sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 37

* U Anity *
Wszyscy siedzieli całą noc, mając nadzieję, że uścisk ręki zwiastuje rychłe obudzenie się Marty. Jednak tak się nie stało. Ale wiedzieliśmy, że jest jakaś znacząca poprawa. Kazałam Kubie iść do domu i się wyspać. Miał wrócić później. Marta czuła się z nim bardzo dobrze. Moritz siedział po drugiej stronie łóżka zdumiony tym wydarzeniem. Był chudy, jego policzki się zapadły. Od dawna porządnie nie spał. Nie chodził do domu. Spał u boku Marty. Mario lub Marco przywozili mu świeże rzeczy. Był wykończony. Ja sama czułam się dobrze. Prawdę mówiąc zanim zemdlałam było tak samo. Ale znów działałam w sprawie Martusi. Podeszłam do Mo i przytuliłam go od tyłu.
- Mo. Proszę cię.- oparłam brodę o ramię chłopaka.- Jedź do domu. Wyśpij się, zjedz coś. Jeśli coś się wydarzy będziesz pierwszą osobą, która się dowie. Obiecuję ! - wyszeptałam mu do ucha.
- Nie mogę słońce. Nie mogę niczego przegapić.
- Ale Mo. Nic nie przegapisz. Patrzę na aparaturę i w ciągu najbliższych godzin na nic się nie zanosi. Jedź.
- Obiecujesz, że zaraz zadzwonisz jakby co? Będziesz meldowała co 30 min czy wszystko ok ?
- Tak kochany. Jedź. Obiecuję.
- Dobra, ale zaraz wracam.
- Masz się wyspać.
- I tak nie mogę spać.
- I tak cie nie wpuszczę. Więc spróbuj chociaż.
- Nic nie obiecuję.
- No dobrze, już dobrze. Jedź.
Mo wyszedł, a ja zostałam z Martą sama. Nie na długo. Po chwili wszedł Mario. Też bardzo o nią dbał. Również źle wyglądał, choć nie mógł tu nocować, tak jak Moritz. Nie chciał, by Mo miał powód do zazdrości. Korzystał z każdej okazji, kiedy nie było chłopaka. Nie chciałam ich zostawić samych. Nie byłam pewna czy coś się nie wydarzy. Ostatnio bardzo reagowała na rozmowy z najbliższymi. Kubę ścisnęła za rękę, przy Mario popłynęła jej łza, a gdy Moritz jej coś opowiadała cichutko mruknęła. Było to wspaniałe, bo wiedzieliśmy, że jest dobrze i będzie coraz lepiej. Już jesteśmy blisko. Usiadłam na stoliczku, stojącym w kącie i zabrałam się za ponowne czytanie książek i wszystkich papierów. Może coś przeoczyłam. Robiłam to po raz tysięczny, ale nadal miałam nadzieję. Mario cichutko opowiadał coś Marcie. Lubiłam go. Tak samo jak Mo. Wiedziałam, że obojętnie jak Marta wybierze nie będzie jej źle. Mój telefon zawibrował. Dostałam dwie wiadomości. Jedna była od Poli.
" Hej. Nie chce zawracać głowy kochana, ale chciałam spytać jak Galiczka. Ucałuj ją ode mnie. Zaraz jak będę mogła przyjadę. Wtedy na pewno się obudzi. "
Odpisałam jej.
" Siemka. A nie przeszkadzasz. Po raz setny czytam te papiery. U niej wszystko dobrze. Od wczoraj nic nowego nie ma. Przyjeżdżaj. Martusia cię potrzebuje "
Następna wiadomość była od Marco. Był jedynym " dorosłym " wśród nas. Dbał o wszystkich. I do tego poświęcał też czas mi i Marcie. Był cudowny.
" Właśnie przyjechałem do domu z zakupów. Kupiłem trochę rzeczy dla nas wszystkich. Ugotuję coś i przywiozę. Kocham cię "
Nie czekał na odpowiedź, więc napisałam krótko.
" To dobrze. Czekamy. Też cię kocham "
Mario nadal rozmawiał z Martą. A raczej prowadził monolog. Tak wyglądały te rozmowy. Moja kochana słuchała. Po prostu miała zaklejone usta i nie mogła nic powiedzieć. Patrzyłam na nią usiłując ujrzeć jakiś znak. Miałam nadzieję, że i tym razem da nam do zrozumienia, że nas słyszy. Jeden z aparatów zaczął pykać. Zerwałam się, zrzucając wszystko ze stołu. Podbiegłam do aparatury, by dowiedzieć się co może być przyczyną. Niestety, a może i na szczęście był to jakiś błąd. Uciszyłam ustrojstwo, pocałowałam siostrę w skroń i wróciłam do stołu, zbierając rozrzucone rzeczy. Miałam nadzieję, że to wszystko nie potrwa długo. Każdy z nas wyczulony na najmniejszy pisk. Słyszeliśmy wszystko, nie chcą niczego przegapić. Mijało 40 minut od wyjazdu Moritza. Już dzwonił.
- Miałaś się odezwać.
- Wiem. Przepraszam zaczytałam się. Miałeś spać.
- Dopiero dojechałem. Straszny korek na mieście. To co u mojej księżniczki ?
- Wszystko po staremu. Śpiąca królewna.
- Za równe 30 minut zadzwoń.
- Napiszę ci. Masz wtedy już spać.
- Dobrze, ale napisz. Nie dam rady usnąć.
- Obiecałeś.
- No dobre. Spróbuję.
- No właśnie. Więc idź spać, ja ci napiszę za pół godziny.
- Czekam.
- Okejka kochany.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon. Cudownie, że tak się o nią martwił. Lecz miałam nadzieję, że już wkrótce nie będzie miał powodu, bo nasza Marta będzie brykała i tryskała radością. Nudziłam się.
- O czym rozmawiacie dzieciaki?
- O wszystkim co się da. Opowiadałem Marcie jakie widziałem buty. Na pewno by jej się podobały.
- Kupisz jej jak się obudzi. Na sto procent jeszcze będą.
- Też mam taką nadzieję. Świetnie będzie wyglądała. Z resztą jak zawsze.
Podeszłam do przyjaciela. Siadłam obok i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Kochasz ją ?
- Strasznie. Nad życie. Szalenie.
- To dobrze.
- Myślisz, że mam szanse ?
- Może. Wiem, że kocha was obu. Ciebie również. Ale nikt nie wie jak wybierze.. Chyba nawet ona nie jest pewna.
- Okaże się. Niech wybierze najlepiej dla niej. Będę się cieszył, jeśli to będę ja, ale również będę się cieszył, jeśli wybierze Mo.
- Kochany jesteś. - pocałowałam go w policzek i jeszcze chwilę tak siedzieliśmy, patrząc się na nasze słoneczko.
* U Marco *
Więc byłem jedynym rozsądnym osobnikiem w naszym gronie. Wszyscy bardzo martwiliśmy się o Martę. I każdy zaniedbywał siebie. Nawet Anita odcięła się od obowiązków, żeby pomóc siostrze. Moim zadaniem było pilnowanie wszystkiego i wszystkich. Nie ukrywam, że było to trudne. Zawsze w biegu. Dostałem parę mandatów za przekroczenie prędkości, ale dla Marty wszystko. Była naszym słoneczkiem. Nie dało się jej nie lubić. Gdy pierwszego dnia ją poznałem, wiedziałem, że będziemy się przyjaźnić i będziemy blisko. Każdy czuł sympatię do jej osoby. Była taka naładowana pozytywną energią. Wszystkie złe emocje zamykała w sobie i rzadko dawała im jakiś upust. Gdy się ją lepiej pozna widzi się, że jest jej trudno, ale wie się też, że jest twarda i silna. Tak zwana kobieta z jajem. Nie da sobie dmuchać w kaszę. Każdy marzy o takiej kobiecie. Ja miałem Anitę, która była identyczna. Jako kuzynki nie różniły się niczym, poza wyglądem. Ale i tu była podobizna. Były jak bliźniaki. Pasowało to do nich. Mieliśmy szczęście poznać je i zatrzymać przy sobie.
Przyjechałem do domu i ugotowałem szybki obiad. Robiłem tak codziennie. Jechałem do szpitala i karmiłem moje dzieci. Czułem się jak odpowiedzialny rodzic. Chciałem też, by moje najmłodsze dziecko w końcu się obudziło. Robiliśmy wszystko co się dało. Niestety to nie wystarczało. Postanowiłem zadziałać na własną rękę. Poszłem po laptop i zacząłem szperać po internecie. Znalazłem cudownego uzdrowiciela, który miałby ją obudzić i wyleczyć z wszystkich dolegliwości. Jednak nigdy nie wierzyłem w takie czary mary i nie brałem tego na serio, niezależnie od komentarzy ludzi, którzy uznawali, że cudowny doktor uratował im życie i dał drugą młodość. Śmiałem się z tych naiwniaków. Były też różne ziółka, które trzeba palić przy chorym. Ale w to, to już na pewno bym nie uwierzył. Szukałem komentarzy ludzi, którzy sami byli w śpiączce i mogą opowiedzieć, co się w danym momencie dzieję. Co czuła Marta. Natknąłem się na kobietę, która miała podobny wypadek. Od razu skontaktowałem się z nią. Miałem szczęście, bo szybko odpisała. Poprosiłem o spotkanie. Najszybciej jak można. Kobieta zgodziła się na spotkanie za pół godziny w małej kafejce w centrum. Była z Dortmundu i mogła szybko zareagować. Wsiadłem do samochodu i pojechałem na spotkanie. Byłem strasznie ciekawy i nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. Może to co przeżywała Marta było czymś okropnym i bardzo się męczyła nie mogąc nam nic powiedzieć ? Nie miałem pojęcia, ale musiałem się szybko dowiedzieć.

_________________________________________________________
Przepraszam robaczki że tak rzadko i czasami nudno ale cierpię na częstą chorobę pisarza : - brakus wenus -
Każdy ktopisze wie że jest taki moment, w którym nie wie się co i jak ma się pisać. Własnie tak mam wiec przepraszam za nie-aktyność :) dziękuje za liczne komentarze i prywatne wiadomości :) uwielbiam was - moich czytelników - :)
Pozdrawiam i całuję cieplutko :*

7 komentarzy:

  1. Niby czytam to poraz 1736 ale znowu mnie ciekawi;)/A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne!
    Czekam na kolejny!


    Zapraszam do siebie :) NOWY ROZDZIAŁ!
    http://izakubastory.blogspot.com/2013/04/rozdzia-61.html

    OdpowiedzUsuń
  3. http://freedoomcry.blogspot.com/ wejdz :D

    rozdział cudowny, i rozumię cię brak weny to cos okropnego ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam;**
    Zapraszam do mnie http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ,świetne,świetne.! Kiedy następny.?=)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podoba . Czekam na następny ; )

    OdpowiedzUsuń