niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 29

Po treningu dostałyśmy zaproszenie na wspólną kolację w hotelu u piłkarzy. Byłam podekscytowana. Czułam się mały kibic, który w końcu miał okazję poznać swoją ukochaną kadrę. Pojechałyśmy naszym samochodem do hotelu. Chłopcy już czekali. Przy wejściu powitała nas cała reprezentacja.
- No nareszcie jesteście.
- Co się tak pieklisz Łukasz. Aż tak nas kochasz ?
- A co nie mogę ?
- Masz żonę. - powiedziałam wystawiając mu język.
- Którą bardzo kocham. Ale mam też przyjaciółki, którymi jesteście wy. I was też bardzo kocham ,ale inaczej. Tak rodzinnie.
- Dobra nie tłumacz się.-powiedziała Anita.
- Aha. No to rozumiemy wszystko. - przytuliłyśmy Łukasza. Lubiłam go od samego początku. Nigdy nie był niemiły, zawsze miał dobry humor, a poza tym był bardzo przyjacielski. Tak jak Kuba. Świetnie do siebie " pasowali ".
Po kolacji porozmawialiśmy jeszcze w większym gronie. Piłkarze chwalili się pociechami i żonami lub dziewczynami. Traktowali nas jak kumpli. Podobało mi się to. Czułam się jak w szkole. Zawsze chłopcy traktowali mnie, jak równego sobie kolegę. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Po wszystkim pojechałyśmy do domu. Byłam tak nabuzowana, że nie mogłam usnąć. Napisałam SMS do Moritza :
" Śpisz kochanie ? Tęsknie strasznie :** Odliczam minuty aż znów się zobaczymy <3 "
Miałam ochotę napisać do Mario, ale nadal nie wiedziałam o co chodzi i dlaczego tak mnie bolał obraz, kochającego się Goetze z tą blondyną. Dlatego postanowiłam nie pisać. Na odpowiedź od Mo nie musiałam długo czekać.
" Nie śpię kochana.<3 Też bardzo tęsknię i odliczam sekundy Kocham cię:**. Chcesz porozmawiać ? "
Od razu wybrałam numer do chłopaka. Musiałam mu wszystko opowiedzieć.
- Cześć księżniczko. Czemu nie śpisz ?
- Hej misiu. Tyle się dzisiaj działo. Nie mogę zasnąć.
- Stało się coś złego ?
- Nie. Wręcz przeciwnie.
- Więc opowiadaj.
Opowiedziałam mojemu chłopakowi wszystko od początku do końca. Cieszył się ze mną. Opowiadał mi co się działo u niego. Słyszałam w jego głosie coś niepokojącego.
- Mo co się dzieję ?
- Nic.. Szkoda gadać...
- Mów.
- Dzwoniłem do Marco. Mario podobno coś źle się trzyma. . Nie wiem o co chodzi.
- Serio ? Też nie rozumiem. - o nie ja to dobrze wiedziałam. Nawet za dobrze. No, ale nie mogłam tego powiedzieć Moritzowi. Znów byśmy się pokłócili. Nie chciałam go ranić. Kocham go za bardzo.
- Nie mam pojęcia.. Mam nadzieję, że się ogarnie. W najbliższym czasie czeka go wiele ważnych meczy.
- Może się ogarnie.
- Byłoby dobrze. Jakie masz plany na jutro ?
- Hm. Chyba żadnych. Wyśpię się, poopalam, ugotuję obiad, może coś upiekę.
- Oo zjadłbym twojego ciasta. Już dawno nie robiłaś.
- A no dawno. Jak przyjedziesz upiekę ci dwa.
- Już się cieszę. Leć spać myszko. Jest już późno.
- No dobrze. No to dobranoc. Kocham cię najbardziej na świecie. Pamiętaj.
- Pamiętam. Ja ciebie też kochanie. I ty też o tym pamiętaj.
- Pamiętam. Papa.
- Dobranoc.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon. Po głowie chodziły mi słowa Mo. Dokładnie to, co mówił o Mario. Hm. Mogłam coś na to poradzić ? Nie mam pojęcia. Czułam zapach jego perfum. Jeszcze jakiś czas temu leżał tu. To on był mi wtedy najbliższy. Rozkoszując się tym zapachem usnęłam. Rano obudziłam się dopiero o 12. Anita już nie spała. Leżała na kanapie ubrana, umalowana i uczesana. Zaspana położyłam się koło niej. A raczej na niej.
- O matko. A ty co jeszcze śpisz ?
- Taak. Śpię.
- Ooo jak mi cię szkoda. Żartowałam. Ubieraj się jedziemy na miasto.
- Jeju tak wcześnie ?
- Jakie wcześnie ? Jest południe.
- No to wcześnie.
- Oj cicho. Musimy coś robić.
- No dobra. To ja idę się ubrać. Gadałaś z Marco ?
- Tak, a co ?
- Gadałam w nocy z Moritzem. Rozmawiał z Reusem i mówił, że z Mario coś się dzieję.
- Też mi to mówił. Ale Marta, nie martw się. Jeśli jest idiotą i nie umie zawalczyć, tylko woli piepszyć jakiegoś pustaka to ma pecha. Nie martw się. A teraz goń.
Poszłam na górę do mojej sypiali. Szybko wybrałam jakieś ubrania które wrzuciłam na siebie. Uczesałam niechlujny kok na czubku w głowy. Nie malowałam się tego dnia. Zeszłam na dół do Anity.
- Jemy na mieście czy mam coś ugotować ?
- Jak chcesz.
- To zjemy na mieście. Pokaże ci fajne miejcie. Jako studentka bywałam tam prawie codziennie.
- No to dobrze.
- To chodź.
Pojechałyśmy do centrum handlowego niedaleko mojej starej uczelni. Od razu pobiegłam do wielkiego sklepu sportowego. Pracował tam mój kolega. Zawsze siedziałam godzinami w sklepie, gdy on pracował. Miałam szczęście. Był tam.
- Marta ?
- Siema Kamil.
- Ale cię długo nie widziałem. Służy ci ten Dortmund. Wyglądasz świetnie.
- O jejku. Dziękuję. Bardzo mi miło.
- Co cię sprowadza ?
- Chciałam cię zobaczyć. Poza tym mam tydzień urlopu, więc przyjechałam do domu.
- Cieszę się. Chodź mała. - przytulił mnie.
- A to poznaj. Moja kuzynka. Anita.
- Hej. Anita jestem.
- Siema. Kamil.
- Okej kochani. My lecimy, a ty pracuj. Jak będę miała chwilę czasu, to może pójdziemy na jakąś kawę.
- Bardzo chętnie. Papa.
Poszłyśmy do małej chińskiej knajpki. Często tam jadałam. Jak zawsze wybrałam makaron. Gdy zjadłyśmy obiad, odwiedziłyśmy parę sklepów. Zadzwonił polski telefon.
- Halo !
- Hej dziewczyny.
- Co tam Kubuś ?
- Co robicie ?
- Nic. Latamy po galeri. Nuda jak zawsze. A wam się nudzi ?
- No szczerze mówiąc to tak. I to bardzo. Może wpadniecie do nas ?
- No ja nie wiem co na to trener.
- Ah. Nie gadaj. On cię lubi. Nie będzie miał nic przeciwko.
- No dobrze. Potrzebujecie czegoś ? Mogę wam przywieźć.
- Nie kochana. Mamy wszystko. Zjadłbym jedynie jakiegoś ciasta.
- O Kubusiu ja nie wiem czy to możliwe.
- Ja teeeż ! - wydarł się Łukasz.
- No proszę. - zawołał Kuba.
- No dobrze. Ale malutki kawałeczek. Coś wam przywiozę.
- Dzięki. Czekamy.
Poszłam do cukierni i kupiłam ciasto dla łasuchów. Pojechałyśmy do hotelu chłopaków. Ciasto schowałam w torebce Anity. Nie można im było podjadać. Ale rozumiałam Kubę. To też mieliśmy wspólne. Kochamy słodycze. W holu siedzieli Ludo, Robert i Wasyl.
- Hej chłopaki.
- O cześć dziewczyny. Co tam ?
- W sumie nic ciekawego. A tam ?
- A no też nic.
Przy windzie czekali Kuba i Łukasz. Podeszłam do nich.
- Masz ciacho ?
- Mam.
- Dużo ?
- Troszkę.
- Kochamy cię. Jesteś najlepsza. Daj.
- Poczekaj. Jak trener zobaczy, to mi się oberwie. Dostaniecie w pokoju.
Pojechaliśmy do pokoju Łukasza i Kuby. Wyjęłam ciasto. Od razu się na nie rzucili. Jak dzieci. Siedziałam na sofie. Nogi miałam założone na stolik.
- Kuba zobacz. Marta jest dokładnie jak ty. Wolna amerykanka. Nogi na stole. Jak ty ! - Łukasz mówił delektując się ciastem.
- Oj cicho. Ty Martuś, może jakimiś klonami jesteśmy.
- A kto nas wie. Mi to nie przeszkadza. Przynajmniej się przez to lepiej poznajemy.
- A no właśnie. Ale Anita jest zupełnie inna. Wcale nie podobna do was . Cicha, grzeczna.
- Oj tam, oj tam. - powiedziała.
- Jakaś aluzja ? Jestem niegrzeczna ?
- No coś ty ! Nie to miałem na myśli. Jesteś najukochańszą osobą jaką znam, zaraz po mojej żonie.
- No to dobrze. Cieszę się.
- A wy powinniście sobie zrobić test dna.
- Ło matko. To żeś wymyślił.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy o tym teście. Śmiałam się z pomysłów Anity i Łukasza. Było już późno. Piłkarze dawno powinni spać. Śmiejąc się, wyślizgnęłyśmy się z pokoju. Gdy dojechałyśmy do domu, dalej śmiałam się z ich pomysłów. Pobiegłam na górę, wzięłam prysznic i przebrałam się. Zaraz po tym, zadzwonił do mnie Leitner. Rozmawialiśmy dość długo. Jak już położyłam się do łóżka, od razu usnęłam. Jutro miałam do załatwienia bardzo ważną sprawę.

__________________________________________________________
Święta, święta i po świętach. Wiem że trochę rzadko dodaję i może być nudno ale jest mi troszkę trudno w tym świątecznym stresie. Przyjechałam sama do moich dziadków. Ale już w piątek wracam do domu, do rodziców i ukochanego pieska. <3
Pozdrawiam wszystkich czytelników.
Jesteście świetni <3
Co do meczu. Dużo fauli, no fair - play.. Co jeszcze dodać. Szkoda mi Schmelle ( Schmelzer'ka ) bo wyglądało to bardzo boleśnie. Dobrze że wszystko się w miarę ok skończyło i w środę najprawdopodobniej zagra <3 życzę mu dużo zdrówka i szybkiego powrotu du zdrowia. :)

piątek, 29 marca 2013

Rozdział 28

Gdy skończyliśmy oglądać film, udaliśmy się na górę.
Obudził mnie budzik, nastawiony na 7. Moritz miał już niedługo samolot. Obudziłam go i zeszłam na dół.
- Zatęsknię się na śmierć Mo.
- Ja też będę tęsknił. Nie wiem jak wytrzymam.
- Nienawidzę rozłąki. Zawsze się dzieje coś złego.
- Co ty opowiadasz mała. Nic się nie stanie. Za tydzień wrócimy do domu i wszystko będzie po staremu.
- Mam nadzieję.- podszedł do mnie, przytulił mnie i pocałował.
- Wszystko będzie jak zawsze. A nawet lepiej.
Zjadł śniadanie i pojechaliśmy na lotnisko.
- Za tydzień wracam. Będę tęsknił.
- Ja też Mo. Dzwoń do mnie zawsze, jak będziesz miał chwilę czasu.
- Obiecuję, że zadzwonię.
- Zaraz jak dojedziesz do hotelu zadzwoń.
- Dobrze kochana. Nie martw się.
- Dobrze. Leć, bo się spóźnisz.
- Dobrze. Pa kochanie. - pociągnęłam go za rękę do siebie i pocałowałam namiętnie. Puściłam go i pobiegł na samolot.
Pojechałam do Anity. Moje rzeczy miałam już w samochodzie. Marco też już nie było.
- Pojechali ?
- Tak. Przed chwilą.
- Ok. Mario tu był. . .
- Skąd wiesz ?
- Domyśliłam się. Pachnie jego perfumami.
- Tak, był tu. Pojechali razem. Minęliście się.
- To dobrze. Spakowana ?
- Tak.- powiedziała Anita bardzo zadowolona.- A ty ?
- Tak. Od wczoraj. Mo mi pomógł.
- Oo. Słodko.
- Wiesz jak tęsknie ? Nie ma go od pół godziny, a..
- ..ale masz mnie. Po prostu bardzo go kochasz. I tęsknisz. Ale zleci nie wiadomo kiedy.
- Mam nadzieję. Nie mogę się doczekać jego powrotu.
- Ja też tęsknie bardzo za Marco, ale potrzebuje oderwać się, przemyśleć parę spraw. Ale chyba jestem starsza i to rozumiem.
- Jakaś aluzja do mojego wieku ? - zaśmiałam się. Byłam najmłodsza z nas wszystkich.
- Nie no coś ty. - nabijała się ze mnie.- Jak mogłabym się śmiać z mojej staruszki.
- Aha. Zapamiętam to.
- No dobrze, dobrze.
- Zbieramy się ? Przejdziemy odprawę, a potem na jakąś kawę ? Nie wypiłam dzisiaj jeszcze ani jednej...
- Pewnie. Już dzwonię po taksówkę. Chyba, że chcesz zostawić samochód na holiday parking ?
- Nie, nie chce... Bała bym się.
- No to dobrze. To dzwonię.
Taxówka przyjechała szybko. Zapakowałyśmy nasze walizki i pojechałyśmy. W drodze zadzwonił Moritz. Właśnie doleciał.
Nasz lot nie trwał długo. Pojechałyśmy do mojego domu. Anita już tu bywała.
- Lubię ten dom wiesz ?
- Wiem.
- Dokładnie mój gust. Mogłabym tu mieszkać. Co robimy ?
- Hehe. Poczekaj. Zadzwonię do Kuby.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciela.
- Cześć Kubuś.
- Hej Marta. Co tam ?
- A nic. Chciałam zapytać, o której macie trening. Właśnie przyleciałam do Warszawy.
- O 17. Wiesz gdzie ?
- Tak. Stadion Polonii. Wiem, wiem.
- No to dobrze. Cieszę się, że nas odwiedzisz. Jak tatuaż ?
- A wiesz, że całkiem o nim zapomniałam. Wszystko świetnie.
- No to fajnie. Chłopaki się ucieszą, że cię zobaczą. Poznasz resztę.
- Oo serio ? Super. Wezmę Anitę.
- Też jest ?
- Tak.
- Ok. Przyjdźcie na pewno !
- Dobrze, dobrze Kubuniu.
Rozłączyłam się.
- Idziemy na trening.
- My ostatnio tylko na treningi chodzimy.
- No tak. Ale ten jest wyjątkowy. - uśmiechnęłam się szeroko. Nie mogłam się doczekać.
- Jak tam dojedziemy ?
- Pola zostawiła 2 samochody.
- Wie, że tu jesteśmy ?
- Wie.
- I pozwoliła brać samochody ?
- Tak. Kluczyki zostawiła nam tu.
Była już 16, a że w Warszawie nie można ominąć korków, wyjechałyśmy od razu. Wybrałyśmy Mercedesa .
Punktualnie o 17 byłyśmy pod stadionem. Wjechałam na parking dla piłkarzy. Przy bramie już wiedzieli kim jestem. Kuba musiał ich poinformować. Udałyśmy się w stronę wejścia. Zatrzymał nas trener Fornalik. Poznałam go kiedyś na studiach.
- Dzień dobry. Ja panią skądś znam.
- Marta Gałkowska. Poznaliśmy się kiedyś na wykładzie. Jestem dyrektorem Borussi Dortmund.
- A no tak. Marta. Utknęłaś mi wtedy w głowie. Zaimponowałaś mi.
- Bardzo mi miło. A to moja kuzynka. Anita Olszewska. Lekarz Borussi Dortmund.
- Bardzo mi miło panią poznać. Przyjechałyście podziwiać nasz trening ?
- Tak. Chcę sprawdzić czy nasze trio jest gotowe.
- Bardzo dobrze. Mogła byś też porozmawiać z resztą ?
- Tak. Z miłą chęcią.
- No to dobrze dziewczyny. Chodźcie. Wasze trio już jest na murawie.
Weszliśmy na boisko. Chłopaki do nas podbiegli. Rzuciłam się im na szyję.
- Cześć mała. Aż tak się stęskniłaś ?
- Tak. Gotowi panowie ?
- Jak zawsze.
- No to dobrze. Żebym nie musiała być zła.
- Nie będziesz musiała.
- No to dobrze. A co tam poza tym u was ?
- Wszystko spokojnie.
- Idźcie biegać. My pooglądamy.
- Nie tak szybko. Musicie poznać drużynę.- zaczęłam "zacieszać". Zawsze o tym marzyłam. Kuba zawołał wszystkich do nas. Przedstawił nam wszystkich. Byli cudowni. Wasyl od razu nas potraktował, jak członków drużyny. Żartował i śmiał się z nami. Było świetnie.
- To wy trenujcie, a my poczekamy.
- Dobra. Tylko nie ruszajcie się stąd. Jeszcze porozmawiamy.
Było świetnie. Nie mogłam się doczekać końca, by znów móc słuchać ich opowieści.

____________________________________________________
Wiem że nudzi wam się jak na razie za co przepraszam ale chce byście poznali trochę inne życie Marty. Będzie się działo :) Mam już napisanych parę kolejnych więc obiecuję że będzie akcja :) Pozdrawiam stałych czytelników i dziękuję bardzo że mnie wspieracie przez komentarze. Jesteście świetni i uwielbiam was :) Jeśli chcecie jakieś zdjęcia. Czyli nie wiecie jak macie sobie coś wyobrazić lub nie wiecie jak ja to widzę to piszcie :) Pozdrawiam <3
P.S. Za parę rozdziałów zrobię sondę lub będziecie pisać w komentarzach " z kim ma być Marta ". Chce zobaczyć co wy o tym wszystkim co się dzieję myślicie. :)
Jeśli macie jakieś pytania lub tym podobne : http://ask.fm/piszczek1897

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 27

Anita weszła bez pukania do gabinetu. Siedziałam na małej sofce, postawionej przy ścianie.
- Cześć siostra. Jak się czujesz ?
- Hej Niutka. Nie wiem.. Dobrze chyba..
- Hej, co się dzieje ?
- Nic... Marco jutro wyjeżdża, pomyślałam, że mogłybyśmy pojechać do Warszawy... Muszę się rozerwać. Nie wiem co mam robić.
- Prosze nie przypominaj mi. Ale w sumie czemu nie. Też chciałam ci to zaproponować. Dużo się dzieje ostatnio. A dlaczego Warszawa ? Możemy też pojechać do Lublina. Nie musisz jechać do babci. Możemy pojechać do moich rodziców.
- Nie.. Warszawa bo... Będzie tam kadra..
- Rozumiem. Więc Warszawa.
- Dom będziemy miały dla siebie. Pola pojechała do Lublina. Nie będzie jej jakiś czas. Więc. .
- Pewnie. Jedziemy czy lecimy ?
- Teoretycznie możemy też polecieć. Pola zostawiła dwa samochody w domu...
- Więc lećmy. Będziemy szybciej.
- Dobrze. - podeszłam do biurka po laptopa. - jutro o 13 ?
- Pewnie.
- Więc trzeba się potem spakować.. Nic tam nie zostawiłam.
- A jak tam sprawa z Mario ?
- Przyszedł tu wczoraj. Przeprosił mnie. Ale nie jest mi nic winny. Jest dorosły. Może robić co chce.
- Aj grzybie. Nie możesz kochać dwóch, a nie powiesz że tak nie jest.
- Ah szkoda gadać. Nie mogę się doczekać Warszawy. Poszaleję jak kiedyś.
- Przyda ci się.
Zeszłyśmy na dół. Od dzisiaj miałam trenować. Przebrałam się i poszłam do trenera.
- Witaj Marta.
- Dzień dobry Juergen.
- Zaczynamy z treningami ?
- Tak.
- Więc goń do chłopaków. Dzisiaj nie będą robić nic ciężkiego. Na razie 10 kółeczek proszę.
Zaczęłam robić swoje okrążenia. Chłopcy siedzieli na środku boiska i podziwiali mój bieg.
- A wy co tak patrzycie ?
- A nic, folia ci spod bluzki wystaje.- miałam mocno wyciętą koszulkę.
- To mój tatuaż. - powiedziałam dumnie do Roberta.
- Masz tatuaż ?
- Taaak.
- Pokaż !
- Czekaj. Zrobię swoje kółeczka to ci pokaże.
- No dobrze.
Biegałam tak jeszcze chwilę. Gdy skończyłam mieliśmy zacząć się rozciągać.
- No weź. Pokaż !
- Spokojnie Robert ! Nie ucieknie.
- No weź. Ciekawy jestem.
- No masz. - podciągnęłam bluzkę.
- Woow Marta. Szacun. Bardzo fajny.
- A no dziękuję. Też mi się podoba.
Tego dnia musiałam swój tatuaż pokazać jeszcze parę razy. Gdy trening się skończył, poszłam na masaż do Anity. Byłam tak zmęczona, że usnęłam. Obudziła mnie klapsem w tyłek po wszystkim. Ubrałam się i pojechaliśmy do Moritza. Musiał się spakować na jutro. Śmialiśmy się, gdy znalazłam w jego szafie parę starych rzeczy. Przymierzałam je i robiliśmy zdjęcia.
- Chyba muszę cię zabrać ze sobą.
- Nie możesz. A dlaczego byś chciał ?
- Zanudzę się bez ciebie. O tęsknocie nie wspomnę.
- Wytrzymasz. Będziemy dzwonić do siebie.
- No to na pewno. Ale to tylko tydzień. Zleci nie wiadomo kiedy. Rozmawiałaś z Anitą ?
- Tak. Była dzisiaj rano u mnie.
- I jak ?
- Cieszyła się z wyjazdu... Lecimy jutro o 13. Ale miałam przeczucie, że coś się dzieje. Ale nie mam pojęcia co. .
- Może ci się zdawało ? Masz ostatnio dużo stresów. . .
- Nie. Nie wydaję mi się.. Mam nadzieję, że się dowiem.
- Ciekawe co jest. Może coś między nimi ?
- Nie. Patrzą na siebie jak na cuda. Na pewno nie. To coś innego. Okaże się.
- A no okaże. Miejmy nadzieję że nic poważnego.
- Miejmy.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę. Gdy Moritz skończył się pakować, pojechaliśmy do mnie. Zaparkowałam jego samochód do olbrzymiego garażu. Miał tam czekać na jego powrót.
- Chodź ci coś pokaże.
- Co ?
- Prezent Anity na urodziny.
- Już jest ?
- Tak. Wczoraj przyjechał.
- No ciekawy jestem, czy był wart tych pieniędzy.
- Wierz mi ! Był !
Podciągnęłam plandekę.
- O matko. Serio. Jest warty każdego grosza.
- Też tak uważam. Mam nadzieję, że będzie jej się podobał.
- Będzie.
Weszliśmy do domu. Teraz była moja kolej pakowania się. Wzięłam kupę rzeczy. Mo cały czas śmiał się, że mam tyle ubrań. Ale jak kobieta może mieć mało ? Nie da się. Zaniósł walizkę do mojego samochodu. Siadłam przed telewizorem, włączyłam YUMA'E i zaczęłam oglądać. Gdy Mo wrócił siadł obok i oglądał ze mną. Byłam strasznie padnięta. Fizycznie i psychicznie.
* U Anity *
Siedziałam na schodach, czekając na Marco.
- Piękna.
- Jedziesz jutro.- powiedziałam wstając i kierując się w stronę samochodu.
- Tydzień. Szybko zleci. Potem twoje urodziny.
- Nie przypominaj, robię się starsza.
- Moja starowinka.
- Ale ja cię nie puszczę tak po prostu.
- Co masz na myśli?-spytał Marco.
- 1 to ja prowadzę, a 2...-pocałowałam go namiętnie.
- Podoba mi się twój pomysł.
Wracając, znowu przekroczyłam dość dużo dozwoloną prędkość. Jestem postrzegana przez wszystkich jako ta grzeczna, miła i sumienna. To prawda. Zawsze śmieszyło mnie to, że byłam osobą, która gwarantowała bezpieczeństwo, ale i dobrą zabawę na imprezach. Ile to razy moje imię gwarantowało zgodę na jakiś wypad. Ale lubię oderwać się od tej etykietki. Być odpowiedzialna tylko za siebie, a nie za wszystkich dookoła. Prędkość. Tu wszystko zależało ode mnie i maszyny.
Dojechaliśmy do domu. Od razu zostałam złapana, przerzucona przez ramię i zaniesiona do ogrodu.
- Tutaj?-spytałam.
- A czemu nie. Musimy korzystać z lata...
No i musiałam się rano pakować...

___________________________________________________
Mam nadzieję że wybaczycie mi tą nudę ale już niedługo będzie akcja :) Pozdrawiam <3

środa, 27 marca 2013

Rozdział 26

Do gabinetu wszedł Mario.
- Hej. Możemy pogadać ?
- Tak, pewnie. Wchodź.
Siadł naprzeciwko mnie.
- Marta. Ja przepraszam. Byłem pijany. Nie wiedziałem, co robię.
- Ale Mario, nie musisz mi się tłumaczyć. Przecież nie jesteśmy razem. Możemy robić co chcemy.
- Ale chce. Rozmawiałem z Marco. Wiem, że to przeżyłaś.
- Mario. . .
- Marta, wiem co się dzieje. Wybacz mi. Byłem kompletnym idiotą. - podszedł do mnie i przytulił. Rozpłakałam się. Przycisną mnie mocniej do siebie. Pocałował delikatnie w czubek głowy. - Przepraszam kochanie. Jestem głupi. Przepraszam.
Staliśmy tak jeszcze chwilę. Nie mogłam się pozbierać. Nic nie mówiłam. Nie dałam rady wydusić z siebie słowa.
Mario poszedł. Zaczynał się trening. Do gabinetu przyszedł Marco. Nadal płakałam. Siedziałam skulona na kanapie przy ścianie. Siadł obok, przytulając mnie.
- Hej malutka. Już dobrze. Nie płacz. Wszystko się ułoży. - wytarł mi łzy. - Chodź ze mną na dół. Pobiegamy. A potem pojedziemy zrobić tatuaż. Poprawię ci humor.
Po treningu nasza czwórka pojechała do mnie i Anity. Zrobiłam obiad dla wszystkich. Po posiłku byliśmy umówieni z tatuażystą Marco.
- To jak kochanie. Boisz się ?
- A powinnam ? - spytałam spanikowana.
- No coś ty. My już wszyscy mamy. Teraz twoja kolej.
- Hm. No to nie mam wyjścia.
- Myślałaś już gdzie ? - spytała Anita. Podciągnęłam koszulkę i wskazałam miejsce pod piersią.
- Tu.
- No to zbieramy się i jedziemy.
- Już ?!
- No tak. Jesteśmy umówieni na 18. Jest już 17. . .
- O bosz. No dobra. Jedźmy.
Pojechaliśmy do dużego salonu w samym środku miasta. Marco wszedł jako pierwszy pewnym krokiem.
- To jak ty, to i ja.
- Ty też ?
- No tak. Jesteśmy " rodzeństwem ". Jak moja siostra coś robi, to ja też, więc siadamy. Ty tutaj, ja tu i robimy.
Położyłam się na fotelu obok Marco. Złapałam go za rękę. Mocno ścięłam. Dałam sobie wytatuować słowa mojego "brata" : Life is brutal.
Gdy poczułam igłę, zacisnęłam zęby. Cały czas trzymałam rękę Reusa.
- Hej. Malutka. Spokojnie.
Otworzyłam jedno oko i popatrzyłam dookoła.
- Widzisz ?
Nie bolało. Nie spodziewałam się. Rozluźniłam się i delikatnie opadłam na fotel. Dłoń rozluźniłam delikatnie, jednak nie puściłam. Tatuażysta szybko skończył. Podeszłam do lustra.
- Zajebiste.
- Cieszę się, że ci się podoba.
Delikatnie posmarował moją bliznę i owinął folią. Odetchnęłam. Gdy jechaliśmy do domu patrzyłam na mój tatuaż. W domu stałam przed lustrem i nadal patrzyłam. Bardzo mi się podobał. Moritz podszedł od tyłu i przytulił mnie delikatnie, gładząc mój nagi brzuch.
- Piękna.
- Dziękuję kochanie. A co z naszymi planami z rano ? Nadal aktualne ?
- Oo i to bardzo. - obróciłam się i pocałowałam go namiętnie. Anity i Marco już nie było. Ruszyliśmy w stronę łóżka. Zerwałam z niego kraciastą koszulę. Tęskniłam za jego ciałem.
Gdy rano się obudziłam, leżałam nago w objęciach Mo. Noc była cudowna. Miałam ochotę powtórzyć wszystko jeszcze raz. Gdy chciałam wyrwać się z objęć, Moritz mnie przyciągnął do siebie.
- Gdzie idziesz księżniczko ?
- Jeśli nie śpisz to nigdzie.
- A to dobrze. Jak tatuaż ?
- Nie boli. Wszystko dobrze.
- Cieszę się. Wstajemy ?
- Musimy. Praca. . .
- Całkiem zapomniałem . . .
- Upojna noc. - zachichotałam.
- I to bardzo. Była cudowna i wyjątkowa.
- Kocham cię wiesz ?
- Wiem. A ja ciebie. Wiesz ?
- Wiem. A teraz chodź. Zrobię ci śniadanie i jedziemy do pracy.
- Nie zapomnij, że od dzisiaj trenujesz.
- Nie mam siły . . .
- Wymiękasz kochanie ?
- No coś ty. Wstawaj.
Pobiegłam do łazienki. Stanęłam pod prysznicem razem z Mo. Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. Zrobiłam śniadanie i wypiłam kawę. Spakowałam rzeczy na trening. W samochodzie rozmawialiśmy o planach.
- Jutro zgrupowanie. . .
- Już tak szybko ? Całkiem zapomniałam. Chyba pojadę do Warszawy. Pooglądam polską kadrę i dowiem się w końcu. . .
- Chodzi o Kubę ?
- Tak. Nie rozumiem, o co chodzi. No dobrze. Dużo na to wskazuję. Ale jak to możliwe ?
- Nie wiem kochanie. Musimy się dowiedzieć.
- O której lecisz ?
- Z samego rana. Musimy mieć dużo czasu. . . Będziemy trenować. W tym roku Mistrzostwa Europy U-21.
- Zawiozę cię.
- Nie musisz kochanie.
- Muszę. Kocham cię i chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu. - pocałowałam go w policzek.
- No dobrze. Zabierzesz ze sobą Anitę do Polski ?
- Tak.. Marco wyjeżdża nie zostawię jej samej.
Dojechaliśmy na stadion. Nie chciało mi się wysiadać. Byłam taka szczęśliwa. Bałam się co się wydarzy, jak zobaczę Mario. Wysiadłam i poszłam prosto do gabinetu. Wybrałam numer do Anity.
- Siemka mała.
- Hejka. Co tam ?
- Jesteś już w pracy ?
- Właśnie parkujemy.
- Przyjdziesz do mnie do gabinetu ?
- Pewnie. Pewnie.
Odłożyłam telefon i spojrzałam przez wielkie okno. Na murawie nikogo nie było. Wszedł Mario. Od razu popatrzył na moje okno. Odwróciłam wzrok. Siadłam w fotelu i czekałam, aż przyjdzie Anita. Musiałam z nią porozmawiać. Szybko.
__________________________________________________________
Mam nadzieję że nadal czytacie :) Pozdrawiam :)

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 25

Weszliśmy do garażu. Pokazałam mu piękne, nowiutkie Maserati.
- Oto ono.
- Wow. Nie myślałem że będzie aż tak piękne.
- Też nie myślałam.
- Chodź wracamy bo zobaczy.
- Dobra dobra.
- A wiesz może kto zapłacił za to wszystko ?
- Pewnie on.
- No to dziękuję za prezent ale się nie zgadzam. Niech sobie wsadzi swoje pieniądze . . .
- Hej. Spokojnie kochana. . .- znów mnie przytulił.
- Nie mam już siły. Najchętniej zabrała bym jedną koszulę wsiadła w pociąg i pojechała najdalej jak się da.
- Nie tak szybko mała. Dopiero zaczęłaś nowe życie. Damy radę. Jestem z tobą.
- Wiem braciszku wiem. Ale. . . To trudne jak cholera.
- Nikt nie powiedział że będzie łatwo. Life is brutal.
- Wiesz chyba zrobię sobie taki tatuaż . . Podoba mi się ten twój jeden.
- Tobie ? Tatuaż ? O matko. Trzeba cię szybko zabrać do salonu. Zanim się rozmyślisz.
- Może się nie rozmyśle. Będziesz mnie trzymał za rękę ?
- Pewnie. Może dzisiaj po południu ? Na poprawę humoru ?
- A bardzo chętnie.
Byliśmy już w domu. Do kuchni doczołgał się Mats.
Marco nic nie mówiąc podał koledze wodę i środki na kaca. Chwilę nic nie mówiliśmy.
- O matko. Ale mam kaca. Moja głowa boooli.
- Oh Mats. A gdzie masz Cathy ?
- A śpi jeszcze. Ona lubi się po dobrej imprezie wyspać.
- No to dobrze. Niech śpią. Może zrobić wam naleśniki ? - zapytałam byle by zmienić temat imprezy.
- Zrobiła byś to dla nas ?
- Pewnie. Mamy jeszcze kupę czasu. Jeszcze nawet 8 nie ma..
- To poprosimy.
Szybko załapałam się za potrzebne rzeczy i zrobiłam kopiec naleśników. Chciałam by starczyło też dla śpiących gości. Rozstawiłam dżemy, sosy i oczywiście nutelle by każdy mógł zrobić swojego naleśnika. Poszłam na górę do sypialni się obrać. Mo jeszcze spał. Był bardzo słodki. Podeszłam, pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się. Podeszłam do wielkiej szafy i wyjęłam ubrania. Weszłam do łazienki. Ubrałam się, uczesałam i umalowałam delikatnie. Gdy wyszłam z łazienki Mo się przebudził.
- Śpij kochanie. dopiero 8. Masz jeszcze czas.
- Ale bez ciebie nie mogę spać. - ojej jak słodko.
- Mam gości. Ale ty śpij. Przyda ci się trochę snu. Ostatnio nie miałeś go zbyt wiele.- wskoczyłam na łóżko obok. Pocałowałam go namiętnie zakładając na niego nogę.
- Mam na ciebie ochotę. - wyszeptał.
- Jestem tego samego zdania. Niestety mam gości. Ale dzisiaj wieczorem . .
- O już się cieszę. - delikatnie złapałam go za pupę. Pocałowałam jeszcze raz szybko i wyskoczyłam.
- Śpij jeszcze kochany.
Wyszłam z sypialni. Przy stole siedziało już parę osób. Marco się nimi zajął.
- Idź do Anity. Ja sobie poradzę.
- Okejka.
Marco pobiegł na górę.
- Marta pyszne te naleśniki. Chyba nie starczy dla innych.
- O to się nie martw. Jest wystarczająco Łukaszku.
- A no to dobrze. A masz biały ser ? Zjadłbym naszych polskich naleśników.
- A tak się składa że mam.
Obróciłam się, przygotowałam ser i nałożyłam na naleśniki.
- Yhm. Pychota. Zawsze tak świetnie gotujesz ?
- A no zawsze. Mam talent po mamie.
- Chyba częściej będę wpadać na obiady do ciebie.
- Zapraszam.
Poszłam do salonu. Na stoliczku leżał mój telefon. Spojrzałam. Był SMS od Mario. Nie byłam pewna czy mam go przeczytać. Jednak nie mogłam się powstrzymać.
" Przepraszam. Kocham cię. "
Odłożyłam szybko telefon nie odpisując. Wróciłam do kuchni. Siadłam na blacie i przyglądałam się jedzącym Kubie, Łukaszowi, Matsowi, Agacie, Ewie i Marcelowi.
- Marta a ty czemu nic nie jesz ?
- Nie lubię śniadań. Tylko po alkoholu. A że wczoraj nic nie piłam.
- To tak jak Kuba ! On też nie je śniadań. Dopiero jak musi w drodze na trening. Ja wam mówię. Macie coś wspólnego.
- Przypaadek. - zaśmiałam się.
Z góry zeszła Anita i Marco. W salonie obudziła się reszta gości.
- Zapraszam na śniadanie !
Pobiegłam na górę do mojego chłopaka.
- A może masz ochotę na naleśniki ?
- Wiedziałem że coś pachnie ! Czemu nie mówiłaś wcześniej. - wyskoczył z łóżka.
- Smacznegooo ! - krzyknęłam za nim.
W mojej kuchni zrobiło się tłocznie. Wyciągnęliśmy dwie części stołu. Stał się od razu większy. Każdy miał miejsce. Rozstawiłam talerzyki i wystawiłam naleśniki. Goście zjedli śniadanie, ubrali się i pojechali do domu. Jak zawsze została tylko nasz czwórka.
- Wiecie co ?
- Hm ?
- Marta chce sobie zrobić tatuaż. Obiecała mi że dzisiaj to zrobi.
- Seriooo ? Moja dziewczyna się odważyła ?
- Głupi. Ja się nie bałam. Po prostu nie miałam koncepcji. Poza tym nigdy mi się nie podobały.
- No dobrze. Niech ci będzie. Ale i tak robimy dzisiaj tatuaż.
- No dobrze.
Posprzątałam szybko. Był czas do pracy. Pojechaliśmy wszyscy razem. Mieliśmy jeszcze trochę czasu. Zajechaliśmy do mojej małej piekarenki na kawę. Wypiłam jedną dużą. Siedzieliśmy jeszcze chwilę przy samochodzie i pojechaliśmy na SIGNAL IDUNA PARK. Byliśmy pierwsi. Chłopacy poszli się przebrać a my z Anitą wyszłyśmy na murawę. Zaczęłyśmy się tarzać i ganiać. Jak za dawnych czasów. Gdy przyszła reszta Anita musiała lecieć do pracy. Musiała wymasować naszych chłopaków. Siedziałam sama na środku boiska podziwiając wszystko dookoła. Miałam chwilę czasu, bo chłopaki były na masażu. jednak nie długą chwilę.
- Dzień dobry Marta.
- Dzień dobry trenerze.
- Zaczynamy z twoją kondycją ?
- Bardzo chętnie.
- A więc od jutra. jeśli się zgadzasz za chwilę złożymy ci plan.
- Tak zgadzam się. Bardzo dziękuję.
- No dobrze. To my idziemy palować a ty tu siedź. - zaśmiał się.
Siedziałam jeszcze chwilę. Poszłam do mojego biura. Już dawno tam nie byłam. Siadłam za wielkim biurkiem. Otworzyłam teczkę z papierami. Przeczytałam, wypełniłam i odłożyłam. Położyłam głowę na rękach i rozmarzyłam się. Z toku wyrwało mnie pukanie.

______________________________________
Jutro znów jadę do Warszawy :) Jadę na mecz Polska - San Marino. Myślicie że polacy się popiszą ? ;) 

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 24

Zamarłam. Nie mogłam na to patrzeć.
Gdy drzwi się otworzyły, zobaczyłam Mario bzykającego i całującego jakąś blondynę. Nie myślałam, że może upaść, aż tak nisko, by piep*zyć obcą dziewczynę.
Wybiegłam z klubu. Oparłam się o samochód. Za rękę złapał mnie Marco.
- Marta.
- Co on odpierdziela. . .
- Martuś kochanie. . - przytuliłam się do przyjaciela.
- Nie wiesz. Nic mi do tego. Jestem przecież z Moritzem.
- Kochanie mnie nie oszukasz. Jestem twoim bratem. Wiem, że kochasz ich obu.
- Marco. - rozpłakałam się.
- Wiem mała. Znam cię już dość dobrze. Cichutko. Jest pijany. Nie wie co robi.
- . . .
- Gdybyś go nie kochała, nie spędziła byś tego tygodnia z nim. Chodź, odwiozę cię do domu. Poczekaj tu na mnie, ja zaraz przyjdę.

* U Marco *
Zanim pobiegłem za Martą, wykrzyczałem mu w twarz : IDIOTAA!!
Poszłem na górę. Powiedziałem Anicie, co się dzieję. Musiała zostać, by być jako kierowca. Miała powiedzieć Moritzowi, że Marta się źle poczuła i szybko ją odwiozłem, i że również nie może do niej jechać, bo musi odwieźć resztę. Gdy wróciłem do samochodu, Marta siedziała na ulicy oparta o drzwi. Podeszłem, poniosłem ją, przytuliłem i pocałowałem w czoło. Pomogłem jej wsiąść i zawiozłem do domu. Poszłem z nią na górę i usiadłem na łóżku. Delikatnie objąłem jej twarz, gładząc palcem po jej policzku. Kochałem ją. Szybko usnęła. Była bardzo zmęczona. Wyszłem, zamknąłem drzwi na klucz i pojechałem z powrotem do klubu. Ktoś musiał ich przywieźć.
Gdy wszedłem po schodach, zatrzymał mnie Moritz.
- Marco ! Jak Marta ?
- Zawiozłem ją. Poczekałem, aż uśnie. Jest dobrze.
- Ok. Dzięki stary. - przytulił mnie.
- Nie ma problemu Mo. Chodź, pozbieramy towarzystwo.
Pozbieraliśmy wszystkich. Wsadziliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Marty i Anity. Zostawiliśmy je tam. Przypomniało mi się, że jest tam jeszcze Mario. Byłem na niego cholernie zły. Ale postanowiłem się wrócić. Zostawiłem Anitę i Moritza, by pilnowali gości i domu. Wsiadłem do samochodu i pojechałem spowrotem do klubu. Podeszłem do baru, gdzie stał Patrick. Barman.
- Siema Patrick. Widziałeś Goetze ?
- Tak. Posadziłem go z tyłu. Jest nawalony w trzy dupy. A Marta mnie prosiła, żebym ich nie spił. Nie wiem, jak on to zrobił.
- Nie martw się stary. Nie jest zła. Wie, że to nie twoja wina. Nie mam pojęcia, jak on to zrobił.
- A to dobrze.
- To mogę go zabrać ?
- Tak pewnie. Idź.
Puścił mnie na zaplecze. Zobaczyłem pijanego kupla. Podszedłem do niego, złapałem go i zaciągnąłem do samochodu. Nie mogłem go zawieźć do Marty, więc pojechaliśmy do niego.
- Goetze ku*wa. Wyśpij się i zadzwoń do mnie. Jestem ciekawy, jak się wytłumaczysz.
On już nie kontaktował. Zostawiłem go. Wyszłem i pojechałem do Marty. W domu było cicho. Wszyscy już spali. Tylko Anita i Moritz siedzieli w kuchni i rozmawiali.
- Boże jaki on spity. Nic do niego nie dochodziło.
- A szkoda gadać. Gdzie go zostawiłeś ?
- Zawiozłem go do siebie. Niech sam się martwi, jak jest taki głupi i tyle pije.
- Pojadę do niego na trochę, żeby mu się nic nie stało. Będę spowrotem za 2 godziny kochanie.-powiedziała Anita.
- A no dobrze. Chodźmy spać.
Poszedłem do pokoju Anity, a Moritz do Marty.
Rano obudziłem się jako pierwszy. Nie chciałem budzić Anity. Miała jeszcze czas. Była 7... A mieliśmy na 11. Gdy schodziłem na dół, z sypialni obok wyszła Marta. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Zeszliśmy na dół, zrobiłem jej herbatę, a sobie śniadanie.
- Jak się czujesz mała ?
- Szkoda gadać. . . Nie mogę pozbyć się tego obrazka. . .
- Hej kochanie. Już dobrze. Idiota i tyle.
- Mówiłeś coś . . . - nie dałem jej skończyć.
- Nie, nic nie mówiłem Mo. Anita wie, ale nikt inny.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też siostrzyczko.
- Dziękuję ci.
- Nie ma za co Marta. Nie ma za co.
Zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go i zobaczyłem numer Mario. Wyszłem z domu. Siadłem na schodku i odebrałem.
- Goetze, coś ty najlepszego narobił ?
- Nic nie pamiętam.
- Bzykałeś jakąś blondynę. Marta to zobaczyła.
- O KURWA.
- No właśnie. Baranie ty.
- Jak ona się czuję ?
- No skłamię, jeśli powiem, że dobrze.
- Co ja narobiłem ?
- Ni nic dobrego. Dobra Mario kończę. Siedzi sama muszę do niej wracać.
- Dobra. Przeproś ją.
- Dobra.
Rozłączyłem się i wróciłem do kuchni. Osłupiała patrzyła w okno. Nie wiedziałem co mam zrobić.

* U Marty *
Byłam zszokowana. No, ale nie da się wrócić czasu. Byłam zła, że zgodziłam się na tą imprezę. Pod bramę podjechała lara. Przyjechały moje samochodziki. Wyleciałam w piżamie przed dom. Otworzyłam wjazd.
- Wszystkie pani ?
- Tak. Wszystkie moje.
- No to co, zjeżdżamy ?
- Tak. Tak. Poproszę.
Moje samochodziki zjechały. Zaparkowałam je w wielkim garażu.
- To ile się należy ?
- Nic. Wszystko jest opłacone.
- Tak ?
- Tak.
- To proszę. Napiwek dla pana. I dziękuję bardzo.
- Dziękuję i polecamy się na przyszłość.
- Bardzo chętnie.
Zawołałam Marco, by pokazać mu nasz wspólny prezent na zbliżające się urodziny Anity.

_______________________________________________________________
Przepraszam że nie dodaję codziennie ale jestem na urlopie :) We wtorek z powrotem do stolicy <3 Mam nadzieję że się podoba :) Pozdrawiam

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 23

Za oknem zobaczyłam pełno samochodów. Wszystkie były drogie. Przyjrzałam się i zauważyłam, że siedzą w nich piłkarze Burussi z rodzinami. CO ONI TU ROBIĄ ? CO ONI PLANUJĄ ?
Pobiegłam do łazienki, gdzie Moritz brał prysznic.
- Mo co wy planujecie.
- Nic. Zobaczysz.
- Mo, ja już zobaczyłam. Cała Borussia jest pod naszym oknem.
- Nosz.. Mówiłem im, żeby się nie śpieszyli.
- To powiesz mi ?
- Nie. - patrzyłam na niego zła. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Był nagi. Bardzo mi się ten widok podobał. Siedziałam z jabłkiem w ręku naprzeciwko prysznica. Przyglądałam mu się.
- Co się tak przyglądasz kochanie ?
- Dawno cię tak nie widziałam. - uśmiechnęłam się.
Moritz skończył brać prysznic, ubrał się i wyszedł z łazienki. Oczywiście przed tym zaczęliśmy się całować. Wyszliśmy z domu. Śmiałam się bez końca. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy.
Jechaliśmy przez polne drogi i góry. Dojechaliśmy do wielkiej łąki. Wszyscy zaparkowali samochody. Szybko zaczęli wysiadać i rozkładać koce. Czyli przyjechaliśmy spędzić piknikowy dzień na łące. Cudowne.
Podeszłam do Leitnera i uwiesiłam mu się na szyi.
- Dziękuję.
- Za co kochanie.
- Że mnie tu zabrałeś. - pocałowałam go i udałam się do reszty. Byli wszyscy. Bez wyjątków. Podbiegłam do Mario i jemu również uwiesiłam się na szyi.
- O jaka ciężka.
- Cicho.
- Żartuję. Jak ci się podoba ?
- Bardzo. - pocałowałam go w czubek nosa i już leciałam gdzieś indziej. Podeszłam do Kuby.
- Co tam Kubulku ? - zapytałam po polsku.
- Nic, a tam Martuś ?
- Nic. Wszystko suuuper.
- Cieszę się. - podeszli Łukasz, Agata i Ewa.
- Ewa mówię ci, oni muszą być rodziną. Zobacz. Te same wyrazy twarzy. Zobacz ! Marta ma dwa pieprzyki na kostce, które wyglądają jak guziki. Kuba też takie ma !
- O czym wy mówicie . . . ? - spytałam bardzo zdezorientowana.
- Zobacz ! - Aga podciągnęła nogę Kuby i pokazała mi pieprzyki. - Widzisz ?
- Tak, ale. . .
- Nie wiem Marta, o co jej chodzi. Ubzdurała sobie, że widziała cię na zdjęciach u mojej babci.
- Kuba ! Nie ubzdurałam sobie. Spójż. Nawet tak samo stoicie w tej chwili. - zerknęłam na Kubę. Stał identycznie jak ja. Cały ciężar trzymał na jednej nodze, drugą miał skuloną. Ręce założone. Wyglądałam tak samo.
- Nie wiem. Nie rozumiem. Ale dziwne. - zaczęłam się śmiać.
- Strasznie. Ale mniejsza z tym. Chodźcie do reszty.
Podeszliśmy do pozostałej części drużyny. Siadłam koło Anity. Delikatnie się o nią oparłam.
- O matko jaki grzyb. Nie ma siły nawet siedzieć.
- Cicho. Nie marudź. Co tam ?
- Świetnie jak zawsze, a tam ?
- Spoko. Spoko.
- A no to dobrze.
- A no dobrze dobrze.
Opierałam się o nią i rozkoszowałam się słońcem. Tak pięknie prażyło. Rozmawiałyśmy o wszystkich pierdołach, jakie przyszły nam do głowy, oczywiście po polsku. Lecz długo nie mogłam tego robić. Dzieci naszych piłkarzy chciały się bawić. A że dzieci mnie kochały, byłam pierwszą osobą do której podeszły. Pociągnęłam Anitę za rękę i odeszłyśmy z dzieciakami od dorosłych. W samochodzie znalazłam piłki, rakietki i tym podobne. Świetnie bawiłam się z dziećmi. Najpierw w ganianego, potem w chowanego, a na koniec kopaliśmy piłkę. Padłam zmęczona na koc obok Matsa i Marcela.
- Ło matko jak się zmęczyła. Jakbym maraton przebiegła. Śmiejesz się ? To teraz twoja kolej.
- Nie śmieję, nie śmieję. Szacun mała.
- No i tak ma być. Hahahaha. - zaczęliśmy się śmiać. - A ty co się śmiejesz. Chcesz, aby ci dzieci dokopały ?
- Nie no, coś ty Martuś. Nie śmieję się z ciebie.
- No to masz szczęście. - zaśmiałam się. Miałam świetny humor. Nie chciałam, aby ten dzień się kończył. Ale pomału słońce zachodziło. Zaczęliśmy się zbierać.
- Idziemy gdzieś na miasto ? - zaproponował Reus.
- Marco ma mnie już po prostu dosyć.- powiedziała Anita.
- O matko. Skąd wy macie tą energie ?
- Trzeba ci wyrobić formę.
- Wiesz Reusik. My mamy dzieci. . .
- Ale to nie problem. Możemy je podrzucić do mojej mamy. Świetnie się tam będą bawić.
- No właśnie. Weźcie ludzie. Jutro dopiero na 11. Bawmy się. - wtrącił się Mario.
- Masz ochotę ? - zapytał mnie Moritz.
- No niech będzie. Nie codziennie mamy okazję się wszyscy spotkać.
- No to widzicie. Jedziemy do domów przebrać się i spotykamy się u. . .
- U Marty. Jak zawsze. - zaśmiał się bardzo głośno Hummels.
- No dobrze niech będzie. To weźcie rzeczy i przenocujecie u nas. A rano pojedziemy na trening. Dziewczyny odbiorą dzieci od mamy Marco.
- No dobrze. Niech tak będzie. To jedziemy.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Wstąpiliśmy do Moritza, by się przebrał. Szybko pojechaliśmy do nas. W domu była już Anita i Marco.
- O jak dawno was tu nie widziałam. Anita, przeprowadziłaś się ?
- Bardzo śmieszne. Normalnie się uśmiałam.
- Tak ? To dobrze.
- Grzybie, bo się naprawdę wyprowadzę.
Pobiegłyśmy na górę się przebrać. Ubrałam się jak zawsze na lajcie.
- Piękna moja.
- A no dziękuję.
- A no proszę.
Przyjechali wszyscy. Zapakowaliśmy się do samochodów. Było parę osób, które powiedziały, że nie piją. Byłam jedną z nich. Byłam jedną z nich. Marco, Moritz i Anita również.
Gdybym wtedy wiedziała co tam zobaczę. . .
Dojechaliśmy do ulubionego klubu. Jako, że byliśmy Borussia weszliśmy od razu. Siadłam przy barze. Barmana znałam już dosyć dobrze.
- Siema Patrick.
- O siema. Borussia się bawi ?
- A no bawi. . . Mają jutro na 11, więc szaleję.
- Ahaha. Co mam podać.
- No mi to sok. Jestem kierowcą. Ale chciałam cie poprosić, żebyś ich trochę pilnował. Jutro jest trening, a potem mecz.. Niech się nie schleją.
- Pewnie Marta, nie ma problemu. A jaki sok ?
- Hm.. Może pomarańczowy ?
- Jak sobie życzysz. - nalał soku. - Proszę.
- Dzięki Patrick. Jesteś wielki.
- Nie ma sprawy Marta. Serio.
- Ok. Dzięki jeszcze raz. - oddaliłam się od baru i udałam się do stolika na górze.
- A ty co tak o soku ?
- Ktoś was musi zawieść do domu.
- O jaka kochana. Myśli o nas.
- A kiedyś tego nie robiłam ?
- Nie no zawsze.
- No właśnie. Anita chodź. Pogadamy.
Poszłam z siostrą na bok. Siadłam na poręczy.
- Co tam mała ?
- Kłóciliście się z Marco od ostatniego czasu ?
- Nie było nic poważnego od czasu tatuażu. Jest naprawdę super.
- A to dobrze. Cieszę się.
- A co ?
- Nie nic.
- Ok. A teraz mi powiedz, co Mario na to że ty i Moritz wróciliście do siebie.
- Powiedział, że wszystko w porządku.
- Wiesz, że tak nie jest ?
- Wiem. Jestem głupia. Powinnam zostawić ich obu, a nie przebieram.
- Oj weź nie gadaj. Powiedziałaś Mario na początku, że kochasz Moritza. Ale z drugiej strony dałaś mu nadzieję.
- I czuję się winna.
- Nie powinnaś. Teraz będzie już tylko lepiej kochanie.-przytuliła mnie.
- Ale się czuję. No, ale dobrze.
Podszedł Moritz.
- Czy pani ze mną zatańczy ?
- Pewnie, pewnie. - oddałam szklane Anicie, a sama udałam się na parkiet z Moritzem. Tańczyliśmy długo. Gdy wróciliśmy do stolika Goetze nie trzymał się na nogach. Wtedy skończyła się dla mnie impreza. Wiedziałam, że to nie wina Patricka. Sam na pewno nie chodził do baru, tylko ktoś przynosił dla wszystkich. A on pił. Nie chciałam nic mówić, bo wiedziałam, że będzie dym. Siadłam przy stoliku i patrzyłam na niego. Podeszła do mnie Ewa. Rozmawiałyśmy chwilę. Gdy spojrzałam na miejsce Mario, było puste. Złapałam Marco za rękę i udaliśmy się w stronę toalet. Pomyślałam, że poczuł się źle. Marco otworzył drzwi. Gdy to zobaczyłam zamarłam.

_________________________________________________________________
Zostawiam wam 23 :) Nie wiem czy jutro dodam rozdział, gdyż jadę do stolicy :) Zapraszam :D

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 22

- Hej kochany. Jak tam ?
- Dobrze. Wszystko w porządku. Pięknie wyglądasz kochanie.
- Dziękuję. Bardzo mi miło.
- Powinnaś częściej nosić sukienki.
- A przestań. Mam ich dużo, ale nie noszę. Wolę spodnie.
- Ah głupiutka moja. Chodź na trening, bo jak się spóźnimy, będę musiał robić dodatkowe kółeczka.
- No dobrze. - w tym momencie podszedł Moritz.
- Cześć stary.
- Siema. - przywitali się w swój standardowy sposób przytulając się. Wiedziałam, że wszystko jest po staremu.
Zaniosłam torbę do gabinetu. Miałam dzisiaj spotkanie służbowe z innym klubem. Udałam się do sali konferencyjnej. Przygotowałam wszystko. Gdy spotkanie się, skończyło pan Zorc mnie zatrzymał.
- Świetna robota Marta. Już wiem, że mogę cię zostawić samą. Nigdy nie mogłem sobie wziąć urlopu, bo nikt nie mógł tego zrobić tak jak ja. Ale ty robisz to świetnie. Bardzo się cieszę.
- Dziękuję. Miło mi.
- A teraz leć do Juergena. Przyda mu się twoja pomoc.
Zbiegłam na dół do drużyny. Jak zawsze się wygłupiali. Podeszłam do trenera podałam mu rękę.
- Mogę.
- Pewnie Marta. Ty zawsze.
- Dziękuje.
Podeszłam bliżej i krzyknęłam
- EEEEJ CHŁOPAKI !
Nic.
- HEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ !
Nic.
No dobra to inaczej. Zaczęłam piszczeć. Od razu każdy na mnie spojrzał.
- No. Nareszcie. To co robimy ?
- Gramy w piłkę, a ty z nami !
- No ciekawe. W sukience ?
- Przecież wiemy, że masz rzeczy na zmianę. Masz własną szafkę. Chodzisz tu na siłownie. - hm. Kurcze. Skąd oni to wiedzą. Prześwietlili mnie. No cóż. Więc nie mam wyjścia.
- Hm. No dobra. Bądźcie grzeczni, a ja pójdę się przebrać.
Pobiegłam do szatni damskiej i przebrałam się . Wyszłam z kabiny i udałam się na murawę.
- No i jest !
- No to zaczynamy.
- O matko. Jak ja dawno nie grałam.
- Więc nadrobisz. Wybierajcie drużyny. Marta. Zbieraj swoich.
- No dobra. Roman, Kuba, Łukasz, Robert, Moritz, Mario, Marco, Marcel, Mats i Leo.
- Dobra. To zaczynamy.
Ciężko mi było wejść w grę. Ja mała dziewczynka. Mała, bo mam 158 cm. Już jako nastolatka miałam z tym problem. Aż pewien kolega powiedział : Ale nie martw się. Małe jest piękne. Od tej pory byłam dumna z bycia małym człowiekiem.
Kopałam dosyć dobrze. Nasza drużyna wygrała. Byłam bardzo dumna.
- Dobra dzieciaki. Chłopaki do szatni, a ty Marta zostań chwilkę.- chłopcy się rozeszli.
- Marta. Chciałem cię spytać, czy nie chciała lub mogłabyś częściej z nimi grać. Świetnie na nich działasz. Ruszali się. Naprawdę trenowali.
- Bardzo chętnie. Ale to musi mi trener pomóc w formie. Po jednym meczu jestem taka zmęczona, że nie mogę.
- Dobrze. Popracujemy nad tym. Świetny pomysł.
- To bardzo mi miło.
- Goń się przebrać i widzimy się jutro o . .
- Byle nie rano.- zaśmiałam się.
- No dobrze. To o 11.
- Oh dziękuję. Przekaże chłopakom. Bardzo dziękuję.
Pobiegłam się przebrać. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam w rzeczy, które miałam spakowane na wypad z Mo. Gdy wyszłam, chłopaki stali w grupie i plotkowali.
- Co już plotkujecie dupy ? Obgadujecie kogoś.
- No ! Ciebie.
- Ło matko. Jakie plotkary się znalazły. Co wam już nie pasuje ? - rozmowa toczyła się pomiędzy mną i Marco.
- No co ma nam nie pasować ? No wszystko.
- O bosz. Ale wy macie problemy. - zaśmiałam się. Całość była jednym wielkim żartem.
- Joke mała. Nie. Gadamy, bo ciekawi jesteśmy, co chciał trener.
- A nie interesujcie się, bo kociej mordki dostaniecie. Jutro na 11.
- O jak dobrze. Wyśpię się. - jak zawsze, jeśli chodziło o spanie odezwał się Łukasz. - A zapomniał bym. Moja Sara ma urodziny.. - na parking weszła Anita. Też już skończyła pracę. - O poczekajmy na Anitę, nie będę musiał mówić dwa razy.
- Cześć siostra. Hej chłopaki. Co tam ?
- Nic Niutka. Słuchaj, bo Łukasz się wypowiada. - zaśmiałam się.
- Jak przemawia to ja słucham.
- A więc jak już mówiłem, moja Sara ma urodziny. Robimy wielką imprezę. Macie wszyscy być. Bez wyjątków. Obiecałem Sarze, że każdy wujek i ciocia będzie, więc nie rozczarujcie mnie. Co do daty ugadamy się. Po naszych urlopach.
- Dobrze, dobrze. Będziemy.
- No to dobrze.
Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do Moritza. On poszedł wziąć prysznic, a ja położyłam się na kanapie. Dali mi straszny wycisk na treningu. Byłam ciekawa, gdzie mnie zabiera. Poszłam do kuchni, złapałam za jabłko i spojrzałam za okno.
- O matko !
______________________________________________________
Ciekawi co zobaczyła Marta ? zapraszam na koleje rozdziały :)

środa, 20 marca 2013

Rozdział 21

Po treningu czekałam na Moritza. Nadal nie byłam pewna, co mam mu powiedzieć. Wybaczyć czy nie? Z jednej strony chciałam to zrobić, ale z drugiej miałam nadzieję zakochać się w Mario.
- Marta, możemy jechać?
- Tak, tak. Pewnie.
Wsiadłam do samochodu Mo i pojechaliśmy do mnie. Gdy byliśmy na miejscu, od razu weszłam do domu. Poszłam prosto do kuchni. Sięgnęłam po zimny sok. Uznałam, że lepiej będzie, gdy to ja rozpocznę rozmowę.
- Mo, ja nie mam pojęcia ,co mam ci powiedzieć. . .
- Marta przepraszam cię. Zachowałem się jak skończony dupek. Nie Powielinem tego mówić. Nie panowałem nad sobą. . .- słysząc jego słowa, rozpłakałam się.
- Ja po prostu nie pojmuję, jak mogłeś mnie nazwać kurwą... Jak ?
- Marta. Ja sam nie wiem. Jestem kretynem. Straciłem taką cudowną dziewczynę, jak ty. . . Dziękuję Bogu, że był przy tobie Mario. Nie darował bym sobie, jeśli by ci się coś stało. . .
- Chciałabym ci wybaczyć. Ale już zawszę się będę bała, że znów mi to zrobisz. Mówiłeś, że mnie nie zranisz.
- Obiecuję, że tego nie zrobię. Nigdy. Obiecuję. - dalej płakałam. Moritz podszedł i przytulił mnie. W jego ramionach byłam najszczęśliwszą osobą na całym świecie. - To jak kochanie ?
- Wiedz, że trzeciej szansy nie dostaniesz w razie czego.
- Nie będę jej potrzebował. Dziękuję ci. Kocham cię.
- Ja ciebie też.- pocałował mnie i czułam się jak w niebie.
- Nareszcie cię odzyskałem.
Poszliśmy do salonu oglądać telewizję. A raczej po to, by mieć pretekst do bycia blisko. Napisałam SMS do Mario.
" Pogodziliśmy się. Dziękuję ci za wszystko. Kocham cię i zawsze będę przy tobie. Nie zapomnij o mnie :** "

* U Mario *
Odczytałem wiadomość ze smutkiem.
Nie mogłem być na nią zły. Przecież rozmawialiśmy o tym nie raz. Powiedziałem, że nie przeszkadza mi jej miłość do Moritza. jednak żałowałem ,że to nie ja byłem jej wybrankiem. Cieszyłem się z Moritzem. Miał najwspanialszą dziewczynę w galaktyce.

* U Marty *
Był już wieczór, a ja nie mogłam się nacieszyć Moritzem.
- Zostaniesz ?
- A mam ?
- Raczej tak. Anita na pewno nie wróci. Oni są jak małżeństwo.
- Hahaha. To dobrze, że się dobrali. Zostanę.
- Na którą mamy jutro ?
- Niestety na 8..
- O matko. Jak ja wstanę ? Chodź zrobię kolacje i idziemy spać.
Poszliśmy do kuchni, zjedliśmy kolacje i udaliśmy się na górę. Wspólnie wskoczyliśmy pod prysznic. Wygłupialiśmy się tak, że cała łazienka była mokra. Byłam niesamowicie szczęśliwa.

* U Anity *
Dostałam wiadomość od Marty. Cieszyłam się, że się pogodzili. W końcu wszystko było w najlepszym porządku...no nie całkiem. Został Mario. Szkoda chłopaka. Jest super człowiekiem. Ale i jemu się w końcu poszczęści.
- To co dzisiaj robimy ? - zapytał Marco przytulając mnie od tyłu i całując w szyję.
- Może poszalejemy w centrum handlowym? Dawno nie byłam na zakupach. Może mi doradzisz.-zaproponowałam.
- Hmm...
- Jest tam taki super sklep. Victoria Secrets się nazywa. - powiedziałam, odwracając się do Marco i całując go namiętnie.
* U Marty *
O 7 zadzwonił budzik. Pocałowałam Moritza na powitanie i zeszłam na dół. Byłam zmęczona. Całą noc myślałam o Mario. Byłam ciekawa, jak się czuje. Miałam nadzieję, że wszystko u niego w porządku. Zrobiłam śniadanie dla Mo, a sama wypiłam herbatę. Poszłam na górę ubrać się.. Było bardzo gorąco, więc postanowiłam założyć sukienkę. Żakiet wzięłam w rękę. Pierwszy raz miałam rozpuszczone włosy.
- O mamusiu. Jak ty pięknie wyglądasz kochanie. - powiedział Moritz, jedząc śniadanie, gdy schodziłam po schodach. Uśmiechnęłam się i zarumieniłam. Podeszłam do niego. Pocałował mnie delikatnie, ale namiętnie. Nalałam herbaty do kubka i siadłam na przeciwko.
- Nienawidzę rano wstawać. . . - wymamrotałam chowając twarz w rękach. Chciało mi się spać.
- Ja też. Ale 8 to i tak nie najgorzej. Zanim się pojawiłaś, trener zaczynał treningi o 6.
- Nie wstała bym. Po prostu bym nie wstała. . .
- Hehe. Masz jakieś plany dzisiaj ?
- Nie. Znaczy tak. Do pracy . .
- A potem ?
- Nie mam żadnych planów. Moja kuzynka i przyjaciółka jest z Marco. . . A Pola jest w Warszawie. . .
- Powinna tu przyjechać. Ty byś kogoś miała. Z mieszkaniem nie ma problemu. Rozmawiałem z Marco i chce zaproponować, by Anita się do niego wprowadziła. I tak się nie rozstają na krok, więc nie byłoby żadnej różnicy..
- Serio ? A to nam się gołąbki dobrały. Cieszę się. A co do Poli.. Nigdy by tu nie zamieszkała. Nienawidzi niemieckiego...
- Zaproś ją. Niech przyjedzie, zobaczy... Może się jej spodoba.
- w sumie, czemu nie. A co do naszych dzisiejszych planów. To co dzisiaj robimy ?
- Zabiorę cię w jedno fajne miejsce.
- Ło. Gdzie ?
- Zobaczysz. Weź sobie rzeczy. Po treningu pojedziemy do mnie. Tam się przebierzemy.
- No dobrze. Zaraz coś wezmę. Kocham cię.
- Ja ciebie też mała. Dziękuję ci. - powiedział wychylając się nad stół. Zrobiłam to samo. Nasze usta się ponownie zetknęły.
- Ale za co ?
- Że wybaczyłaś mi.
- A zapomnijmy o tym. Jakoś to będzie.
- Cieszę się. Nie zapomnij. Jutro przyjadą twoje autka.
- Wieem. Już nie mogę się doczekać. Mam już gotowe miejsca na nie.
- Piękne te samochody. A ten dom dopiero.
- Tak. Nasz warszawski dom jest cudowny. Szukałyśmy go latami. Jeszcze jak byłyśmy w liceum, jeździłyśmy regularnie do Warszawy oglądać domy.
- Powiedz mi coś. Pracujesz od 3 tygodni, a masz 4 samochody, 2 wielkie domy. . .
- Długa historia. Straszne zamieszanie. . .
- Aha. Rozumiem.
- Tak. Kiedyś ci opowiem.
- Jestem ciekawy. A teraz powiedz mi, gdzie byłaś na swoim wypadzie ? Pojechałaś prosto do Warszawy ?
- Nie. Najpierw pojechałam do rodziców. Strasznie tęskniłam. Ale od razu jak do nich wpadłam, miałam potrzebę gdzieś jechać. Byłam strasznie roztrzęsiona. Kupiłam im samochód, odebrałam go, spotkałam się z kolegą trenerem i dopiero wtedy pojechałam do Warszawy.
- To tak jak ja. Zawsze jak przyjeżdżam do rodziców mam ochotę wracać. Tęskni ci się za nimi, a zaraz jak wpadniesz spada ci sufit na głowę. Znam to.
- Więc widzisz. Skąd wiedzieliście, gdzie macie jechać ?
- Nie pamiętasz ? Czytałem twój kalendarz. Był na nim adres z Polski. Ulica wydała mi się śmieszna i dlatego go skojarzyłem.
- Oo. Całkiem zapomniałam. No dobrze. Musimy jechać. Idę zebrać rzeczy.
Pobiegłam na górę i zebrałam szybko jakieś rzeczy. Wrzuciłam wszystko do torebki i zeszłam na dół. Moritz też był gotowy. Wsiedliśmy do pięknego Audi Mo i pojechaliśmy do pracy. Przy wejściu na stadion zauważyłam Mario. Wysiadłam z samochodu i podbiegłam do niego. Przytuliłam go i pocałowałam w policzek. Chłopak zrobił to samo całując mnie w czoło.
_________________________________________________________________
Mam nadzieję, że dalej czytacie i wam się podoba :) pozdrawiam :)

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 20

Nie wiedziałam, co mam odpisać. Z jednej strony chciałam się z nim spotkać i go zobaczyć, a z drugiej nie umiałam mu wybaczyć. Chciałam się zakochać w Mario i być z nim szczęśliwa. Jednak postanowiłam odpisać.
U mnie wszystko dobrze. Czuję się świetnie. Bardzo dziękuje i miło mi. Co do spotkania.. Daj mi jeszcze trochę czasu.

Miałam nadzieję, że zrozumie. Odłożyłam telefon i wskoczyłam na plecy Mario.
- Co dziś robimy piękna ?
- Może pojedziemy gdzieś z Anitą i Marco ?
- Świetny pomysł. Fajnie byli wczoraj zaskoczeni, nie ?
- Haha. Bardzo fajnie. - pocałowałam go w policzek i położyłam głowę na jego ramieniu. - Jest mi z tobą tak dobrze. Za dnia, w nocy. . .
- Mi też. Już dawno nie byłem taki szczęśliwy. - posadził mnie na blacie. Objęłam go nogami w pasie przyciągając do siebie. Pocałował mnie namiętne, głaszcząc moje uda.
- To jak, gdzie jedziemy ?
- Może zaprosimy ich do nas. Mamy basen, drinki, muzykę.. Będziemy się dobrze bawić.
- Jestem za. Kocham ten dom. Mogłabym tu zamieszkać.
- Nie ma najmniejszego problemu.
- Miałbyś mnie dość po jakimś czasie.
- Nie wydaję mi się. - powiedział całując mnie w szyję. - Idź zadzwoń do Anity, a ja pozmywam.
- No dobrze. - poszłam do salonu po telefon, wybrałam numer do Anity, która od razu odebrała.
- Siemka mała. Co tam ?
- Hej. Nic, nic nuda. Wiecie, dzisiaj jest nasz ostatni wolny dzień. Może przyjedziecie do nas i zrobimy sobie garden party. W basenie z drinkami i muzyką...
- No pewnie. Bardzo chętnie. Zaraz pozbieram rzeczy i przyjedziemy. Potrzebujesz czegoś ?
- Ahm. Tak. . . Przywieź mi świeżą bieliznę, coś do ubrania i coś do pracy na jutro, w razie jak noc bym spędziła tutaj.
- Dobrze, dobrze. Coś ci wybiorę. Zaraz będziemy.
- Okeej. Więc czekamy.
Rozłączyłam się i wróciłam do kuchni.
- Za chwilę przyjadą. Bardzo się ucieszyli.
- Fajnie. A co z Mo ?
- Nie rozmawiajmy o nim. Proszę. - powiedziałam muskając jego usta.
- Dobrze. Jak pani sobie życzy. - uszczypnęłam go i zaczęłam uciekać. Ganialiśmy się dłuższą chwilę. W końcu wylądowałam ubrana w koszulę Mario, w basenie.

* U Anity *
Gdy zajechaliśmy pod dom Mario, usłyszeliśmy muzykę grającą w ogrodzie. Zastaliśmy tam wygłupiającą się "parę".
- Pasują do siebie. - powiedział Marco, uśmiechając się w moją stronę.
- A no pasują.-powiedziałam, choć nie byłam pewna, co o tym myśleć.

* U Marty *
Gdy zobaczyłam Anite i Marco wchodzących do ogrodu, speszyłam się i skuliłam. Koszula była mokra, opięta i prześwitująca. A przecież byłam pod spodem naga.
- To ja pójdę po strój. - zaśmiałam się, biegnąc do domu. Anita poszła za mną.

* U Mario *
- Siema stary. Jak tam ? - zapytał Marco, śmiejąc się z całej sytuacji.
- Jest cudownie.
- Cieszę się. Jak sprawa Moritza ?
- Pytałem ją rano, ale poprosiła, by o nim nie rozmawiać. Jest mocno zraniona.
- No ciekawy jestem, jak to się potoczy.
- Ja też.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, głównie o mnie i Marcie. Byłem zły, że nasz urlop się kończy. Ale już niedługo koniec sezonu i wtedy miałem zamiar zabrać ją na długie wakacje. Marta wybiegła w nowym stroju. Wyglądała świetnie.

* U Marty *
Podgłosiłam muzykę i zaczęłam tańczyć. Miałam świetny humor. To Mario tak na mnie działał. Wskoczyłam do basenu ciągnąc za sobą Anitę.
Dzień był piękny. Bawiliśmy się wyśmienicie. Wieczorem nie mogliśmy się rozstać. Cały czas gadaliśmy i śmialiśmy się. Było już późno, a jutro do pracy.
- Dobra, wiecie co. My jedziemy. Jutro w pracy i tak się zobaczymy. Nie wiem jak wstaniemy na 10, ale jakoś musimy. Będzie głupio, jeśli się spóźnimy. Marta jedziesz do domu ? - zapytał Marco czekając na moją odpowiedź.
- No coś ty. Ona nigdzie nie jedzie. Zostaje ze mną. - uśmiechał się Mario, przyciągając mnie do siebie.
- No dobrze. Nie będziesz sama. - powiedziała Anita, ruszając brwiami. Czyli planowali coś na dzisiejszą noc.
Marco i Anita pojechali, a my posprzątaliśmy. Byłam mocno zmęczona, tak samo jak Mario. Padliśmy na łóżko w jego sypialni. Zdjęłam strój i wślizgnęłam się pod kołdrę. Przytuliłam się do Mario, który mnie pocałował.
Rano obudził mnie budzik. Musiałam nastawić go, byśmy się nie spóźnili do pracy. Delikatnie odkryłam kołdrę i wstałam. Podeszłam do Mario pocałowałam go.
- Hmm. Kocham takie pobudki.
- Wstawaj. Nie możemy się spóźnić. Idę się ubrać i zrobić śniadanie. A ty wstawaj. - pocałowałam go jeszcze raz. Tym razem to odwzajemnił. Ubrałam się i zeszłam na dół. Przygotowałam śniadanie dla Mario, a sama wypiłam kawę. Chłopak zszedł z torbą na ramieniu. Rzucił ją pod drzwi i zasiadł do śniadania, po którym pojechaliśmy na stadion. Byliśmy jednymi z pierwszych. Wszyscy mieli problemy ze wstaniem. Gdy weszliśmy na stadion byli już Mats, Robert, Kuba i Łukasz. Zdziwiłam się, że jest już Łukasz. Nigdy nie chciało mu się wstać i zawsze się spóźniał.
- Cześć chłopaki. Matko Łukasz ? Co ty tu robisz tak wcześnie ?
- Hahaha. Bardzo śmieszne. Wstałem punktualnie i jestem.
- Bardzo się cieszę. Idźcie się przebrać i na boisko. Zrobię wam rozgrzewkę. - zaniosłam torbę do gabinetu. Kiedy schodziłam, zauważyłam Moritza. Podszedł do mnie i się przywitał.
- Cześć Martuś. Jak tam u ciebie ?
- Hej. Wszystko dobrze, a u ciebie ?
- Też w miarę dobrze. Możemy się po treningu spotkać ?
- Hm.. no dobrze. Będę na ciebie czekać. Pojedziemy do mnie.. Mieszkam już prawie sama. Anita jest ciągle u Marco.
- No to dobrze.
Naszej rozmowie przyglądał się Mario. Przywitał się z Mo i stanął przy mnie. Moritz poszedł do szatni, a ja i mój przyjaciel poszliśmy na boisko.
- Co chciał ?
- Spotkać się dzisiaj.
- Zgodziłaś się ?
- Nie miałam wyjścia.
- Na kiedy się umówiliście ?
- Dzisiaj po pracy pojedziemy do mnie. Anity i Marco i tak tam nie ma..
- Ah dobra.
- Jesteś zły ?
- Nie, no coś ty. Kochasz go.
- Dziękuję. Jesteś najcudowniejszy. Ciebie też kocham. - przytuliłam go i cmoknęłam w policzek.- A teraz leć trenować ! - klepnęłam go w pośladek, by pobiegł szybciej.

___________________________________________________
Wiem że większość z was była za Marta - Mario :) I mówię na przód że będzie jeszcze wiele rozdziałów i to nie koniec :) Pozdrawiam :)

jeśli macie pytania zapraszam na mojego ask'a :) 

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 19

Gdy jechaliśmy do domu Mario, na moim telefonie czekała wiadomość od Moritza.
Jak się czujesz ? Wszystko dobrze ? Tęsknie :**
Odpisałam mu.
Wszystko dobrze. Czuję się ok.

Bardzo cieszyłam się z tej wiadomości, ale dalej nie mogłam mu wybaczyć tego, co do mnie powiedział. To wciąż bolało. Dojechaliśmy na miejsce, a ja zrobiłam kolację. Zaraz po niej szybko wskoczyliśmy pod prysznic, gdzie całowaliśmy się i pieściliśmy nasze ciała. Resztę rozkoszy dokończyliśmy w bardzo wygodnym łóżku Mario.
Rano obudziłam się szczęśliwa. Pogodna była cudowna, więc postanowiliśmy resztę dnia spędzić w ogrodzie.

* U Anity *
- Marco.-powiedziałam jeżdżąc palcem po jego ciele. - Pogodzą się?
- Może być trudno. Ale nie mamy na to większego wpływu.
- Długo z Miśką nie gadałam. Ciekawe jak tam.
- Dzisiaj wracamy, więc będziemy już na bieżąco. Ale tu mam cię tylko dla siebie.
- Oj jakiś ty biedny.-powiedziałam, całując go.-Musimy wstawać, bo się spóźnimy.
Podróż, jak to podróż. Byle do domu. Gdy wylądowaliśmy w Dortmundzie, nie mogłam doczekać się, aż zobaczę resztę. Przyjechaliśmy do domu, ale nikogo tam nie było.
- Gdzie ona może być? GPS jej wszczepię pod skórę, albo telefon do ręki przykleję.-powiedziałam.
- Stawiam, że u Mario.
- Dobra jedziemy.
Gdy podjechaliśmy pod dom, samochód stał przed wejściem. Podeszliśmy do drzwi i zadzwoniliśmy.
- Nikt nie otwiera, może są w ogrodzie.
- Prowadź, bo ja tu jeszcze nie byłam.
- Mario, hahahahahah MARIO PRZESTAŃ.
Gdy weszliśmy, zobaczyłam Marte, która siedziała na Mario.
- Marco, wiesz może o co chodzi?- spytałam po cichu.
- Mam nadzieję, że się dowiemy.
- DZIEŃ DOBRY ĆWOKI.-krzyknęłam.- Ale się stęskniłam grzybie. Boże jak ja cię kocham.-powiedziałam po Polsku podbiegając do Marty.

* U Marty *
- O matko. Siema. Co wy tu robicie ? - powiedziałam schodząc z Mario.
- No właśnie przyjechaliśmy. Ale nikogo w domu nie było, więc przyjechaliśmy tutaj. A wy . . .
- Tak. Spaliśmy dzisiaj tutaj. Łóżko Mario jest wygodniejsze. - powiedziałam, puszczając oczko w jego stronę.
- Możecie nam powiedzieć, co tutaj się dzieję? Już nic nie rozumiemy. . .- powiedział Marco, zajmując wolny leżak i usadzając Anitę na swoich kolanach.
- Co ma się dziać ? Wasz przyjaciel powiedział o parę słów za dużo. Byłam w Polsce, ale obydwaj przyjechali po mnie. Zabrałam resztę rzeczy i wróciłam do domu.
- To wiemy. A co dalej ?
-Nic. - powiedziałam siadając Mario na kolanach.
- A to ? - powiedział Marco, pokazując palcem na nas.
- Nie jestem z Moritzem. Robię co chcę.
Anita opuściła głowę w geście rezygnacji.
- Dupek z niego. . . - powiedział Mario pod nosem, całując moje ramię. Znów zaczął mnie łaskotać.
- Mario ! Zachowuj się. Mamy gości. - powiedziałam stanowczo, próbując przytrzymać jego ręce. - A u was jak tam ?
- Nic nowego. Normalnie i dobrze.
- No to się cieszę.
- Musimy się zbierać proszę państwa. Nasza służbowa kolacja nie poczeka. O ile pamiętam, idziesz w towarzystwie pana Błaszczykowskiego i pana Piszczka - powiedział Mario patrząc zazdrośnie.
- Tak panie Götze. Właśnie tak. Ale mam nadzieję, że się tam spotkamy.
- Też mam taką nadzieję.
Pobiegłam do sypialni Mario pozbierać swoje rzeczy. Każdy z nas pojechał w swoją stronę. Ja zabrałam Anitę swoim samochodem do domu, a Marco pojechał do siebie.
- Dobra Marta. Mów co się działo, bo nie wytrzymam.
- A co miało się dziać ?
- Wiesz !
- No co.. Moritz mnie przeprosił. Ale to nadal boli. Kocham go, ale to trudne. Potrzebuje czasu.
- A co z Mario ?
- Rozmawialiśmy o tym. Jest pewny, że tego chce i ma nadzieję, że mnie w sobie rozkocha. Trochę to działa, bo patrze na niego inaczej, ale. . .
- ... kochasz Mo.
- Tak. To Moritz jest w moich myślach. Nie umiem mu wybaczyć, ale są momenty, w których najchętniej bym do niego pobiegła. Ale wtedy przypomina mi się tamto. . . Mario jest cudowny. Seks z nim jest taki, jak z nikim innym. . . Nie mam pojęcia, co mam zrobić. . .
- Kochasz Mario ?
- W pewien sposób tak. . .
- Kochasz Moritza ?
- Bardzo.
- Więc masz odpowiedź.
- Jeszcze poczekam. Chce, żeby wiedział co zrobił.
- No dobrze. Dokończymy potem. Chodź musimy się wyszykować.
Dzisiejszego wieczoru szłam na kolację z Kubą i Łukaszem. Poprosili mnie o to na ostatniej imprezie. Agata i Ewa nie miały czasu. Cieszyłam się, gdyż uwielbiałam tę dwójkę. Zawsze mieli dobry humor. Ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie czekali już na mnie Kuba z Łukaszem. Marco i Anita byli gotowi i stali przy schodach.
- Wow!!
- Panowie spokojnie.
- Mam siostrę laskę.
- MAMY siostrę laskę.-poprawiła Marco Anita.- Ach te nasze geny.
Wsiadłam do samochodu chłopaków i pojechaliśmy. Pod restauracją obydwaj panowie wzięli mnie pod rękę. Z jednej strony Kuba, z drugiej Łukasz. Tak wkroczyliśmy do środka. Oczy wszystkich były skierowane w naszą stronę, a konkretnie na mnie. Błądziłam wzrokiem po sali, szukając Mario i Moritza. Są.
Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam wzrok.
- A więc mamy wszystkich w komplecie. - powiedział Juergen podnosząc kieliszek. - wznieśmy toast, by nasz zespół, już zawsze był taki świetny.
Wznieśliśmy kieliszki i impreza zaczęła się rozkręcać. Nie piłam alkoholu. Chciałam panować nad wszystkim, co się dzieje. Wkroczyłam na parkiet ciągnąć za rękę Łukasza. Kuba porwał Anitę. Gdy tańczyliśmy, przyglądali nam się Mo i Mario. Pomyślałam, że uważają, że dobrze tańczę i wkręciłam się jeszcze bardziej. Nie schodziłam już z parkietu. Wymieniałam tylko partnerów. Noc zleciała szybko. Kuba i Łukasz byli lekko pijani, więc postanowiliśmy z Mario ich odwieźć. Podeszłam do Anity i Marco.
- Możecie dziś jechać do nas. Nie wracam na noc. - puściłam im oczko i odeszłam.
- Opowiesz mi o co chodzi ? - zapytał zdezorientowany Reus.
- Tak, ale potem kochany. Idziemy tańczyć.- powiedziała Anita uśmiechając się w moją stronę.
Wsadziliśmy do samochodu moje osoby towarzyszące. Mario siadł za kierownicą.
- Piłeś coś ?
- Nie.
- Na pewno ?
- Tak. Myślałem, że ty będziesz piła i chciałem panować nad wszystkim.
- O to jest nas dwoje.
Odwieźliśmy chłopców do domów, a sami pojechaliśmy do Mario.
- Zostaniesz ?
- A mogę ?
- Ty ? Zawsze. - powiedział porywając mnie i rozpinając moją sukienkę.

Rano obudził mnie zapach świeżego pieczywa. Zbiegłam na dół zapominając, że nie mam nic na sobie. Na szczęście Mario był sam.
- Kocham ten widok. - powiedział podchodząc do mnie i całując w czubek głowy - Dzień dobry.
- O matko ! Zapomniałam. Dzień dobry kochany. - pobiegłam z powrotem na górę po koszulę Mario.
- Chodź na śniadanie.
- Hm. Codziennie tak byś mógł. Jutro do pracy też poproszę.
- Jeśli będziesz u mnie spała, nie ma najmniejszego problemu.
- Hm. Zastanowię się.
Podeszłam po telefon, na którym znów była wiadomość od Leitnera.

Jak się czujesz po imprezie ? Pięknie wyglądałaś. Jak zawsze. Niestety nie zdążyłem z tobą zatańczyć. Ale nadrobię to. :** Spotkamy się ?
______________________________________________________________
A więc jest już 19. :D Mam nadzieję, że nie wieję nudą i dalej czytacie :)

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 18

Gdy rano otworzyłam oczy, naprzeciwko mnie leżał Mario. Nie zdziwiłam się. Zeszłego wieczoru byłam trzeźwa i wiedziałam co robię. Mario jeszcze spał. Miał lekkie wypieki. Skóra na policzkach była tak delikatna i miękka. Palcem błądziłam po jego torsie.
- Łaskocze.- powiedział mając zamknięte oczy i uśmiechając się pod nosem.
- To dobrze. - owinęłam go swoją nogą w pasie. Nasze ciała były nadal nagie.
- Cudowna jesteś.
- Miło mi. Kiedy powtórka ? - zapytałam kokieteryjnie, muskając jego szyję.
- Może teraz ? - złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Przechyliłam go i położyłam się na nim.
- Bardzo chętnie. Ale mamy gości. . . - gdy to mówiłam, Mario całował mnie namiętnie.
- Całkiem zapomniałem . . . Chodź, sprawdzimy kto został. - wstałam bezwstydnie kręcąc biodrami. Chłopak pożerał mnie wzrokiem. Gdy on wstał, to ja nie mogłam się powstrzymać od patrzenia. Muskularne i potężne ciało, które zbliżało się w moją stronę.
- Wspólny prysznic ? -powiedziałam delikatnie mrucząc do jego ucha.
Delikatnie mnie podsadził tak, że mogłam objąć jego biodra nogami. Ręce zaplotłam na szyi. Całując się, zmierzaliśmy w stronę wielkiego prysznica. Mario oparł się plecami o zimną marmurową ścianę.
- Nie możemy. Przestań. - powiedziałam śmiejąc się i odpychając go. Walczyłam sama ze sobą.
- Oh no dobra.
Nasza kąpiel trwała dłuższą chwilę. Namydlaliśmy się nawzajem, śmiejąc się i polewając wodą. Wytarliśmy i ubraliśmy się. Gdy zeszłam na dół, każdy jeszcze spał. Nie wiedziałam, która jest godzina. Nie chciałam ich budzić. Słodko spali. Posprzątałam cichutko i wyjęłam wodę. Środki na kaca też już miałam przygotowane. Poszłam z powrotem na górę.
- Marta pogadamy ?
- Pewnie.
- Marta ja widzę, co się dzieję. Ty kochasz Moritza.
- Mario. . .
- Ale Marta. Mi to nie przeszkadza. Może kiedyś to mnie pokochasz. Ja będę czekał. Chcę ci w tym pomóc i mam nadzieję, że nocy jak ta ostatnia będzie coraz więcej. Było mi tak dobrze, jak nigdy wcześniej.
- Mario. Dziękuję ci. Jesteś cudowny. Mi też z tobą było bardzo dobrze. Uwielbiam cię, że jesteś obok mnie, kiedy cię potrzebuję i też chce być przy tobie na zawsze. Mam nadzieję, że się doczekasz. - nie mogłam się oszukiwać. Po prostu kochałam Moritza. Miałam nadzieję, że jeszcze mi się odmieni. Chciałam się zakochać w Mario. Ufałam mu. Byłam pewna, że nigdy nie powiedziałby do mnie tego, co powiedział Mo. Ale to chyba prawda, że dziewczyny wolą drani. Co do zeszłej nocy nie czułam się winna. Mnie i Moritza już nic nie łączyło. Mogłam robić co tylko chciałam. A chciałam kochać się właśnie z Mario. I nikt mi nie mógł tego zabronić. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Delikatnie mnie pocałował.
- Ciesze się. Na pewno się doczekam. Jestem tego pewny. A teraz chodź. Rozpakujemy cię.
Rozpakowaliśmy moje rzeczy. Na dole robiło się ruchliwie. Towarzystwo zaczęło wstawać. Zeszłam i zrobiłam śniadanie.
- Co dzisiaj robimy ? - zapytał Mario, gdy goście już się rozjechali do domów.
- A co chcesz?
- Może gdzieś pojedziemy ?
- Co proponujesz ?
- Wypad nad wodę. Jest bardzo gorąco. Powygłupiamy się.- powiedział poruszając brwiami i uśmiechając się szeroko.
- Hmm. - zamruczałam. - Bardzo chętnie kochany. - podeszłam opierając się rękoma o jego tors i cmokając w usta.
Szybko pobiegłam na górę po rzeczy. Wsiadłam do swojego samochodu, ale od strony pasażera. Pojechaliśmy do Mario. Gdy czekałam, aż się przebierze i zbierze swoje manatki, leżałam na jego bardzo wygodnym łóżku.
- Hmm, ale wygodnie. Chyba będę tu dzisiaj nocować.
- A masz bieliznę na przebranie ?
- A potrzebuję ? - zapytałam nonszalancko. Mario się zaśmiał i położył obok.
- Raczej nie. - powiedział obracając mnie i namiętnie całując.
- To dobrze. A teraz chodź jedziemy. Musisz mnie zobaczyć w nowym bikini.
Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do samochodu. Pojechaliśmy nad jezioro. Wybraliśmy lekko odludne miejsce. Nie chcieliśmy pisku fanek i krzyków kibiców. Poza tym po co miał nam ktoś przeszkadzać.
Nic nie myśląc zerwałam z siebie ubrania.
- Piękna. - wyszeptał Mario patrząc się na mnie. Miałam tego nie słyszeć, więc udałam, że tak jest. Wbiegłam do wody zanurzając się po pas.
- A ty co będziesz się tak patrzył czy przyjdziesz tu w końcu ? - Mario wstał na zawołanie i podszedł do mnie, podniósł i delikatnie podgryzł w szyję.
- Mam ci oddać ?
- Na to liczę. - złapałam za jego wargę i delikatnie podgryzłam.
- Ał. - powiedział bardziej żartując.
Dzień zleciał nam bardzo szybko. Cały czas się wygłupialiśmy i całowaliśmy. Było cudownie. Ale cały czas myślałam o Mo. Nie przejmowałam się faktem, co robimy z Mario, a zastanawianiem się co w danym momencie może robić.
* U Anity *
Wakacje mijały niesamowicie szybko. Dopiero przyjechaliśmy, a tu już ostatni dzień. Marta już w Dortmundzie. Cieszyłam się z tego, choć nie byłam pewna jak to się dalej potoczy-myślałam, stojąc pod prysznicem. Nagle poczułam czyjąś obecność. Marco. Podszedł od tyłu, przesuwają dłońmi po mojej talii. Objął mnie mocno. Czułam każdy centymetr jego umięśnionego ciała. Powietrze w łazience było gorące i lepkie, tak samo jak nasze ciała. Oparłam głowę o jego ramię w czasie, gdy błądził rękami po moim biuście. Czułam rozkoszny ucisk w dole brzucha, który wynikał z niesamowitego podniecenia.
- Bierz mnie.
W tym momencie poczułam, jak Marco staje na wysokości zadania. Jego członek wbijał mi się w plecy. Jedną ręką uciskał moje piersi, podczas gdy drugą dłonią zjechał między moje nogi. Czułam narastające we mnie napięcie i coraz szybszy oddech Marco na policzku. Jego ręka odnalazła to właściwe miejsce. Dreszcze przechodziły mnie, gdy chłopak zwiększał intensywność pieszczot. Doskonale wpasował się w mój rytm. Oparłam się rękami o chłodne płytki. Wiedziałam, że zaraz zaleje mnie fala niewypowiedzianej rozkoszy. Marco obsypywał pocałunkami moje plecy, podczas gdy ja byłam już w innym świecie. Odwróciłam się. To on dał mi taką przyjemność, jakiej nie czułam nigdy wcześniej. Powoli obniżając się, całowałam krok po kroku, każdy jego mięsień, poczynając od rozgrzanych ust, aż do wyraźnych dołeczków mięśni brzucha.
- Mmmmmhhh...
Marco czuł zbliżającą się przyjemność.
Krążyłam dłońmi po jego udach, podbrzuszu nie dochodząc do celu.
- Anita, nie drażnij się.
Przystąpiłam do dzieła. Na początku powoli i stopniowo coraz szybciej. Czułam, że zaraz dojdzie. Nie myliłam się. W jednej chwili zostałam podciągnięta do góry i oparta o ścianę. Oplotłam nogą jego pas. Poziom podniecenia był tak wysoki, że bezwiednie wbiłam paznokcie w rozgrzane, mokre plecy Marco. Nie mogliśmy złapać oddechu, ale też nie mogliśmy doczekać się kolejnych uniesień.
- Proszę-szepnęłam.
I wtedy poczułam jak jego nabrzmiały, gotowy do gry członek zanurza się we mnie. Początkowo powoli, z wyczuciem falującym ruchem. Narastało we mnie napięcie, które znowu oddawałam wbijając paznokcie. Marco wyczuł chwilę i pchnął mocniej, doprowadzając mnie do ekstazy. Po chwili doszliśmy w jednym momencie.
- Nie wracajmy do Niemiec. Zostańmy tu. -zaproponował.
- Ja jestem za. Ale jutro wracamy.-odpowiedziałam kładąc się koło boga na łożu.

______________________________________________________________
Troszkę krótko ale będzie lepiej :) Pozdrawiam <3

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 17

Wstałam, ale nie miałam ochoty wychodzić z pokoju. Wiedziałam kto jest na dole. Pola była na imprezie całą noc. Rano nie prędko wracała do domu. Czasami dopiero po paru dniach.
- Marta śpisz ? - przeanalizowałam głos.
- Nie. . .
Podszedł do mojego łóżka i położył się obok. A więc i w tym łóżku leżał już jakiś piłkarz. Przytuliłam się do Mario rozkoszując się jego zapachem. Musnęłam jego szyję. Następnie usta.
- Wybaczysz mu ?
- Nie mam najmniejszego zamiaru . . .
- Kochasz go ?
- Nie. - oczywiście, że go kochałam. Ale Mario dobrze o tym wiedział, niezależnie od mojej odpowiedzi.
- To jedziemy do domu ?
- Tak. . .
- Załatwię przewóz. Zabiorą wszystkie auta. Będziesz miała wszystko, co twoje. Twój dom będzie w Dortmundzie. Z nami.
- Zrobisz to dla mnie ?
- Już to zrobiłem. Z samego rana. Mam znajomą firmę.
- Jesteś cudowny. - ponownie cmoknęłam go w usta.
Zabrałam wszystkie walizki jakie były i spakowałam swoje rzeczy. W kartony popakowałam drobne przedmioty, które nazbierały się przez te 4 lata w Warszawie. Mario i Moritz zapakowali wszystko do swojego i mojego samochodu.
Gdy siedziałam już na schodach i ubierałam buty, pomyślałam o Poli. Pewnie spała gdzieś, jak zawsze po imprezie. Napisałam jej wielka kartkę, którą położyłam na stole.
Pola, wczoraj tu przyjechali i niestety ich spotkałam. Wracam do Dortmundu. Zabieram swoje rzeczy. Jesteś w każdej chwili bardzo mile widziana. Kocham cię i czekam, aż przyjedziesz.
Marta :**
- Jedziemy ?
- Taa . . .
Nie pozwoliłam nikomu jechać ze mną. Niech oni będą razem, ja muszę sama. Nie lubiłam, jak ktoś kontrolował moją jazdę. Włączyłam muzykę, otworzyłam bramę, obejrzałam się i odjechałam.
*U Anity*
Spałam długo, może raczej spałabym, gdyby nie telefon.
- Cze...
Znowu oni. Rozumiem, że się martwią, ale mówisz im, że jest cała, a oni swoje.
- Mario. Nic jej nie jest, musi się oderwać.
No tak. Też można. Trzeba uprzedzić Martę. Niech się zastanowi co zrobić.
- Tak, ja zadzwonię. -wiedziałam, że Marco zapyta, więc nie czekając wykręciłam numer do młodej.

-Nie wiem co z nimi będzie.-szepnęłam wtulając się w Marco.
-Głupia sytuacja.
-Szkoda mi całej trójki. Mario kocha, ale nie może mieć. Misia też kocha, ale chłopaka poniosło i teraz na pewno będzie się musiał nagimnastykować, żeby Marta do niego wróciła. -z każdym zdaniem bardziej wtulałam się w chłopaka, myśląc jakie mam szczęście.
- Zobacz. Jak przyszłam było wszystko super, po naszym wyjściu chwila i cały świat się Marcie zawalił. To był moment, a zmiana...
- O 180 stopni- dokończył za mnie Marco. - Zadzwonimy do siostry później i sprawdzimy co i jak. Teraz idziemy korzystać z wakacji...
Jak to u nas ostatnio bywa, korzystaliśmy bardzo intensywnie. Nie mogliśmy się od siebie odkleić...

* U Marty *
Gdy dojechałam do domu, byłam szczęśliwa. Nie wiem dlaczego. Ale bardzo tęskniłam za domem. Zaparkowałam samochód przy drzwiach. Otworzyłam je i weszłam. Zamurowało mnie. W moim salonie stała cała drużyna, oprócz Marco i Anity. Wszystkie żony i dzieci. Dziewczynki nie mogły się doczekać i rzuciły mi się na szyję.
- Ciociaa.
- Cześć maleństwa.
- Widzisz Łukasz. Tu jej się mówi "nie rób nic głupiego", a tu jedzie w podróż. Zwiedzać jej się zachciało.
- Cześć chłopaki.- podeszłam do każdego z nich, przytuliłam i pocałowałam w policzek. Potem przywitałam się z resztą.
Impreza się udała. Umówiłam się z Kubą i Łukaszem na sobotnią kolację służbową. Ewa i Aga nie mogły się tam wybrać, więc ja miałam być osobą towarzyszącą moich kolegów. Jak zwykle nocowało u mnie dużo ludzi. Tym razem nie przeszkadzało mi to, gdyż tęskniłam za nimi i chciałam spędzić z nimi jak najwięcej czasu. Nie piłam nic tego wieczoru. Tak samo jak Moritz i Mario. Wiedziałam, że będę musiała porozmawiać z Mo i byłam pewna, że stanie sie to lada chwila. Nie myliłam się.
- Marta.. Możemy porozmawiać ?
- Tak.. Chodź.- poszliśmy na górę, gdzie nikogo nie było.
- Marta ja cię bardzo przepraszam. Obawiałem się Mario. To co zobaczyłem wystraszyło mnie. Resztę sobie dośpiewałem. Ale to mnie nie tłumaczy. Nie mogłem tak do ciebie powiedzieć. Jestem największym kretynem jaki jest. . . Wybacz mi proszę. Kocham cię. Nie mogę bez ciebie żyć.
- Mo nawet nie wiesz, jak mnie to zabolało. Dziękuj Mario. Gdyby nie on, nie wiem jak bym skończyła. W chwilach, kiedy byłam sama miałam różne myśli. . . Nie wiem czy mogę ci wybaczyć. Twoje słowa nie wychodzą mi z głowy. Dudni mi to jedno, najbardziej bolesne. Nie mam już siły. - po moich policzkach popłynęły łzy. Widziałam po Mo, że bardzo go to bolało. Powinno.
- Mała ja naprawdę nie wiem, co mam zrobić. Żałuje każdego słowa. KOCHAM CIĘ.
- Moritz. Ja.. Na razie nie mogę.
- Będę czekał. Zawsze.
Wyszedł z pokoju, a zaraz za nim wszedł Mario.
- Pogodziliście się ?
- Nie.
- To dlatego wypadł jak poparzony i pojechał do domu ?
- Może..Zostajesz ze mną ?
- Chcesz ?
- Taak. - wstałam i zamknęłam drzwi na klucz. Nie chciałam, by ktoś z pijanego towarzystwa wparował mi do sypialni. Dalej byłam roztrzęsiona i płakałam.
- Chodź, dawno nie przytulaliśmy się. - podeszłam i siadłam mu na kolanach. Zaciągnęłam sie jego zapachem, który kochałam. Jego usta dotknęły mojego podbródka. Szybko przeniósł się wyżej. Nasze usta się zetknęły i połączyły w pocałunku. Wsunęłam swój język do jego ust. Z chęcią go przyjął. Nie mogłam się doczekać widoku jego ciała. Zdjęłam szybko jego czarna bawełnianą koszulkę. Wbiłam wzrok w jego umięśnione ramiona. Nie został mi dłużny. Rozebrał mnie całą w mgnieniu oka. Ekspresowo pozbyłam się jego dolnych partii ubioru. - Chce tego. - wymruczałam. Wolne kobiece mruczenie wywoływało wibracje w jego ciele, które zmierzały wprost do jego męskości. Był twardy jak stal, gorący i gotowy. Moje delikatne, różowe sutki stwardniały niczym kamienie i błagały go, by ich spróbował. Nachylił głowę i zaczął je pieścić językiem, ssał i przygryzał, warcząc z przyjemności. Nie mogąc doczekać się jego penisa, wołałam jego imię. Podsunął się do mnie. Pocałował mnie głęboko i namiętnie. Pocałunek był bardzo zaborczy. Położył swoje ręce na moich udach, delikatnie je gładząc. Wilgotnym językiem narysował szlak na moim ciele. Od ust do pasa. Spokojnie rozłożył moje uda. Schował swoją twarz w moim kroczu. Gdy jego usta mnie dotknęły zadrżałam. Rozkosz rozlała się po całym ciele. Moje mięśnie zacisnęły się. Zdrętwiałe nogi zgięłam. Stopami dotknęłam jego pleców. - Anioł ! - wyszeptałam. Palcami dotknęłam jego ramion, przyciągając go do góry. Jego twarz znalazła się naprzeciwko mojej. Wsadziłam język w jego usta, dotykając jego podniebienia. Moja ręka dotknęła jego pasa. Przeciągnęłam palcem po całym członku, a moja bezwstydna pieszczota powodowała, że jeszcze bardziej rósł i stał się jeszcze twardszy. Pocałowałam go tak, jakbym już nigdy nie miała puścić. Nasze podniecenie sięgało szczytu. Umierał z pragnienia, by wreszcie we mnie wejść. Pochylił się, sięgając dłonią pomiędzy moje uda. Jego wielkie palce dotarły do mojego sekretnego miejsca. Przyciągnął mnie do siebie i palcem pieścił gorące, wilgotne jądro mojej kobiecości. Pożądanie stało się na tyle silne, że nie mogliśmy go kontrolować. Ciepłym dotykiem złapał moje biodra i delikatnie uniósł. Wsunął mnie na całą długość swojego penisa. Jęczałam, gdy podnosił mnie i opuszczał powoli. Nie spieszył się, smakował każde westchnienie, rozkoszując się każdym tchnieniem szczęścia, które mu ofiarowywałam. Przeszły mnie dreszcze przyjemności, aż wycisnęły się łzy z oczu. Moje mięśnie zaciskały się i rozluźniały na imponujących rozmiarów penisie, który teraz czułam w sobie. Gdy we mnie ponownie wszedł, poczuł się jak w domu. Wbił się głęboko i objął mnie w pasie. Nigdy nie odczuwał takiej czystej i intensywnej przyjemności z seksu. Uśmiechałam się, seksowanie rozchylając usta i całując go nagle. Jego penis odpowiedział natychmiast, a ogień w jego żyłach doprowadziła krew ponownie do wrzenia. Gwałtownie przyciągnęłam jego twarz do swojej i całując go wsunęłam język do jego ust.

_____________________________________________________________
A się dzieję ^^ podoba się ? :) Zapraszam do komentowania :)

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 16

* U Mario *
Wsiedliśmy do samochodu i wyruszyliśmy w drogę. Było przed nami 15 godzin jazdy. Jednak naszym celem było znalezienie Marty. Wiedziałem, że nie chce byśmy przyjechali, i że jeśli jest w Warszawie, to nie jest sama, ale chcieliśmy być pewni. Nie zastanawiałem się co zrobimy, jeśli jej tam nie będzie.
- Moritz nie śpiesz się tak. Chcę do niej dojechać, a nie ...
- Dojedziesz. Nie marudź.
* U Marty *
Wstałyśmy, zjadłyśmy śniadanie i ubrałam się.
- Ale piękna pogoda. Galiczka co robimy ?
- Nie wiem..
- Nie myśl już o nim. Dupek i tyle. Chodź idziemy się opalać. - Pola kochała słońce. Wykorzystywała każdą sekundę. Co lato wyglądała jak skwarek.
- No dobrze mój skwareczku. .
Opalałyśmy się cały dzień. Gdy miałyśmy już dosyć słońca, wystawiłyśmy nasze autka z garażu. Były zakurzone i zaniedbane. Pola wzięła szlaufa. Zaczęłyśmy polewać auta i siebie. Śmiałam się i udawałam seksi laskę, która myje samochód oblewając się pianą. Pola robiła zdjęcia. W tym momencie zapomniałam o Mo. Czułam się jak kiedyś, gdy byłyśmy małe i każdy nasz wakacyjny dzień, był dniem spędzonym na dworze.
- Boże galiczka, co my robimy ?
- Cicho. Bawimy się dalej. . .
Robiłyśmy nasze zdjęcia, gdy zadzwonił telefon.
* U Mario *
- Zadzwonię do Marco.
Wyjąłem telefon i wybrałem numer.
- Siema Marco.
- Cze.
- Dobra gadajcie, gdzie jest Marta.
- Nie wiem. Co ty chcesz?
- Marco nie pal głupa. Wiemy, że wiesz.
- Nic nie wiem...
- Mario. Nic jej nie jest, musi się oderwać.-powiedziała Anita.
- Dobra, nie chcesz pomóc to nie. Sami sobie poradzimy.
- Chłopaki, co wy robicie ?
- Jedziemy do Warszawy. Elo.
- Mario zostawcie ją.. Ona naprawdę musi pobyć sama.
* U Marty *
To, że telefon dzwonił mnie nie zdziwiło. Dzwoniła Anita.
- Chłopaki jadą.
- Ale gdzie ?
- Do was. Nie mam pojęcia skąd wiedzą. Nic nie powiedzieliśmy. . .
- Moritz. . .
- Obydwaj.
- Nie, nie o to chodzi. To on wie, gdzie i jak?
- Nie mam pojęcia, ale mówili, że jadą do Wa-wy.
- Dobra zmywam się.
- GDZIE ?
- Nie wiem. Jak się dowiem, to ci powiem.
Rozłączyłam się.
- Pola zbieraj dupę. Jedziemy.
- Boże, gdzie ?
- Powiem ci potem. Jedzie tu Mo. Zabieraj się szybciej.
- Możemy pojechać na nocne zakupy.
- Dobra. Obojętne. Zbieraj się.
Żeby ich zmylić wybrałam inny samochód .
Pola siadła na miejscu pasażera.
- Kocham takie przygody. Ale sobie zaraz coś kupię. Może jakieś buty..
Wcisnęłam guzik od pilota, by otworzyć bramę. Wyjechałam nerwowo z piskiem opon. Z jednej strony chciałam ich zobaczyć jak najszybciej. Z drugiej czułam obrzydzenie do Moritza. Nie mogłam sobie wytłumaczyć jak można osobę, którą się kocha nazwać kurwą. A może mnie nie kochał i wymyśliłam to sobie.
- Pola leć ja zaraz dojdę. Muszę coś załatwić.
- Dobrze. Dzwoń jak coś.
- Pewnie. Pewnie..
Zostawiłam Polę pod galerią, a sama pojechałam. Wstąpiłam na stacje. Musiałam zatankować samochód. Kupiłam też papierosy. Nigdy nie paliłam. Odjechałam na parking i wysiadłam. Odpaliłam papierosa i się zaciągnęłam. W pewnym momencie mnie zatkało. Zauważyłam piękny samochód Moritza.
- KU*WA !!
Nie mogłam już uciec. Widzieli mnie. Oparłam się o maskę i jeszcze raz mocno zaciągnęłam się papierosem. Wypuściłam dym nosem. Samochód podjechał. Wyskoczył z niego Mario.
- Mario. CO WY TU DO CHOLERY ROBICIE ?
- Marta. Martwiliśmy się. Anita nic nie chciała powiedzieć. . . - z samochodu wysiadł Moritz. Pewnym krokiem podszedł do mnie. Wyciągnęłam rękę.
- Nie zbliżaj się.
- Marta ja..
- Nie chce nic słyszeć.
- Marta, pogadajcie i wróć do domu.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Nazwał mnie kurwą. Wszystko skończone. - delektowałam się dymem papierosa.
- Czemu mi tego nie powiedziałaś ?
- Co by to zmieniło?
- Marta ja przepraszam, poniosło mnie. - próbował się tłumaczyć.
- Weź... Nie wysilaj się. - odpaliłam kolejną fajkę.
- Marta ! Od kiedy ty palisz ? - spojrzałam na zegarek.
- Od jakichś 5 minut.
- Zostaw to mała. - wyrwał mi papierosa z ręki i szybko zdeptał. Przyciągnął i przytulił. Moritz był zazdrosny i zły, że nie mógł zrobić tego samego. Mario musnął delikatnie czubek mojej głowy. Zadzwonił telefon. Wyrwałam się, by odebrać.
- Galiczka, gdzie ty jesteś ?
- Mam małe spotkanie piacho. . . Wiesz, jeśli chcesz możesz nie wracać na noc. - to była bardziej sugestia.
- Dobrze się składa. Jest impra u koleżanki z uczelni..
- No widzisz. Idź. Jedź taksówką. Zapłacę.
- No dobrze. Papatki.
- Pa.
Rozłączyłam się i włożyłam telefon do kieszeni.
- No i co wam to dało, że przyjechaliście ?
- Wiemy, że jesteś cała i zdrowa kochanie. - powiedział Moritz nie zastanawiając się co mówi. Od razu wybuchłam
- Leitner KU*WA. Żadne kochanie. Nie łączny nas już nic. Zniszczyłeś wszystko w jednej sekundzie. - rozpłakałam się. Łzy spłynęły mi szybko po policzku.
- Marta..
Mario podszedł ponownie i mnie uścisnął.
- I co teraz ?
- Nie wiem. Ja jadę do domu. Poli nie ma. Więc albo wracajcie, albo chodźcie.
Nic nie mówiąc siadłam za kierownicą porsche. Zamknęłam szybę i odjechałam. Mario i Moritz jechali blisko za mną. Gdy wcisnęłam guzik i brama się otworzyła widziałam w tylnim lusterku, że chłopaki są zaskoczeni. Gdy wysiadłam zapytali.
- To wszystko twoje ? Te auta.. Ten dom . . .
- Tak. - powiedziałam znudzona, kierując się do drzwi. Otworzyłam je nerwowo, bo wiedziałam, że Moritz zbliża się od tyłu. Zrzuciłam buty i pobiegłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki sok. Zdenerwowana otworzyłam go trzęsącymi się rękoma i wypiłam. Byłam pewna, że mam depresję. Przecież nigdy nie miałam takich dolegliwości.
- Marta spokojnie. - Moritz złapał mnie za rękę. Przez sekundę zapomniałam o wszystkim. Ale zaraz wyrwałam ją z uścisku Mo. Znów się rozpłakałam. Pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Drzwi od sypialni się otworzyły.
- CO ?
- Marta. To ja spokojnie. Chodź do mnie. Tęskniłem za tobą. Martwiłem się.
- Mario.. Ale po co go tu przywiozłeś ?
- Marta. Wiem, że go kochasz. Wszystko sobie wytłumaczyliśmy. On cię naprawdę kocha.
- Niech spada.
- Nie mów tak, bo tak nie uważasz.
- A właśnie, że uważam.
- Wrócisz ze mną do domu ?
- Nie wiem.
- Wróć. Potrzebuję cie. Nie ma mi kto pysznie gotować, piec. . .
- Pewny jesteś, że chcesz mnie mieć na garbie ?
- Tak jestem.
- No to jedziemy do domu. Jutro rano. A teraz chodź spać. Mam dosyć emocji. Idę zapalić.
- Marta. . .
- Daj spokój. . . Spójrz na mnie. Daj mi chociaż zapalić.
Zeszłam na dół. Nie chciałam palić w domu, bo byłam pewna, że Pola to wyczuje. Otworzyłam tarasowe drzwi i stanęłam w ogródku. Była już noc. Bardzo ciepła. Chłopaki rozmawiali w salonie. Spaliłam spokojnie i wróciłam do pokoju. Rozebrałam się i wślizgnęłam pod świeżą pościel... Byłam ciekawa co wydarzy się jutro...

__________________________________________
Mam nadzieję że się podoba :) Pozdrawiam wszystkich czytelników <3 I zapraszam do komentowania :) I dziękuję za liczne komentarze :**

P.S. Zadowoleni z losowania " Champions league " ? :) 

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 15

Byłam jeszcze we Frankfurcie. Zjadłam, ubrałam się i postanowiłam pojechać. Miałam przeczucie, że muszę szybko wyjechać. Złapałam za torbę ze swoimi rzeczami i wsiadłam do samochodu. Przed tym pożegnałam się z rodzicami i moim kochanym psem. Słońce dzisiaj pięknie świeciło, więc fajnie mi się jechało. Zadzwoniłam do Poli.
- Siemka piacho.
- Hej galiczka, co tam ?
- Nic, jadę właśnie do NASZEGO domu ?
- Przeprowadziłaś się do Moritza ?
- Nie. Jadę do Warszawy. Spędzimy trochę czasu ze sobą.
- O jejku. Na ile przyjeżdżasz ?
- Nie wiem... Może na stałe. - wyszeptałam..
- Marta. Co się stało ?
- Nic. Jadę do domu. Siedź tam i czekaj.
- Dobra. Już nie mogę się doczekać. Lece, kupie coś dobrego. I sok bananowy. - wiedziała, że go uwielbiam. - I kupię Nutellkę.
- Hahaha. Dobra. To idź, a ja za parę godzin będę.
Nie jechałam długo. Droga była pusta, bo był początek lata. Studenci mieli już wolne. Tak jak ja. Tyle, że ja już skończyłam studia. A dzieci jeszcze nie miały wakacji. Gdy tylko wjechałam do Warszawy, miałam uśmiech od ucha do ucha. Kochałam wielkie miasta. W Warszawie spędziłam swoje najlepsze lata. Tyle wspomnień... Zajechałam pod nasz dom. Do garażu od razu wleciała Pola.
- O matko, ale się stęskniłam. Gaaaaaliczka. Ty grzybie mój.
- Cześć kochanie. Boże ja też. Taka nuda bez ciebie. Nie mogę normalnie.
- Widzisz. Niemiec ci się zachciało. Wszędzie dobrze, ale w Warszawie najlepiej.
- Hahaha. Ty to masz zryty łeb. Chodź. Moje samochodziki mnie potrzebują.- podeszłam do każdego z nich i musnęłam je ręką.
- Zostaw samochody i chodź na sok i nutellkę.
- O matko. Tam chodzę biegać, a tu będziesz mnie napychać Nutellą. Ale soku poproszę.
- Co poproszę. Jesteś w domu. Sama sobie weź.
- A weź spadaj. - podeszłam do niej i ją przytuliłam. Tęskniłam za moją małą blondynką.
Weszłam do domu, rzuciłam torbę w kąt i wpadłam na moją ukochaną kanapę.
- Boże, nie ma to jak w domu.
- To teraz opowiadaj. Wracasz na stałe ? A co z Moritzem ? A jak tam Anita ?
- Anita świetnie. Wyrwała Marco Reusa. Też piłkarz Borussi.
- Nooo dobra.-i tak wiedziałam, że nie wie który to.- A dalej ?
- Chyba na stałe. . . Nic mnie tam nie trzyma. . . Będę tęsknić bardzo za Mario, ale jakoś przeżyję.
- Mario ?
- Piłkarz Borussi. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo.
- No, a co z Mo ?
- A nieważne.
- Marta !
- Powiedział, że na pewno go zdradzam i że lecę na dwa fronty. Widać nie był tym jedynym.
- Ale ch*j. . .
- A no jo. Wiesz co. Idę do siebie. Muszę się wykąpać w swojej wannie. . . Moje ubranka czekają. . .
- Idź, idź. Ja nam przygotuję filmową noc. I odbierz w końcu ten telefon, bo już mnie wkurza..
- Dobra dobra.. - telefon cały czas dzwonił. Nie mogłam go wyłączyć, bo w każdej chwili mogła dzwonić Anita. Poszłam na górę i pierwsze co zrobiłam, to wypróbowałam moje stare łóżko. Nie było takie wygodne jak to w Dortmundzie ale, przynajmniej nie leżał w nim żaden piłkarz. Wstałam weszłam do łazienki i wzięłam kąpiel. Piacho jak zawsze nie pozwoliła mi się wykąpać i weszła.
- Jak ty się zawsze długo wylegujesz w tej wannie. Nudzi mi się. Usiądę z tobą. - całkiem zapomniałam, ale zawsze tak robiła. Siadała tyłem do mnie i patrzyła przez wielkie okno. Wyszłam z wanny, ubrałam dres i zeszłam na dół. Telefon dalej dzwonił.
- Zaraz zepsuję ten telefon.
- Przyzwyczaisz się. - uśmiechnęłam się szeroko do niej. Zajęłam jak najszybciej ulubione miejsce w salonie.
Wieczór zleciał szybko. Pola nie mogła się mną nacieszyć, więc spałyśmy razem w salonie. Ja przynajmniej próbowałam. Patrzyłam na telefon i po raz kolejny czytałam zaległe wiadomości. Zadzwoniła Anita. Wstałam i wybiegałam z pokoju, żeby nie obudzić mojej przyjaciółki.
- Halo ?
- Widziałam, że nie śpi.. - powiedziała do kogoś, ale raczej nie do mnie.
- Aha. Co tam ?
- Gdzie ty do cholery jesteś ?
- Mówiłam, że jadę w " trasę "
- Ale gdzie teraz jesteś ?
- Dzisiaj przyjechałam do Warszawy . . . Ale jak coś powiesz, to cię zabiję.
- Nic nie powiem. Nie sraj się. Powiedziałam tylko Marco, ale on też nic nie powie. Tylko następnym razem przynajmniej pisz co jakiś czas, czy żyjesz...- Marco wyrwał jej telefon.
- Marta !
- Co braciszku ?
- Gdzie ty jesteś i co masz zamiar zrobić ?
- Jestem w moim starym domku i jeszcze nie wiem co zrobię..
- No jak nie wiesz ? Wrócić do mnie. Do twojego DOMU.
- Nie wiem. . .
- Nie ma nie wiem. Jak zacznie się praca w przyszłym tygodniu, masz być na miejscu. Ch*j z Moritzem. Niech spada. Masz jeszcze mnie.. i Mario.
- Jakby to było takie proste Marco... Mi nawet głupia podłoga go przypomina.. Nasze wygłupy..
- Marco daj jej spokój. Musi ochłonąć.-usłyszałam Anitę w tle.
- Ah mała. Na pewno wszystko się wyjaśni.
- Może.
- A więc nie urlopuj się zbyt długo, bo tęsknię.
-Jestem zazdrosna!!-powiedziała dość głośno Anita, żebym i ja ją usłyszała.
- Masz dziewczynę. Nie możesz za mną tęsknić.
- Kto tak powiedział ? Jesteś tak samo moją jak i jej siostrą. A ona też za tobę tęskni. Wracaj szybko.
- To prawda ciole.-znowu Anita.
- Postaram się kochany.
- Trzymaj się miśka. I nie rób nic głupiego..
- Pefka.
Wróciłam do Poli. Tak słodko spała. . .
* U Mario *
- No dobra. Nie wiem, gdzie szukać. Zabrała wszystko. Został tylko dom i meble.. - powiedziałem nerwowo, gdy następnego dnia przyjechaliśmy do domu Marty. Wczoraj nic nie wydumaliśmy. Postanowiliśmy porozmawiać i wytłumaczyć sobie wszystko.
- Dzwoniłeś do Marco ?
- Tak.
- I co ?
- Nic nie wiedzą. . .
- Pewny jesteś ? - powiedział Leitner podejrzliwie.
- Skąd ta myśl ?
- Była u mnie Anita. Zaraz po zajściu. Wiedziała o co chodzi. A ty mówiłeś, że z nikim się nie kontaktowała. - (Mario nie widział o rozmowie Marty z Anitą.)
- No tak. . .
- Więc musiała jej powiedzieć. Gdyby nic nie wiedzieli, nie byli by tacy spokojni. Wiesz jak Marco zależy na Marcie, a dziewczyny martwią się o siebie, jak mało kto. Anita na pewno coś wie. .
- Nawet jeśli, to i tak nic nie powie. Jeśli Marta ją o to poprosiła, na pewno nic nie piśnie. . .- Musimy działaś na własną rękę.
- Musimy.
- Ale Moritz ja nie mam pojęcia gdzie.
- Mogła pojechać do Warszawy. Już od tygodnia się piekliła, by tam jechać. . .
- Tylko gdzie..? Warszawa jest wielka.
- MARIO ! Wiem ! Przypomniałem sobie. Czytałem kiedyś w jej kalendarzu. Ulica mi się skojarzyła.
- No to ci pier*olisz. Jedziemy.
* U Anity *
- Chłopaki będą naciskać.
- Wiem, ale zaufaj mi i Marcie. Ona jest już duża. Jak zacznie kombinować to się nią zajmiemy.- powiedziałam przytulając się do Marco.
W pokoju było już bardzo jasno.
- Panie doktorze, czy dzisiaj już mogę wyjść na słońce?-spytałam unosząc się na łokciu.
- A bardzo ci się śpieszy?- powiedział zbliżając swoją twarz do mojej.
- Sądzę, że mogę jeszcze poczekać.
Nie było problemu z ubraniami, bo już ich nie mieliśmy. Naszła mnie ogromna ochota na Marco. Przetoczyłam go na plecy i usiadłam na nim.
- Ile razy mnie jeszcze zaskoczysz?
- Misiu, ja dopiero zaczynam.-mruknęłam seksownie.
Po wszystkim przebrałam się w bikini, poszliśmy zjeść obiad i udaliśmy się na plażę. Gdy byliśmy na miejscu, nie mogłam przestać myśleć o Marcie.
- Nie wiemy...- nie musiałam słuchać dalej rozmowy Marco, bo już wszystko wiedziałam. Chłopaki. Trudno. Nie kazała nic mówić. Po powrocie do hotelu uznałam, że trzeba się rozerwać, więc poszliśmy na dyskotekę. Obeszliśmy pół miasteczka, wszędzie dookoła ludzie z całego świata i my. Byłam szczęśliwa, że mogę być w tym wyjątkowym miejscu z Marco.
Po powrocie do hotelu powiedziałam:
- Dzwonię do miśki.
- Kotek, jutro. Teraz na pewno śpi.
- Trudno najwyżej ją obudzę, ale nie zdaje mi się.
____________________________________________________________
No i mamy już 15 :) Jak wam się podoba moje opo. ? ;)


Sypialnia Mary :
Sypialnia Anity :
Łazienka Maty :
Łazienka Anity :
Salon i Kuchnia :
:)