poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 44


* U Bartka *
Gdy się obudziłem, Marta już nie spała. Wpatrywała się w okno i podziwiała piękne, bezchmurne niebo. Oparty głową o łóżko, siedząc na krześle, złapałem ją za dłoń i ucałowałem.
- Śpij kochany.
- Już się wyspałem. A ty księżniczko, nad czym tak myślisz ?
- Próbuję sobie coś przypomnieć. Najwyższa koncentracja. - nie byłem zwolennikiem opcji odzyskania pamięci przez Marte. Ale nie stawałem jej na drodze, bo wiedziałem, że zależy jej na tym i to była jej decyzja.
- Zostawić cię samą ?
- Nie ! - krzyknęła zdenerwowana. - Nigdy !
- Dobrze. To myśl kochana. Ja ci nie przeszkadzam.
-Jesteś cudowny. Chyba już nie muszę myśleć. Mam ciebie. - nachyliła się i pocałowała mnie w skroń. Dawniej robiła tak przed każdym moim wyjściem z domu i zawsze, gdy grałem mecz, na którym była. Zawsze mnie wspierała. Kibicowała obojętnie gdzie i kiedy akurat grałem. Była moim największym skarbem, a ja tego nie doceniłem. Cholerny dupek ze mnie.
- To ty jesteś cudowna. Kocham cię najbardziej na świecie. Dziękuję ci.
- Ja też cię kocham Bartek. Ale nie dziękuj. Jeszcze nie jest powiedziane, czy nie odzyskam pamięci i nie uznam, że jednak za bardzo mnie bolało rozstanie. Więc czekaj. Razem ze mną.
- Dobrze kochanie.
Siedzieliśmy. Ja patrzyłem w jej piękne zielone oczy, a ona krążyła wzrokiem po mojej twarzy. Próbowała wszystko dokładnie zapamiętać. Pożerała zachłannie każdy centymetr mojego ciała. Uśmiechnąłem się, gdy przyszła kolej na moje usta. Speszyła się i zarumieniła. Pierwszy raz od długiego czasu miała jakiś kolor. Wyglądała ślicznie. Złapałem za telefon, który leżał na stoliczku i zrobiłem nam zdjęcie. Była to pamiątka na zawsze. Ustawiłem na tapetę i wysłałem do mojej mamy, która strasznie kochała Martę i bardzo się cieszyła z tego, że to właśnie ja jestem teraz u jej boku, kiedy najbardziej kogoś potrzebuję. Martwiła się o nią niesamowicie. Codziennie wieczorem dzwoniła i rozmawialiśmy długo o jej stanie.
- Chciałabym już do domu. Ostatnie ciepłe dni chciałabym spędzić na tarasie podziwiając naturę. - był to już koniec lata. Nadchodziła jesień. Chciałem za wszelką cenę spełnić życzenie Marty. Może nie w całości, bo było to nie możliwe, by w najbliższym czasie zamieszkała z powrotem w domu. Co było dziwne, bo osoby po śpiączce szybko tam wracają. Ale ona była strasznie słaba. Nie umiała się utrzymać na własnych nogach.
- Zaraz wracam. - uśmiechnąłem się szybko i wybiegłem z sali. Złapałem za wózek i udałem się w stronę mojej dziewczyny. Gdy wszedłem do pokoju, pomogłem jej się podciągnąć, ubrać szlafrok i usiąść na pojeździe. Wyjechaliśmy na balkon, który znajdował się na końcu korytarza. Było dość zimno, więc ubrałem Marcie czapkę, którą miałem w kieszeni i opatuliłem swoją kurtką. Siedziała i patrzyła jak zielone liście, które już zmieniają kolor obrywają się od gałęzi i spadają, falując na ziemię.
- Jesteś cudowny. - nie odpowiedziałem. Cieszyłem się z jej szczęścia. Patrzyłem, jak podziwia wszystko co dzieje się dookoła.
Zamyśliłem się mocno. Powiał zimny wiatr. Złapałem za rączki wózka i wjechałem na oddział. Szybkim krokiem pokierowałem się do sali, gdzie czekała już następna niespodzianka. Znów zebrało się całe towarzystwo. Siatkarze, piłkarze i inni. Marta bardzo się ucieszyła. Tego dnia się naprawdę dobrze czuła. Ale nadal nie wiedzieliśmy, dlaczego jest taka słaba i wszystko tyle trwa. Strasznie mnie to niepokoiło.
- No mała. Wracaj do łóżka. Chcemy cię w końcu, móc zabrać do domu. - powiedziała Anita, gdy wjechaliśmy do pokoju i przywitaliśmy się z gośćmi. Chciałem jej pomóc wstać, ale wyrwał się Mario, który złapał ją pod rękę i podniósł delikatnie. Spojrzałem złowrogo, ale tak by nie zauważyła tego Martusia. Tamten uśmiechnął sie triumfalnie i pomógł jej. Dziewczyna była zaskoczona, ale widać było, że czuła się dobrze w objęciach Goetze. Miałem nadzieję, że to niczego nie zmieni. Czytałem, że właśnie takie zdarzenia przywracają pamięć. Gdy już leżała, pocałowała go w policzek na podziękowanie i obdarowała jednym z najpiękniejszych uśmiechów. - Spoko stary. Spokojnie. Wszystko ok. - myślałem. Ktoś złapał mnie za ramię. Obróciłem się. Stał za mną Kuba.
- Możemy porozmawiać ?
- Tak pewnie. - wiedziałem ze Jakub okazał się kuzynem mojej dziewczyny. Rozumiałem to, że się niepokoił. Wyszliśmy za drzwi.
- A więc Bartek. Nadal myślisz, że Marta z tobą zostanie ? - pomału się gotowałem.
- Tak. Tak myślę.
- A co jeśli odzyska pamięć ?
- Wtedy decyzja należy do niej.
- Wiesz, że jestem zwolennikiem jej związku z Moritzem. Mógłbym też przymknąć oko na Mario. Ale mam nadzieję, że jeśli już nic się nie wydarzy, nie zrobisz jej po raz kolejny krzywdy. Nie darował bym ci tego.
- Wiem. Wy wszyscy chcecie ją z którymś z Niemców. Ale ja też ją kocham. I to jej decyzja. Więc zostawmy ją dla niej. A co do mnie.. Nie mam zamiaru jej już nigdy zrobić jakiegokolwiek świństwa. Jest największym zbawieniem. Nie ma lepszej osoby od niej. Możesz być pewny, że nic jej nie zrobię.
- Więc miejmy nadzieję, że nie będę musiał ci uprzy
- Więc miejmy nadzieję, że nie będę musiał ci obrzydzać życia. Sztama ? - Błaszczykowski wyciągnął rękę. Chciał bym przybił.
- Sztama ! - zawahałem się, ale podałem mu rękę. Jeśli miałem zostać z Martą, musiałam dobrze żyć z każdym z nich. Nawet Moritzem i Mario. Wiedziałem, że i z nimi będę musiał w najbliższym czasie porozmawiać.
* U Anity *
Niecierpliwiłam się już. Chciałam, by wszystko wróciło do normy. Jako lekarz wiedziałam, że póki jej stan zdrowotny się nie poprawi, to i z pamięcią nie będzie dobrze.
Siedzieliśmy parę godzin i zaczęło się ściemniać. Wyprosiłam gości i zostali najbliźsi.
- Dzisiaj wszyscy jadą do domu. Marta zostaje sama. Musimy ją postawić na nogi i zabieramy do domu.
- No dobrze.. - wymamrotał Bartek. Nie był zadowolony.
- No to zbieramy się.
- Ja zostanę jeszcze 5 minut i też już jadę. - wymamrotał Mario. Moritza dziś nie było. Musiał jechać do Monachium.
- Dobra. Ale 5 minut. A ty Bartek chodź do nas. Zjesz z nami i przenocujesz, a rano przyjedziemy tutaj. Troche pogadamy.
- No to pa kochanie. - Kurek pocałował Martę namiętnie. Znacząco.
- Papa.
- Hej młoda-cmoknęłam Marti w policzek.- E gwiazda.- Mario podniósł głowę- 5 min. i do domu.
Wszyscy wyszli.
* U Mario *
- Jak się czujesz śliczna ?
- Dobrze..
- A tak na serio ?
- Cholernie źle..
- Coś cię boli ?
- Nie. Po prostu jestem zmęczona, zła o to, że nic nie pamiętam..
- Nie musisz być na siebie zła. To nie twoja wina.
- Ale jednak jestem. Ja chce was pamiętać Mario ! Już więcej nie zniosę tej dziury, która się tutaj pojawiła. Przez to wszystko, co mi mówicie o Bartku zaczęłam wątpić w swoją miłość do niego. A co jeśli on naprawdę mnie wtedy zostawił ? Powinnam go spoliczkować i pogonić, ale ja nic nie pamiętam ! Nie mogę już wytrzymać.
- Ale Marta. Spokojnie. Wszystko wróci do normy. Z tego co mówiła Anita, twoi rodzice i pare innych osób.
- Sama chce się przekonać ! - złapałem ją za rękę. Delikatnie nachyliłem się nad jej twarzą i musnąłem jej usta. Nie protestowała. Przycisnęła mnie mocniej do siebie. Zacząłem całować namiętniej. Z chęcią towarzyszyła mi w podobnym tempie. Przestałem, by złapać powietrze. Otworzyłem oczy. Ona zrobiła to samo. Wielkie zielono-siwe oczy wpatrywały się we mnie.
- Mario ja chyba pamiętam !
________________________________________
Heej :) przepraszam za przerwę ale nie mam wcale czasu jak pewnie większość z was też! Wczoraj wróciłam z Dortmundu i nadal nie wierzę w to co się stało :D najpiękniejsze urodziny, najpiękniejszy weekend i najpiękniejsze chwilę w moim życiu! Nigdy nie myślałam że wszystko może się posunąć tak cudownie..
Nie zawracam głowy i zapraszam :)
Pozdro <3

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 43


* U Anity *
Weszłam i sprawdziłam teren. W sali nie było nikogo poza bladą i poobijaną Martą. Leżała i patrzyła w sufit. Bardzo mocno się nad czymś zastanawiała, bo nie zauważyła jak wchodzę. Chciałam podejść i przywitać się z siostrą, ale reszta szybko wpadła do sali i zaczęła krzyczeć.
- Kochanie ty nasze !! Jesteśmy !! Jak się czujesz ?
Bartek podszedł do dziewczyny i pocałował ją delikatnie.
- No nareszcie wszystko wróciło do normy. - powiedział Igła widząc, jak para się całuje.
- Jejku chłopcy, co wy tu robicie ? Chodźcie tu do mnie.- Marta przytuliła siatkarzy. Oni pocałowali ją w czoło, gładząc po włosach. Nie było ich wielu, ale byli najważniejsi. Był Krzysiu Ignaczak, był Michał Winiarski, Michał Kubiak, Zibi Bartman, Marcin Możdżonek, Pit Nowakowski i Łukasz Żygadło. Wszyscy stanęli naprzeciwko dziewczyny, by dobrze mogła ich widzieć. Jedynie Bartek i Krzysztof siedli po jej bokach i trzymali ją za rękę.
- Krzysiu jak dzieciaki ? A u ciebie Michał jak ?
- Wszystko w porządku Martuś. Brakuje im cię. Na ostatnim spotkaniu rodzinnym kadry, brakowało naszego słoneczka, które by rozruszało całą imprezę. Dzieci i dziewczyny też tęsknią.
- Na następnym już będę.
- Bardzo dobrze. Cieszmy się. A co dzieci.. Dzieci rosną.. Czas na was. Nadal chcę zostać wujkiem.
- Oj Krzysiu, Krzysiu. - wyszeptał Bartek kręcąc głową. Zarumienił się, co wyglądało bardzo słodko. Objęła wolną ręką jego policzek i pogłaskała delikatnie palcem.
- Co kochany. Nie chcesz mieć dzieci ?
- Ależ skąd. Oczywiście, że chcę. Nawet w tym momencie. Byle z tobą. Ale jak Igła coś odpali to nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać.
- Oj tam. I tak go kocham. - Bartek spojrzał bardzo zazdrośnie. - Ale ciebie bardziej.- chłopak się rozchmurzył i pocałował dziewczynę. Spojrzała na przyjaciół stojących naprzeciwko.
- A wy chłopaki jak tam ? Są jakieś zdobycze ? Przepraszam was za te pytania, ale dla mnie nic się nie zmieniło, a wiem, że minęło dużo czasu, którego nie pamiętam.
- Są są.. Ale kochana nic się nie stało ważne, że jesteś z nami.
- Słodko. Więc pokażcie mi je. Już. - chłopaki wyjęli telefony. Dziewczynę Marcina znałam bardzo dobrze i bardzo ją lubiłam, tak samo jak dziewczynę, znaczy już żonę Łukasza. Powiedział, że wysyłał mi zaproszenie, ale nie odpowiedziałam. Pomyślałam - ale byłaś głupia. Do przyjaciela na ślub nie pojechałaś. Wstyd. - przeprosiłam Łukasza, ale on powiedział, że wszystko rozumie. Zobaczyłam dziewczyny Zibiego i Dzika.
- Zibi ! Blondynka ?? Ty ?? Przecież ty tak brunetki kochałeś.
- Wiesz chciałem mieć ciebie jako swoją brunetkę, ale Bartek mnie uprzedził.- Zbyszek się zaśmiał i walnął Kurasia w ramię.
- Alesz ty głupi ZB9... Masakra. - wyśmiał Możdżu Bartmana.
- O Michałku.. Jaka ładna.
- Dziękuję kochana.
- Kochacie się ?
- Strasznie.
- To bardzo dobrze. Cieszę się.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy cały dzień. Pod wieczór wpadli piłkarze. Cała drużyna. Zrobili jej niespodziankę. Poznała ich od nowa. Bardzo polubiła wszystkich, bez wyjątków. Byli cudowni. Opowiadali jej jak z nimi trenowała, jak byliśmy na wspólnych imprezach lub piknikach. Mario i Moritz zabiegali o rozmowę z nią. Wyszeptała mi do ucha, że nawet ich lubi, ale są trochę natrętni. Poprosiłam ją o wyrozumiałość. Siatkarze i piłkarze wdali się w dyskusję na temat sportów. Miała nadzieję, że się polubią. Wyglądało na to, że faktycznie tak się dzieje. Było już późno i postanowiłam, że czas odwiedzin dobiegł końca. Bartkowi pozwoliłam zostać, jeśli musi. Mario i Moritz też jeszcze chwilę zostali. Kuba pomógł mi zawieźć gości do domu Marty. Mieli tam zostać jeszcze perę dni.
* U Bartka *
Zostaliśmy we czwórkę. Obiecałem Anicie, że nie dojdzie do żadnej kłótni między nami. Pod tym warunkiem pozwoliła nam zostać. Było cicho, więc Marta przejęła inicjatywę i zaczęła rozmowę.
- Chłopaki naprawdę mi przykro, że was nie pamiętam. Wiem, że was to cholernie boli. Ale zrozumcie mnie... Ja po prostu nie wiem co mam zrobić. Przywalić sobie patelnią w głowę czy czytać stare pamiętniki. Nie wiem jak mogę wrócić moje wspomnienia.
- Spokojnie Marta. Wszystko wróci z czasem. Będzie dobrze.
- A co jeśli nie ?
- Będzie dobrze. Nie martwmy się na razie.
To było tylko takie gadanie. Chłopaki byli mocno przybici. Wydawało mi się, że wiem co przeżywają. Pewnie to samo co ja jakiś czas temu, jak zdałem sobie sprawę, co zrobiłem.. Byłem totalnym idiotą. Teraz nie rywalizowali we 2 o nią. Było nas 3. A wszystko zależało od Marty i jej pamięci. Nikt nie mógł nam powiedzieć czy amnezja się cofnie. Mogło to się stać teraz, ale też kiedyś. Ale im dłużej nic się nie działo, tym prawdopodobieństwo było mniejsze.
- No dobrze. Chciałabym już do domu. Może to by na mnie zadziałało.
- Oj kochanie nie tak szybko. Zapomniałaś że masz parę złamanych kości i parę dni temu obudziłaś się ze śpiączki ?
- Ale ja się świetnie czuję.
- Czasami. Sama dobrze o tym wiesz. Pamiętasz co się działo ostatnio ? Tak szybko cię stąd nie zabiorę. - odezwałem się. Troszkę triumfalnie, bo to ja miałem Martę i to ze mną wracała do domu, ale nie chciałem być wredny dla chłopaków. Nie byłem typem człowieka, który chciał im specjalnie dokopać.
Obczaili mnie wrednie, ale Marta to zauważyła i spojrzała na nich wrogo. Od razu się uśmiechnęli i zaczęli zbierać do wyjścia. Widać było, że chcieli mnie wyciągnąć ze sobą, bo nie podobało im się to, że spędzałem czas sam na sam z dziewczyną. Pożegnała się z nimi i wyszli. Zgasiłem światło i zapaliłem lampkę obok łóżka mojej ukochanej. Usiadłem na krzesełku i podparłem głowę ręką. Marta położyła się delikatnie na boku i przybliżyła swoją twarz. Nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. Był inny niż zwykle. Pełny żądzy i emocji. Musiałem kontrolować swoje pożądanie. Nie mogło do niczego dojść. Mogło to mocno zaszkodzić Martusi. Wyciągnęła rękę w moją stronę. Objęła dłonią moją szyję. Głaskała ją. Nadal nie przestaliśmy się całować. Jej dłoń powędrowała niżej. Poczułem ciepło. Palcem rysowała trasę pomiędzy mięśniami brzucha. Zacisnąłem zęby, by nie dać się ponieść rozkoszy.
- Kochanie. Nie możemy ?
- Kto tak powiedział ?
- Anita. Może ci to zaszkodzić.
- Nie słyszałam jeszcze, by seks komuś zaszkodził.
- Nie żartuj śliczna.
- A może ty nie chcesz się ze mną kochać ?
- No jak nie. Właśnie walczę z samym sobą, by móc się kontrolować.
- Więc przestań.
- Nie mogę. Nie mogę ci zrobić krzywdy.
- Oh, ale jestem zła. Ja chce seksu. Takiego jak za pierwszym razem. - To ze mną przeżyła swój pierwszy raz. A ja z nią. Była to najcudowniejsza noc w naszym życiu. Wszystko było idealne. Wszystko było zaplanowane i zorganizowane.
- Pamiętasz to tak dokładnie jak ja ?
- Oo tak. Najlepsza noc w moim życiu. I chce to powtórzyć.
- Jak cię zabiorę do domu wszystko zrobimy dokładnie jak wtedy, a teraz przestańmy.
- Nie możemy się nawet całować ?
- Tego nie powiedziałem.
- No to dobrze. Chodź do mnie słodziaku. - położyłem się obok i kontynuowałem swoją pieszczotę.
* U Anity *
Więc chłopaki zostali spławieni. Cóż poradzić. Nie mogłam wpłynąć na decyzję Marty. Nie miałabym nawet serca, żeby ją namawiać. W 100% rozumiałam jej postępowanie.
- Anita, chyba nie powinnaś prowadzić. - Marco spojrzał na mnie niepewnie.
- Dobrze, ale musisz siąść ze mną.
- Mario, poprowadzisz?
Dojechaliśmy do domu, a Mo i Mario pojechali do swojego.
- Marco, mówiłeś swoim rodzicom?
- O naszym dziecku? Nie, ale zapraszają nas na niedzielę, bo wiedzą, że mam im coś ważnego do powiedzenia.
- Moja 4 wizyta u twoich rodziców, a już taka wiadomość. Nie będą zachwyceni.
- Nie przesadzaj. Będą zaskoczeni, ale szczęśliwi. Ostatnio coś wspominali o wnuczku.
- W najbliższym wolnym czasie musimy wybrać się do moich.- powiedziałam.
- Oczywiście. Chcę poznać przyszłych rodziców.
- Czyli ty tak na poważnie z tym ślubem?
- Misiu. Skoro mam taką dziewczynę to muszę się postarać.-szeptał mi do ucha, gładząc ręką moją nogę.
- Jeszcze pare miesięcy i nie będziemy mogli TAK korzystać z życia.
- No to musimy nadrobić.
Marco wodził nosem po mojej szyi.
- Nie mogę przestać myśleć o Marcie.
- Nic nie zrobimy. Dobrze wiesz, że wszystko się potoczy swoim torem. - jego oddech łaskotał mnie w szyję.
- Masz rację. Tym bardziej, że Bartek też jest w porządku.
Przez moje ciało przeszedł rozkoszny dreszcz.
- Jesteś niewyżyty. - mruknęłam, patrząc mojemu przystojniakowi w oczy.
- Ty tak na mnie działasz.
Pocałował mnie swoimi miękkimi, ciepłymi ustami. Robiło mi się coraz cieplej.
- Któryś z siatkarzy miał wpaść.
- Najwyżej się przyłączy.-Marco powoli zjeżdżał w dół mojej szyi.
- Najpierw ty.- lubiłam oglądać go bez koszulki. Nie był 'pakerem', ale miał ładnie i delikatnie zarysowane mięśnie pod bladą skórą. Zdjęłam jego koszulkę, błądząc dłońmi po brzuchu. Chwilę potem nie miałam na sobie bluzki i spodni. Wstałam z sofy i zaczęłam iść w stronę przedpokoju, kręcąc biodrami. Odwróciłam się i zerknęłam na Marco. Widziałam, że jest już gotowy. Rzeczywiście trzeba korzystać, póki można. Zarzuciłam ręce na chłopaka i pocałowałam go gorąco. Złapał mnie za udo i podciągnął do góry. Bez problemu wniósł mnie na piętro. Delikatnie położył na łóżku, lekko przygniatając mnie swoim już nagim ciałem. Obsypał mnie pocałunkami, wprawiając mnie niemal w ekstazę.
Po wszystkim położyłam głowę na piersi Marco, gładząc palcem po zagłębieniach na brzuchu, podczas gdy chłopak objął mnie.
- Mogę tak zostać na zawsze.
- Ja z tobą.-pocałowałam chłopaka w ramię.
Nagle zadzwonił mój telefon przerywając jeden z niewielu spokojnych momentów w naszym życiu. Odebrałam połączenie od nieznanego numeru.
- Tak?
- Dzień dobry. Czy rozmawiam z Anitą Olszewską?
- Tak.
...
- Ale nie da się tego przełożyć?
- Anita, ostatnio i tak miałaś urlop. Musisz pojechać. Półtora tygodnia w Berlinie to nie koniec świata. Dzięki temu będziesz miała więcej dni wolnego. Odbijesz sobie. I przyda ci się ten kurs.
________________________________
Strasznie dużo szkoły.. Ale wyliczyłam  że zostało mi 31 dni szkolnych :) 18. maja moje urodzinki i jedziemy do Dortmundu. I do BVB. Mecz BVB - Hoffenheim :) Mam nadzieję że Eugen zagra. A potem 30. czerwca -> Tarnów i żużel :) Unia Tarnów! Pozdrawiam i zapraszam :) :*

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 42

* U Anity *
Gdy byliśmy już w domu rozmyślałam, co z tym wszystkim zrobić. Dzisiejsze zajście było bardzo szkodliwe dla Marty. Oni chyba nie mieli wyobraźni.. Trzeba było to jakoś przerwać. Postanowiłam zaprosić siatkarzy naszej reprezentacji narodowej. Może oni mogli poruszyć pamięć Marty. Bywała na każdym meczu polski, Skry i Resovii. Bardzo lubiła wszystkich siatkarzy. Wybrałam numer do Bartka.
- Anita ?
- Tak. Wiesz Bartek mam taki pomysł ..
- Słucham.
- Co byś powiedział na to, by zaprosić chłopaków z kadry ? Marta by się poczuła lepiej i miałaby znów kogoś znajomego. Dałoby się to załatwić ?
- Pewnie, że tak. Już wszystko załatwiam.
- To fajnie. Do jutra.
- Pa. Anita ?
- Tak.
- Mogę do niej jechać ?
- Dobra. Jedź. Ale bądź cicho. Ma spać.- odpowiedziałam, wiedząc, że nie wygram.
- Dobrze. Dziękuję.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon. Teraz wszystko zależało od Bartka.
* U Bartka *
Ubrałem się szybko i wybiegłem do samochodu. Pojechałem bezpośrednio do szpitala. Wszedłem do sali i siadłem koło okna. Była już noc. Nikt nie widział jak wślizguję się na oddział. Oparłem się o ścianę i podziwiałem księżyc, którego pełna tarcza odrobinę rozpraszała mrok na dworze. Pojedyncze promienie wpadające przez szyby, pięknie oświetlały skórę dziewczyny. Była blada, ale przez blask padający na nią, mieniła się jak brylant. Powieki Marty wydawały się przeźroczyste. Naczynia krwionośne wyglądały jak malutkie trasy, które prowadzą płyn w najdalsze zakątki. Jej ręce były malutkie. Palce krótkie i chude. Na jednym z nich skrzył się pierścionek. Był to nasz pierścionek. Był to dowód tego, że jest moja. Wiem, że postąpiłem źle, nie mówiąc jej prawdy. Ale miałem zamiar to jeszcze zrobić. Ale nie teraz była zbyt słaba. Co było widać dzisiaj, gdy przyszli tu piłkarze. Wstałem i nakryłem dziewczynę, widząc, że ma gęsią skórkę. Pocałowałem ją delikatnie w czoło i udałem się na swoje miejsce. Miałem nadzieję, że Marta nie odzyska pamięci. Mimo tego, jak bardzo brutalnie to brzmi. Marta jęknęła i zacisnęła dłoń.
- Marta co się dzieję ?
- Nic.. Coś mi się śniło. - szeptała. Nie miała siły mówić.
- Jestem tutaj kochanie. Śpij.
- Nigdzie nie pójdziesz ? - zawsze bała się zostawać sama. Gdy wyjeżdżałem na zgrupowania zostawała u innych żon, dziewczyn siatkarzy lub wracała do Poli. O ile była w domu. Był z niej włóczykij.
- Zostanę. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Chodź do mnie. - dziewczyna delikatnie i niepewnie przesunęła się na łóżku. Jej leżanka była wielka, jako dla osoby w śpiączce i mocno połamanej. Położyłem się obok. Pocałowałem ją namiętnie tak, jak kiedyś. Wszystkie wspomnienia i emocje wróciły. Dziewczyna uśmiechnęła się z charakterystycznym błyskiem oczu, przygryzła wargę i przymknęła powieki. Objąłem ją lekko ręką i gładziłem jej plecy między bandażami i opatrunkami. Też od razu usnąłem.
Rano obudził mnie powiew zimna. Wstałem zamknąć okno. Przykryłem po raz kolejny Martę. Do drzwi zapukała pielęgniarka. Powitałem ją, a ona spytała czy wszystko w porządku. Popatrzyła na wskaźniki i wszyła z sali. Marta się obudziła.
- Cześć przystojniaku.
- O. Witaj piękna. Jak się czujesz ?
- Przy tobie zawsze świetnie.
- Kocham cię.
- O matko. No wiesz, że ja ciebie też. - nachyliłem się nad nią i musnąłem jej usta.
Do sali weszła Anita. Jak zawsze bez pukania.
- Odklejać się od siebie. Raz ! Czemu ty nie śpisz ? - powiedział tyran. Jeżeli coś wymykało się spod kontroli, zamieniała się w dyktatora. Zawsze opanowywała sytuację. Były podobne z Martunią, tyle że Anita była Królową Lodu w temacie miłości. Sama i niepodległa. To dobrze, bo nie były identyczne.
- Bo się już wysapałam. Tak dobrze, jak dziś już dawno nie spałam.
- Powiedziała dziewczyna po parotygodniowej śpiączce - drażniły się ze sobą.
-To pewnie dlatego, że Bartek spał ze mną. Nie mogę się doczekać, aż wrócimy do domu.
- Ja też nie mogę się doczekać, aż cię stąd zabiorę.
- No to nie tak szybko. Marta zostaje w Dortmundzie. Tu jest większa szansa, że pamięć jej wróci i musze ją mieć pld ręką. Będzie miała opiekę medyczną. Prawdę mówiąc to wasz wybór, więc mała rób co chcesz. Ale lepiej jak zostaniesz.
- Nie zgadzam się... - wyjąkała.
- No to masz pecha. Nie masz nic do gadania. To z wyborem to taka ściema - popatrzyła się chwilę - wy, weźcie się ogarnijcie. Już nie mogę patrzeć. Pożeracie się wzrokiem. Zaraz tu przyjdą chłopaki.
- Kto ?
- Mario i Moritz. Chcą się z tobą zobaczyć.
- Hm. Ciekawie. Ja ich nie znam..
- Oj znasz i to dobrze. Wiele nocy spędziłaś z obydwoma.
- TRÓJKĄT ?
- Chciałabyś ! Ale nie. Byłaś z Mo, ale pokłóciliście się. Ten czas, kiedy nie mogłaś mu wybaczyć, spędziłaś z Mario. Coś na ciebie zadziałało i tymdyrymdym. Ale z czasem wszystko wróciło do normy i pogodziłaś się z Leitnerem.
- Okeej. To rozumiem. Ale teraz mam z powrotem Bartusia.
- Bosz...
- Znów zaczynasz ? Może mnie zostawił. Ale nic nie pamiętam. Nie boli mnie to i nie mam o to żalu do Bartka. Chce być z nim, bo znam go jak nikogo innego. Moje uczucia do niego nie wygasły. Ja nadal coś czuję. Co do Mario i Moritza, nic nie pamiętam. No fajnie, kochałam ich. Ale co z tego ? Nie pamiętam tych uczuć. Nic na to nie poradzę. Musicie mnie zrozumieć. Nie stworzę czegoś, czego nie znam. Pogódźcie się z tym i zaakceptujcie moją decyzję. Nie chce być sama, wiedząc, że kocham Kurka i on mnie też. Byłoby to naiwne. Nie wiem co powiem jak odzyskam pamięć. Ale nie mogę wiedzieć, jak to będzie. Po prostu działam tak jak mogę w danym momencie. Co będzie później zobaczymy. - gdy przestała mówić była zdyszana i spocona. Złapałem ją za ramię i pomogłem usiąść. Ułożyłem poduszki i przycupnąłem obok. Anita w tym czasie zbliżyła się do małej:
- Grzybie ty mój. Cokolwiek zrobisz i tak będziemy rodziną. Nie wiem co z tego będzie. Ciekawa jestem, jak to będzie wyglądało za rok.
- A ja wiem. Wesele. Nasze.- Marta uśmiechnęła się do mnie.
- Nie bądź taka pewna.
- Jestem.
- Więc nie bądź. Jeśli już to moje wesele.
- A to niby czemu ?
- Bo będziesz chrzestną.
- Jesteś w ciąży?-spytałem zaskoczony.
- Tak.
- Z Marco ?
- No, a niby z kim ?
- No ja nie wiem.
- No z Marco.
- To gratuluję. - powiedziała udając, że jest obrażona. Zawsze tak robiła przy jakiejś kłótni. Pogratulowałem Anitce.
- Nie ma czego. Serio.
Mówiłem? Królowa Lodu.
~ dwa dni później ~
U Anity
Śpieszyłam się do Bartka. Mieliśmy dzisiaj odebrać siatkarzy z lotniska. Nie wszyscy mogli przyjechać, za co przeprosili i podali prezenty. Ważne, że parę najważniejszych osób było. Wstąpiłam do domu Marty. Jej rodzice już pojechali. Musieli wrócić do domu. Wjechałam na posesję i weszłam do domu. W kuchni stał chłopak i popijał kawę.
- Jedziemy ?
- A może dzień dobry.
- Cześć Bartuś. - nie mogłam się oszukiwać. Zawsze go lubiłam. Kiedyś byłam największym fanem ich związku. Gdy widziałam codziennie jak się dogadują, nie mogłam być na niego zła. Było czuć to, że kocha ją nad życie i żałuje swojej dawnej decyzji. Ale nadal uważałam, że powinna być z Mario lub Mo. No, ale cóż. Jak to z moimi nadziejami ostatnio bywa-dupa. Musiałam się pogodzić z obecną sytuacją.
- Hej Anitko. - pocałował mnie w policzek, co odwzajemniłam. - Jak maluszek ?
- No jeszcze trochę wcześnie... Z resztą dobrze by było, jakbyście nie przypominali. Dziwnie się czuję, jak mówicie do mojego brzucha.
- No ciekawy jestem co to będzie.
- Zakładam, że człowiek. A najlepiej drugi Marco. Zbieraj się, nie mamy czasu.
- Ookej. - Kurek pobiegł po buty i kurtkę. Była dzisiaj beznadziejna pogoda. Padało i było nieprzyjemnie. Współgrała z moim nastrojem. Wsiedliśmy do samochodów i udaliśmy się na lotnisko. Były korki i siatkarze już na nas czekali. Jednak chyba im to nie przeszkadzało, bo jak zawsze świetnie się bawili. Bartek zaparkował, a ja zaraz za nim. Wysiadł i szybkim krokiem podszedł do kolegów. Przywitał się i pokierował ich do samochodów. Wysiadłam udałam się do chłopaków. Paru z nich już znałam. Na przykład Igłę. Był ulubionym siatkarzem Marty. Zawsze miał coś do powiedzenia i był wesoły jak Łukasz. Zibi, Ziomek, Cichy Pit...Pojechaliśmy prosto do szpitala, gdzie leżała Marta. Wejście na oddział grupy dwumetrowych, dobrzewyglądających facetów wzbudziło poruszenie. Przed drzwiami zatrzymałam się na chwilę i wytłumaczyłam wszystko.
- Nie kłócimy się, nie dokuczamy, opowiadamy, żartujemy i bawimy się dobrze.- otworzyłam drzwi do sali i stanęłam w progu sprawdzając, czy wszystko jest w porządku.

___________________________________________
A więc jest i 42 :)
Mam do was pytanie. :) Kto z was ma tumblr ? Słyszeliście już o nowej modzie tumblr, czyli tak zwanych smutach ? Odpowiedzcie w komentarzu :) Jestem bardzo ciekawa :)
Pozdrawiaaam :*