czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 34

~ parę dni później ~
Dziś były urodziny Anity. Zorganizowałam wielką imprezę u nas w domu. Nie czułam się dobrze, ale nie użalałam się nad sobą. Były to jej pierwsze urodziny w Niemczech. Chciałam, by Anita spędziła cudowny dzień w gronie przyjaciół. W międzyczasie okazało się, że jestem spokrewniona z Kubą. Pasowało nam to, nawet bardzo. Fajnie żyć ze świadomością, że masz na miejscu kogoś bliskiego. Zbliżyło mnie to do nich.
Była już 18.45, a przyjęcie zaczynało się o 19. Wyrobiłam się wcześniej, więc siedziałam na kanapie i czekałam na dzwonek. Byłam ubrana w sukienkę na specjalne życzenie Anity. Równo o 19 zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi. Weszli wszyscy goście razem z Anitą i Marco. Mieszkali już razem. Anita przeprowadziła się dosyć szybko, bo część rzeczy i tak już miała u chłopaka. Mimo to bywała u mnie częściej, niż jak tu mieszkała. Na początku było standardowo składanie życzeń. Zeszło z tym trochę, bo była cała drużyna i parę znajomych spoza pracy.
Wszyscy siedzieli i żartowali.
- Mazik, trzeba rozruszać towarzystwo.-powiedziałam Anita, włączyła głośniej muzykę.
- Może zaczniemy od tego...-zaproponowałam włączając Weekend-Ona tańczy dla mnie. Nikt oprócz nas i trójcy nie znał tej piosenki. Wskoczyłyśmy na stół i zaczęłyśmy tańczyć. Potem przyszła pora na prezenty. Na początku te mniejsze, które poprzynosili znajomi. Ja w tym czasie wyszłam z domu i wyjechałam jej nowym prezentem. Goście słysząc cichutkie mruczenie wyszli przed dom. Ze zdziwieniem ujrzeli piękne maserati.
- To dla mnie ? - Anita piszczała, skakała i płakała. Zawołałam ją gestem ręki do siebie. Otworzyłam drzwi od kierowcy i kazałam wsiąść.
- Od Marco, Mario, Moritza i mnie.
- Kocham was.-podleciała do mnie i ucałowała -Ten jeden raz zaryzykuję.-powiedziała i to samo zrobiła z Mo.-Dziękuję ci misiu.-przytuliła Marco.
Jeszcze chwilę oglądaliśmy samochód i wróciliśmy do domu. Wszyscy tańczyli na stołach, kanapie i innych rzeczach. Dobrze, że nie miałam sąsiadów, gdyż było bardzo głośno. Wszyscy się wybawili, a dom był, o dziwo, w dobrym stanie. Gdy impreza się skończyła, każdy pojechał do siebie. U mnie został tylko Moritz. Nadal nie czułam się dobrze. Cały czas wymiotowałam. Mdliło mnie i miałam zawroty głowy. Położyłam się szybko spać, by nie musieć dalej cierpieć i bratać się z muszlą.
Rano obudziła mnie kolejna fala mdłości. Moritz zadzwonił do pracy, że nie przyjadę, ale on musiał.
- Pojadę i zaraz po treningu tu wrócę. Jak coś będzie nie tak, to dzwoń. A teraz pogadam z Anitą, niech cię zbada.
- Hej Anitka. Moja ukochana choruję. Przebadasz ją ?
- Tak pewnie Mo. Już jadę.
Mo wyszedł, a zaraz a nim weszła Anita.
- Co ci mała ?
- Nie wiem. Czuję się, jakby mnie coś wypluło.
- Ciąża.
- Nie.
- To wirus. Panuje ich teraz parę. Musisz odpoczywać. Zaraz zrobię ci napój. Ostrzegam, że okropny w smaku.
Anita zeszła na dół i wróciła po 20 min.
- Boże straszne.
- Wiem, ale będzie ci lepiej...zaraz po tym.- powiedziała, gdy biegłam w stronę łazienki.
Rzeczywiście już mnie tak nie męczyło.
- Znowu żyję.
- Właśnie widzę. Aż ci się policzki zaróżowiły. Choć przewietrzysz się trochę. Ubieraj się i idziemy do parku pospacerować.
- Nie.-wiedziała, kiedy nie warto ze mną dyskutować.
- No to może sprawdzimy, który samochód jest lepszy... Twoje wyścigowe Audi R8 czy moje nowe Maserati ?
- A temu nie odmówię.
- No to ubieraj się.
Poszłam do łazienki i założyłam ubrania. W 5 minut byłam gotowa. Udałam się do garażu i wyjechałam moim pięknym autem.
- To gdzie się przejedziemy ?
- O tej porze jest A4 w miarę pusta.
- No to na A4. Chodź.
Wsiadłam do samochodu i pojechałyśmy się na autostradę. Jechałyśmy koło siebie. Na palcach odliczałam 3,2,1. I wcisnęłam gaz. Przestrzeń za mną uciekała w ogromnym tempie, zlewając się w jeden, wielki, rozmazany obraz. Skoncentrowałam się na zegarze, którego wskazówka pomału zamykała licznik. Czując flow zawróciło mi się w głowie. Zamknęłam bezwiednie oczy, próbując dojść do siebie. Dla mnie minęła sekunda, jednak tak naprawdę ujechałam ok 200m. Nagle przede mną, zupełnie niespodziewanie ukazał się zjazd. Samochód wpadł na banę koziołkując parę razy. Poczułam zimną falę zalewającą moją głowę. Nie czułam nic. Byłam zawieszona w pustej bezkształtnej przestrzeni, gdzie otaczała mnie nicość. Pustka. Więc tak chyba wygląda śmierć.

________________________________________________________
Pozdrawiam moje małpeczki i jeśli chcecie foty aut albo domu Marco to proszę mówić. :)
P.S. BVB W PÓŁFINALE LM !! <3

8 komentarzy:

  1. jejku koniec mnie przeraża ! boje sie co będzie w nastepnym.
    Czekam na kolejny. A tymczasem zapraszam do siebie :
    http://freedoomcry.blogspot.com/

    ps. kiedy nastepny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chcecie może być nawet jutro :) ja je mam napisane ;)

      Usuń
    2. Tak prosze dodaj. Zaczęłam czytać twojego bloga dzisiaj, przeczytałam już wszystkie rozdziały. Nie moge doczekać się następnego

      Usuń
  2. Oj. Niedobrze. Anita miała być rozsądną osobą?:P fajnie by było jakyś dała zdjęcia:D

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże!
    Tylko nie to!
    Ona nie może umrzeć!
    Dawaj szybko następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Łaa.! Nie uśmiercaj jej.! Ja tak ładnie proszę...=D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeeeju kiedy nowy bo nie wiem co bedzie dalej i nie moge sie skupic na niczym

    OdpowiedzUsuń