam z wanny, ubrałam dres i zeszłam na dół. Telefon dalej dzwonił.
- Zaraz zepsuję ten telefon.
- Przyzwyczaisz się. - uśmiechnęłam się szeroko do niej. Zajęłam jak najszybciej ulubione miejsce w salonie.
Wieczór zleciał szybko. Pola nie mogła się mną nacieszyć, więc spałyśmy razem w salonie. Ja przynajmniej próbowałam. Patrzyłam na telefon i po raz kolejny czytałam zaległe wiadomości. Zadzwoniła Anita. Wstałam i wybiegałam z pokoju, żeby nie obudzić mojej przyjaciółki.
- Halo ?
- Widziałam, że nie śpi.. - powiedziała do kogoś, ale raczej nie do mnie.
- Aha. Co tam ?
- Gdzie ty do cholery jesteś ?
- Mówiłam, że jadę w " trasę "
- Ale gdzie teraz jesteś ?
- Dzisiaj przyjechałam do Warszawy . . . Ale jak coś powiesz, to cię zabiję.
- Nic nie powiem. Nie sraj się. Powiedziałam tylko Marco, ale on też nic nie powie. Tylko następnym razem przynajmniej pisz co jakiś czas, czy żyjesz...- Marco wyrwał jej telefon.
- Marta !
- Co braciszku ?
- Gdzie ty jesteś i co masz zamiar zrobić ?
- Jestem w moim starym domku i jeszcze nie wiem co zrobię..
- No jak nie wiesz ? Wrócić do mnie. Do twojego DOMU.
- Nie wiem. . .
- Nie ma nie wiem. Jak zacznie się praca w przyszłym tygodniu, masz być na miejscu. Ch*j z Moritzem. Niech spada. Masz jeszcze mnie.. i Mario.
- Jakby to było takie proste Marco... Mi nawet głupia podłoga go przypomina.. Nasze wygłupy..
- Marco daj jej spokój. Musi ochłonąć.-usłyszałam Anitę w tle.
- Ah mała. Na pewno wszystko się wyjaśni.
- Może.
- A więc nie urlopuj się zbyt długo, bo tęsknię.
-Jestem zazdrosna!!-powiedziała dość głośno Anita, żebym i ja ją usłyszała.
- Masz dziewczynę. Nie możesz za mną tęsknić.
- Kto tak powiedział ? Jesteś tak samo moją jak i jej siostrą. A ona też za tobę tęskni. Wracaj szybko.
- To prawda ciole.-znowu Anita.
- Postaram się kochany.
- Trzymaj się miśka. I nie rób nic głupiego..
- Pefka.
Wróciłam do Poli. Tak słodko spała. . .
* U Mario *
- No dobra. Nie wiem, gdzie szukać. Zabrała wszystko. Został tylko dom i meble.. - powiedziałem nerwowo, gdy następnego dnia przyjechaliśmy do domu Marty. Wczoraj nic nie wydumaliśmy. Postanowiliśmy porozmawiać i wytłumaczyć sobie wszystko.
- Dzwoniłeś do Marco ?
- Tak.
- I co ?
- Nic nie wiedzą. . .
- Pewny jesteś ? - powiedział Leitner podejrzliwie.
- Skąd ta myśl ?
- Była u mnie Anita. Zaraz po zajściu. Wiedziała o co chodzi. A ty mówiłeś, że z nikim się nie kontaktowała. - (Mario nie widział o rozmowie Marty z Anitą.)
- No tak. . .
- Więc musiała jej powiedzieć. Gdyby nic nie wiedzieli, nie byli by tacy spokojni. Wiesz jak Marco zależy na Marcie, a dziewczyny martwią się o siebie, jak mało kto. Anita na pewno coś wie. .
- Nawet jeśli, to i tak nic nie powie. Jeśli Marta ją o to poprosiła, na pewno nic nie piśnie. . .- Musimy działaś na własną rękę.
- Musimy.
- Ale Moritz ja nie mam pojęcia gdzie.
- Mogła pojechać do Warszawy. Już od tygodnia się piekliła, by tam jechać. . .
- Tylko gdzie..? Warszawa jest wielka.
- MARIO ! Wiem ! Przypomniałem sobie. Czytałem kiedyś w jej kalendarzu. Ulica mi się skojarzyła.
- No to ci pier*olisz. Jedziemy.
* U Anity *
- Chłopaki będą naciskać.
- Wiem, ale zaufaj mi i Marcie. Ona jest już duża. Jak zacznie kombinować to się nią zajmiemy.- powiedziałam przytulając się do Marco.
W pokoju było już bardzo jasno.
- Panie doktorze, czy dzisiaj już mogę wyjść na słońce?-spytałam unosząc się na łokciu.
- A bardzo ci się śpieszy?- powiedział zbliżając swoją twarz do mojej.
- Sądzę, że mogę jeszcze poczekać.
Nie było problemu z ubraniami, bo już ich nie mieliśmy. Naszła mnie ogromna ochota na Marco. Przetoczyłam go na plecy i usiadłam na nim.
- Ile razy mnie jeszcze zaskoczysz?
- Misiu, ja dopiero zaczynam.-mruknęłam seksownie.
Po wszystkim przebrałam się w bikini, poszliśmy zjeść obiad i udaliśmy się na plażę. Gdy byliśmy na miejscu, nie mogłam przestać myśleć o Marcie.
- Nie wiemy...- nie musiałam słuchać dalej rozmowy Marco, bo już wszystko wiedziałam. Chłopaki. Trudno. Nie kazała nic mówić. Po powrocie do hotelu uznałam, że trzeba się rozerwać, więc poszliśmy na dyskotekę. Obeszliśmy pół miasteczka, wszędzie dookoła ludzie z całego świata i my. Byłam szczęśliwa, że mogę być w tym wyjątkowym miejscu z Marco.
Po powrocie do hotelu powiedziałam:
- Dzwonię do miśki.
- Kotek, jutro. Teraz na pewno śpi.
- Trudno najwyżej ją obudzę, ale nie zdaje mi się.
____________________________________________________________
No i mamy już 15 :) Jak wam się podoba moje opo. ? ;)
Sypialnia Mary :
Sypialnia Anity :
Łazienka Maty :
Łazienka Anity :
Salon i Kuchnia :
:)
Świetnie piszesz.!
OdpowiedzUsuńStronkę na facebooku też odwiedzam :D
Świetne! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/
Świetne
OdpowiedzUsuńGenialne! Dawaj następny!
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie :)
http://izakubastory.blogspot.com/2013/03/rozdzia-49.html