sobota, 2 marca 2013

Rozdział 2

Wyjęłam telefon z kieszeni. Nie miałam zapisanego numeru, który właśnie dzwonił. Odebrałam.
-Halo !
-Obróć się. - powiedział głos w słuchawce. Wydawał się znajomy.
Obróciłam się. Pod moją bramą stał piękny samochód. Oczywiście Audi. . Z samochodu wysiedli Mario, Marco i Moritz. Zdziwiłam się... Czy oni mnie śledzili ?? Rozłączyłam się i podeszłam pod bramę.
- Myślałem, że dopiero zaczynasz swoją pierwszą prace. Ale chyba się myliłem.. - Powiedział Reus podziwiając moją posiadłość.
- A wy nie macie co robić, tylko mnie śledzicie ?? A poza tym to moja pierwsza praca.
- Piękny dom. Zaprosisz nas do środka ?
- A ja nie mam nic lepszego do roboty, tylko zapraszać wścibskich chłopaków do środka ?
- No nie bądź taka.
- Dobra właźcie...
- Świetny samochód - odezwał się po raz pierwszy mały brunet o imieniu Moritz. Uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Kocham Audi .
Otworzyłam po raz kolejny drzwi do mojego domu. Chłopcy weszli do środka i dalej nie dowierzali. Ciekawe co chodziło im po głowach.
- Rozgoście się. - powiedziałam pokazując w stronę salonu.
- Chcecie coś do picia? Dobra, i tak przyniosę. - zerwałam szpilki z nóg i rzuciłam w stronę schodów. Będąc w kuchni próbowałam podsłuchać, o czym gadają chłopaki. Ale nie byłam w tym zbyt dobra i nic nie usłyszałam. Złapałam za szklanki i parę butelek, i pobiegłam do salonu. Postawiłam szklanki na stolę. Wzięłam telefon i siadłam w fotelu.
- No to co was sprowadza chłopaki ?
- Wiesz, chcieliśmy cię lepiej poznać, jeśli mamy razem pracować - powiedział Marco wyciągając spod kurtki butelkę z alkoholem. Zaczęłam się śmiać. Włączyłam muzykę i zaczęliśmy świętować. Zrobiła się bardzo miła atmosfera.
- Boże chłopaki już 1 w nocy... Jak my jutro wstaniemy..? wy macie na 8, a ja na 9...
- Chyba musimy u ciebie przenocować. - powiedział Leitner nonszalancko. Był już mocno wstawiony. Nie mogłam im kazać jechać do domu.
Ja tak naprawdę nic nie wypiłam, chciałam zachować kontrolę nad tym wszystkim. Ubrałam kapcie i wyleciałam przed dom. W ręku miałam kluczyki do samochodu Moritza. Otworzyłam bramę i wjechałam na posesję. Zamknęłam samochód i wróciłam do domu. Zastałam śpiących chłopców w fotelu i na kanapie. Postanowiłam ich nie budzić. Wyłączyłam muzykę, nakryłam chłopców kocami i zgasiłam światło. Byłam już taka zmęczona, że nie miałam siły na nic. Szybko się przebrałam w piżamkę i poszłam spać.
Rano obudziło mnie słońce, wpadające do mojego pokoju. Wstałam i zeszłam na dół. Na zegarku była dopiero 6, więc postanowiłam nie budzić jeszcze chłopaków. Weszłam do kuchni w której zastał mnie totalny chaos, więc najpierw posprzątałam, a potem zrobiłam chłopakom śniadanie. Ja sama nie jadałam śniadań.
Gdy wchodziłam po schodach usłyszałam jęki. Zeszłam sprawdzić co się stało. Acha. Mario i Moritz się obudzili.
- Cześć chłopaki.
- Cii.. Nie tak głośno..
- Hahahaha. Chodźcie mam kawkę, śniadanko i środki na kaca..
- Z nieba nam spadłaś kochana.
Poszłam z chłopakami do kuchni i podałam im środki na kaca. Śniadanie stało już na stole.
- A co z nim? - zapytałam wskazując na śpiącego Marco.
- Mam pewien pomysł !
- Jejuu, co znowu ? - spytałam się zdziwiona.
- Masz wiadro ?
- Mam. A co?
- Daj, wiem jak go obudzimy...
- Już przynoszę. - pobiegłam po wiadro. Mario nalał do niego zimnej wody i podbiegł do śpiocha. Oblał go lodowatą cieczą. Marco się zerwał na równe nogi !
- Co ku*wa !?
- Spokojnie.. - powiedział Mario bojąc się, co kolega wymyśli. Marco zaczął ganiać Mario po całym domu, aż go dopadł i wrzucił do basenu za domem. Tak się bawili jeszcze chwilę. Ja się temu wszystkiemu przyglądałam z tarasu. Spojrzałam na telefon. Była 7.30 !!
- F*CK ! Chłopaki jest 7.30 !!
Chłopaki tak szybko, jak tylko mogli pozbierali swoje rzeczy i wybiegli z mojego domu.
- Widzimy się zaraz ! - krzyknął Leitner siadając za kierownicą. Pomachałam im szybko i wzięłam się za siebie. Ubrałam się i uczesałam . Kawę wzięłam ze sobą do samochodu, gdyż nie miałam już czasu wypić jej w domu. Jak zeszłego ranka zaparkowałam mój samochodzik i wysiadłam. Poszłam prosto do swojego gabinetu. Sprawdziłam przez okno, co u drużyny. Popatrzyli w moją stronę i przywołali mnie gestem. Zeszłam na murawę, przywitałam się i siadłam na ławce. Chłopaki ganiali się. Kuba nosił Łukasza nie barana, a Lewy i Leo plotkowali.
- Nie mam już siły do nich ! - powiedział zmęczony trener.
- Mogę ? - zapytałam wstając.
- Pewnie, rób z nimi co chcesz... Może ciebie posłuchają.
Wstałam, podeszłam bliżej i gwizdnęłam na palcach tak głośno, jak tylko umiałam. Wszyscy spojrzeli się na mnie i stanęli równo koło siebie.
- A więc łosie. Jak nie umiecie się zachować, to zrobimy to tak. Wy biegacie dookoła stadionu, aż mi się znudzi i powiem żebyście przestali. JUŻ !
Tymi słowami odeszłam od nich i siadłam koło trenera.
- Dobre.
Chłopaki tak biegali i biegali aż mi się znudziło. Było już grubo po 13.
- Do szatni ! Jutro widzimy się dopiero o 10.
O jak dobrze pomyślałam... Poleciałam do gabinetu po torebkę i szybko do domu. Miałam zamiar ugotować dobry obiad i porozmawiać z Polą.
Weszłam do domu i pobiegłam na górę się przebrać, włączyłam muzykę i już miałam zadzwonić do Poli jak ktoś zapukał do drzwi...
Boże znowu pomyślałam..


________________________________________
Nie wiem czy się podoba ale mam nadzieję że tak :) zostawcie komentarz ;) naprawdę pomaga ;)

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny :D Czekam na następny :)
    Zapraszam do mnie ;
    http://juliajedrasik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu

    OdpowiedzUsuń