* U Mario *
Wsiedliśmy do samochodu i wyruszyliśmy w drogę. Było przed nami 15 godzin jazdy. Jednak naszym celem było znalezienie Marty. Wiedziałem, że nie chce byśmy przyjechali, i że jeśli jest w Warszawie, to nie jest sama, ale chcieliśmy być pewni. Nie zastanawiałem się co zrobimy, jeśli jej tam nie będzie.
- Moritz nie śpiesz się tak. Chcę do niej dojechać, a nie ...
- Dojedziesz. Nie marudź.
* U Marty *
Wstałyśmy, zjadłyśmy śniadanie i ubrałam się.
- Ale piękna pogoda. Galiczka co robimy ?
- Nie wiem..
- Nie myśl już o nim. Dupek i tyle. Chodź idziemy się opalać. - Pola kochała słońce. Wykorzystywała każdą sekundę. Co lato wyglądała jak skwarek.
- No dobrze mój skwareczku. .
Opalałyśmy się cały dzień. Gdy miałyśmy już dosyć słońca, wystawiłyśmy nasze autka z garażu. Były zakurzone i zaniedbane. Pola wzięła szlaufa. Zaczęłyśmy polewać auta i siebie. Śmiałam się i udawałam seksi laskę, która myje samochód oblewając się pianą. Pola robiła zdjęcia. W tym momencie zapomniałam o Mo. Czułam się jak kiedyś, gdy byłyśmy małe i każdy nasz wakacyjny dzień, był dniem spędzonym na dworze.
- Boże galiczka, co my robimy ?
- Cicho. Bawimy się dalej. . .
Robiłyśmy nasze zdjęcia, gdy zadzwonił telefon.
* U Mario *
- Zadzwonię do Marco.
Wyjąłem telefon i wybrałem numer.
- Siema Marco.
- Cze.
- Dobra gadajcie, gdzie jest Marta.
- Nie wiem. Co ty chcesz?
- Marco nie pal głupa. Wiemy, że wiesz.
- Nic nie wiem...
- Mario. Nic jej nie jest, musi się oderwać.-powiedziała Anita.
- Dobra, nie chcesz pomóc to nie. Sami sobie poradzimy.
- Chłopaki, co wy robicie ?
- Jedziemy do Warszawy. Elo.
- Mario zostawcie ją.. Ona naprawdę musi pobyć sama.
* U Marty *
To, że telefon dzwonił mnie nie zdziwiło. Dzwoniła Anita.
- Chłopaki jadą.
- Ale gdzie ?
- Do was. Nie mam pojęcia skąd wiedzą. Nic nie powiedzieliśmy. . .
- Moritz. . .
- Obydwaj.
- Nie, nie o to chodzi. To on wie, gdzie i jak?
- Nie mam pojęcia, ale mówili, że jadą do Wa-wy.
- Dobra zmywam się.
- GDZIE ?
- Nie wiem. Jak się dowiem, to ci powiem.
Rozłączyłam się.
- Pola zbieraj dupę. Jedziemy.
- Boże, gdzie ?
- Powiem ci potem. Jedzie tu Mo. Zabieraj się szybciej.
- Możemy pojechać na nocne zakupy.
- Dobra. Obojętne. Zbieraj się.
Żeby ich zmylić wybrałam inny samochód .
Pola siadła na miejscu pasażera.
- Kocham takie przygody. Ale sobie zaraz coś kupię. Może jakieś buty..
Wcisnęłam guzik od pilota, by otworzyć bramę. Wyjechałam nerwowo z piskiem opon. Z jednej strony chciałam ich zobaczyć jak najszybciej. Z drugiej czułam obrzydzenie do Moritza. Nie mogłam sobie wytłumaczyć jak można osobę, którą się kocha nazwać kurwą. A może mnie nie kochał i wymyśliłam to sobie.
- Pola leć ja zaraz dojdę. Muszę coś załatwić.
- Dobrze. Dzwoń jak coś.
- Pewnie. Pewnie..
Zostawiłam Polę pod galerią, a sama pojechałam. Wstąpiłam na stacje. Musiałam zatankować samochód. Kupiłam też papierosy. Nigdy nie paliłam. Odjechałam na parking i wysiadłam. Odpaliłam papierosa i się zaciągnęłam. W pewnym momencie mnie zatkało. Zauważyłam piękny samochód Moritza.
- KU*WA !!
Nie mogłam już uciec. Widzieli mnie. Oparłam się o maskę i jeszcze raz mocno zaciągnęłam się papierosem. Wypuściłam dym nosem. Samochód podjechał. Wyskoczył z niego Mario.
- Mario. CO WY TU DO CHOLERY ROBICIE ?
- Marta. Martwiliśmy się. Anita nic nie chciała powiedzieć. . . - z samochodu wysiadł Moritz. Pewnym krokiem podszedł do mnie. Wyciągnęłam rękę.
- Nie zbliżaj się.
- Marta ja..
- Nie chce nic słyszeć.
- Marta, pogadajcie i wróć do domu.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Nazwał mnie kurwą. Wszystko skończone. - delektowałam się dymem papierosa.
- Czemu mi tego nie powiedziałaś ?
- Co by to zmieniło?
- Marta ja przepraszam, poniosło mnie. - próbował się tłumaczyć.
- Weź... Nie wysilaj się. - odpaliłam kolejną fajkę.
- Marta ! Od kiedy ty palisz ? - spojrzałam na zegarek.
- Od jakichś 5 minut.
- Zostaw to mała. - wyrwał mi papierosa z ręki i szybko zdeptał. Przyciągnął i przytulił. Moritz był zazdrosny i zły, że nie mógł zrobić tego samego. Mario musnął delikatnie czubek mojej głowy. Zadzwonił telefon. Wyrwałam się, by odebrać.
- Galiczka, gdzie ty jesteś ?
- Mam małe spotkanie piacho. . . Wiesz, jeśli chcesz możesz nie wracać na noc. - to była bardziej sugestia.
- Dobrze się składa. Jest impra u koleżanki z uczelni..
- No widzisz. Idź. Jedź taksówką. Zapłacę.
- No dobrze. Papatki.
- Pa.
Rozłączyłam się i włożyłam telefon do kieszeni.
- No i co wam to dało, że przyjechaliście ?
- Wiemy, że jesteś cała i zdrowa kochanie. - powiedział Moritz nie zastanawiając się co mówi. Od razu wybuchłam
- Leitner KU*WA. Żadne kochanie. Nie łączny nas już nic. Zniszczyłeś wszystko w jednej sekundzie. - rozpłakałam się. Łzy spłynęły mi szybko po policzku.
- Marta..
Mario podszedł ponownie i mnie uścisnął.
- I co teraz ?
- Nie wiem. Ja jadę do domu. Poli nie ma. Więc albo wracajcie, albo chodźcie.
Nic nie mówiąc siadłam za kierownicą porsche. Zamknęłam szybę i odjechałam. Mario i Moritz jechali blisko za mną. Gdy wcisnęłam guzik i brama się otworzyła widziałam w tylnim lusterku, że chłopaki są zaskoczeni. Gdy wysiadłam zapytali.
- To wszystko twoje ? Te auta.. Ten dom . . .
- Tak. - powiedziałam znudzona, kierując się do drzwi. Otworzyłam je nerwowo, bo wiedziałam, że Moritz zbliża się od tyłu. Zrzuciłam buty i pobiegłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki sok. Zdenerwowana otworzyłam go trzęsącymi się rękoma i wypiłam. Byłam pewna, że mam depresję. Przecież nigdy nie miałam takich dolegliwości.
- Marta spokojnie. - Moritz złapał mnie za rękę. Przez sekundę zapomniałam o wszystkim. Ale zaraz wyrwałam ją z uścisku Mo. Znów się rozpłakałam. Pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Drzwi od sypialni się otworzyły.
- CO ?
- Marta. To ja spokojnie. Chodź do mnie. Tęskniłem za tobą. Martwiłem się.
- Mario.. Ale po co go tu przywiozłeś ?
- Marta. Wiem, że go kochasz. Wszystko sobie wytłumaczyliśmy. On cię naprawdę kocha.
- Niech spada.
- Nie mów tak, bo tak nie uważasz.
- A właśnie, że uważam.
- Wrócisz ze mną do domu ?
- Nie wiem.
- Wróć. Potrzebuję cie. Nie ma mi kto pysznie gotować, piec. . .
- Pewny jesteś, że chcesz mnie mieć na garbie ?
- Tak jestem.
- No to jedziemy do domu. Jutro rano. A teraz chodź spać. Mam dosyć emocji. Idę zapalić.
- Marta. . .
- Daj spokój. . . Spójrz na mnie. Daj mi chociaż zapalić.
Zeszłam na dół. Nie chciałam palić w domu, bo byłam pewna, że Pola to wyczuje. Otworzyłam tarasowe drzwi i stanęłam w ogródku. Była już noc. Bardzo ciepła. Chłopaki rozmawiali w salonie. Spaliłam spokojnie i wróciłam do pokoju. Rozebrałam się i wślizgnęłam pod świeżą pościel... Byłam ciekawa co wydarzy się jutro...
__________________________________________
Mam nadzieję że się podoba :) Pozdrawiam wszystkich czytelników <3 I zapraszam do komentowania :) I dziękuję za liczne komentarze :**
P.S. Zadowoleni z losowania " Champions league " ? :)
fajne losowaNKO . powiem ci że rozkręcasz się . gratuluję pomysłu :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że na Malagę trafili, a nie na np Bayern czy Barcę :3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze! <3
Czekam na kolejny :)
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/03/rozdzia-41.html mile widziany komentarz :)
Pozdrawiam i życzę weny :]
fajnie by było gdyby pola poznała chłopaków i jak by się spodobała mario.;)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3 Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń