* U Anity *
Obudziłam się. Choć to może za dużo powiedziane. Wyszłam z otępienia będzie lepsze. Promienie słoneczne nieśmiało wznosiły się nad widnokrąg. Jest tu tak pięknie - pomyślałam, poprawiając się na obitym skórą siedzeniu. Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do żywych. Marty stan się nie poprawił, bo nie dzwonili ze szpitala. ...
Moje myśli krążyły po różnych tematach. Wracałam powoli do siebie.
-Marcin.-pomyślałam. Spojrzałam na zegarek. 15 godzina.- Biblioteka otworzona do 17. Trzeba się śpieszyć.
Sięgnęłam po telefon, który od wczoraj leżał na tylnim siedzeniu. Nawet nie spojrzałam na powiadomienia, tylko od razu wykręciłam numer, jednocześnie odjeżdżając w stronę miasta.
- Good morning. My name is Anita Olszewska and I want to talk with...
Po 3 godzinach.
Weszłam na oddział intensywnej terapii mając w rękach tyle książek, wydruków, płyt i kartek ile zdołałam wziąć. Znałam to uczucie, które teraz mną kierowało. Ten stan sprawiał, że stawałam się królową lodu, dyktatorem, gwiazdą,... różne określenia słyszałam. Stan głębokiej gotowości do walki o to, co było moim celem. Stawanie mi na drodze.był bez sensu.
Z daleka widziałam ludzi stojących pod salą Marty. Byli tam wszyscy. Część coś do mnie mówiła, ale ja powiedziałam- U mnie w porządku. -i weszłam do pokoju. Koło łóżka byli Mo, Mario, Marco i rodzice Marty .
- Dzień dobry.- podnieśli głowy na dźwięk mojego głosu. Ciocia od razu podbiegła do mnie i przytuliła mnie.
- Dobrze, że nic ci nie jest.
Widziałam, że Marco podnosi się i idzie w moją stronę.
- To moja wina, więc ja ją z tego wyciągnę. Na pewno, ale musicie dać mi czas sam na sam z Martą. Wiem, że się nie zgodzicie, ale muszę spróbować niekonwencjonalnych metod. Pozwólcie mi spróbować.
Nie czekając na reakcję, położyłam wszystkie swoje rzeczy na podłodze. Siadłam na środku, rozłożyłam kartki i książki dookoła siebie i zaczęłam czytać. Po chwili podniosłam głowę, dalej czując obecność innych osób.
- Proszę.- powiedziałam błagalnym tonem, wkładając jednocześnie płytę z ulubionymi piosenkami Marty do niewielkiego odtwarzacza.
Nie wiem czy z to z litości, czy po prostu z zaufania, ale reszta osób opuściła pokój.
Zaczęłam pracować. Robiłam wszystko jak maszyna. Czytałam, szukałam, kojarzyłam i zapamiętywałam fakty. Marta. Tylko ona w tym momencie dla mnie istniała. Kartki z notatkami rozłożone po całym pokoju wyglądały przerażająco.
- Martuś kochanie, a pamiętasz jak jeździłyśmy na dziadka i grałyśmy w nim w karty? Oczywiście na pieniądze. Zawsze przegrywał. Albo uciekanie przed moją siostrą. I święta Bożego Narodzenia u mnie w domu.
Muzyka, wspomnienia, ciepłe słowa, wesoła atmosfera... wszystko jest. Ufałam Marcinowi. Był jednym z najmłodszych profesorów w Polsce i od kilku lat badał wpływ różnych czynników na śpiączkę.
- Tylko pamiętaj. Żadnych łez, rozpaczy. Ma być miłość i dużo wspomnień, żeby pobudzić mózg.
Trzeba był to rozszerzyć. Potrzebowałam... cioci. Pierwszy raz od 18 godzin wyszłam z sali. Miałam nadzieję, że rodzice są na korytarzu. Nie myliłam się. Z resztą nie tylko oni.
- Ciociu musisz powspominać z nią. Same rzeczy.- stałam i słuchałam monologu. Wierzyłam, że to wszystko choć trochę pomoże Martuni.
Tę samą procedurę powtórzyłam z wujkiem, Mo i Kubą. W końcu przyszedł czas na Mario. Zerknęłam na zegarek 19. Niedługo minie 60 godzin od wypadku. Nie odczuwałam od tamtej pory żadnych potrzeb.. nie jadłam, nie piłam, nie spała... Nagle.zauważyłam coś dziwnego. Łza. Czyli jednak to działa. Mario akurat mówił o czasie zaraz przed moim powrotem z wakacji. Ich wspólnie spędzony czas. Chłopak też to zauważył.
- Anita, co się dzieje? Anita? Anita!
- Nie drzyj się.- powiedziałam spokojnym tonem.- Opowiadaj dalej...
3 dni później
- Kawa dla pani.-powiedziała pielęgniarka podchodząc do mnie.- Niech pani jedzie do domu. Odpocznie.
- Dziękuję.-odpowiedziałam jej, jednocześnie dając do zrozumienia, żeby już wyszła. Całe dnie spędzałam przy Martuni. Od wypadku nie byłam w domu. Z sali wychodziłam tylko do łazienki, albo żeby wpuścić kogoś do środka. Żyłam w swoim świecie, nie wiedząc co się dookoła dzieje. W sali przybywało kartek, książek i aparatury. Musiałam mieć wszystko pod ręką. Dla niej.
- Anita. Musisz pojechać do domu. Nic nie jadłaś. Nie spałaś.- Marco się martwił.
- Będąc w domu jej nie pomogę.
Do pracy motywowały mnie poprawiające się wyniki czynności mózgu.
- Martuś, jeszcze trochę. -mówiłam wiele razy, ściskając jej rękę.
Wiedziałam, że mnie słyszy, ale nie może odpowiedzieć.
- Więcej nie da się zrobić. Postaraj się kochana.
Nadzorowałam każde odwiedziny dziewczyny. - Tylko dobre wspomnienia.- powtarzałam.
Mijały kolejne dni. Już dawno minął tydzień odkąd ostatni raz jadłam posiłek.
- Marco chcesz wejść do Ma...- nie wiem co się dalej działo...
* U Marco *
Mówiąc te słowa Anita osunęła się na ziemię. Spanikowałem i rzuciłem się do niej.
- Mario, leć po lekarza.
Od razu to zrobił. Gdy wrócił, wziąłem ją na ręce i położyłem na wolnym łóżku obok Marty. Lekarz przebadał szybko Anitę i stwierdził, że to z przemęczenia. Nie jadła od tygodnia, stres, brak snu. Odkąd nasza Martusia tu leżała. Nadal nie wiedzieliśmy, czemu wydarzył się ten wypadek. Anita unikała tematu, a lekarze nie wiedzieli wszystkiego. Lekarz podpiął moją dziewczynę do kroplówki. Szybko wróciła do nas.
- Pani Olszewska chwilę z nami zostanie. Niestety nie może leżeć tu, przy siostrze. Pani Gałkowska jest w bardzo złym stanie. Musi " mieszkać sama ".
- Ale panie doktorze, one muszą być razem. Marcie się przy niej poprawia. Anita nie wybaczyłaby mi, jeśli by tu nie leżała. Proszę o wyjątek. Nie będzie się tu schodzić więcej ludzi, bo mają tych samych znajomych i rodzinę.
- No dobrze. Ale proszę mi obiecać, że nie będzie tu spędu. Stan pani Marty na to nie pozwala.
- Obiecuję.
Lekarz wyszedł z sali i zostawił Anitę na łóżku obok siostry. Siadłem pomiędzy nimi i złapałem je za dłonie. Moje najukochańsze dziewczyny leżały zmęczone i blade.
- Jak się czujesz kochana ?
- Cały czas bardzo dobrze. A jak Martusia ?
- Stabilnie. Ale ty musisz o siebie dbać. Musimy znaleźć jakiś system, jeśli to wszystko ma przez jakiś czas tak wyglądać.
- Nawet tak nie mów ! Moja kochana szybko się otrząśnie. Jest silna i twarda. Nawet w takim stanie.
- Wiem o tym bardzo dobrze. Ale nie wiemy, ile będzie jeszcze potrzebować czasu.
- Wierzę w nią. Już niedługo. Czuję to !
- Anita, co tam się wydarzyło ?
- Marco..- znów chciała mnie zbyć. Ale tym razem nie miałem zamiaru dać za wygraną.
- Anita ! Koniec.
- Jesteś pewny, że chcesz to słyszeć ?
- Jestem. I mów, bo zaraz przyjdzie Mario i będziesz miała słuchacza więcej. Nie tylko nas dwóch. - Moritz też tu siedział całymi dniami. Osłupiały trzymał Marty rękę i wpatrywał się w jej zamknięte oczy. Nie słyszał naszej rozmowy. Był za bardzo pochłonięty wpatrywaniem się w swoją dziewczynę. Mario również siedział przy niej 24 godziny na dobę. Jeździł do domu jedynie, by się przebrać lub przywieść coś potrzebnego. Mieliśmy urlop. Trener dobrze rozumiał naszą sytuację. Kuba i Łukasz również nie pracowali. Byli bardzo wstrząśnięci całą tą sprawą.
- No dobrze. Sam tego chciałeś. Tego dnia Martusia czuła się źle. Pomyślałam, że to ciąża i pojechałam do niej. Ale jednak to był wirus. Miałam ją zabrać do parku, ale nie chciała. Następne co wpadło mi do głowy to mały wyścig. Pojechałyśmy na A4-ke i zaczęłyśmy jechać koło siebie. Ale u niej coś nie grało. Zajechała mi drogę i wylądowała dachując parę razy. Rozumiesz dlaczego nie chciałam nic mówić ? To ja wpadłam na ten cholerny pomysł ! Ja zawsze panuję nad sytuacją, a tu nie mam jak! - Anita rozpłakała się i odwróciła twarz. Zerknęła na Martę. Zaczęła płakać jeszcze mocniej.
- Kochanie przepraszam.- powiedziała w jej stronę.
Nie mogłem patrzeć, jak moja kobieta cierpi. Wstałem, przytuliłem ją i pocałowałem.
- To nie twoja wina. Niczyja. Po prostu coś się nie zgadzało. Wyjdzie z tego błyskawicznie i znów będzie biegała, chwaląc się tatuażami. Zobaczysz.
- Mam nadzieję. Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić.
- Tak będzie. - spojrzałem na przyjaciela, pochłoniętego patrzeniem na swoją dziewczynę. Dobrze, że nie słyszał tego, co powiedziała Anita. Byłby zły. Siedzieliśmy przytuleni, aż w pewnym momencie Anita usnęła. Do sali weszli Kuba, Łukasz i Mario. Pierwsi dwaj przyjeżdżali do niej codziennie. Było widać, że się o nią martwią. Przywitali się ze mną, a potem z Martą. Traktowali ją jak żywą osobę. Ona była żywa.
- Co z Anitą ?
- Przemęczenie. Ma tu na razie zostać.
- Przynajmniej będzie blisko Marty. Jest jakaś poprawa ?
- Codziennie jest. Dobrze, że wiemy, że nas słyszy. Porozmawiajcie z nią. - Kuba usiadł obok dziewczyny. Objął jej twarz rękoma.
- Wiesz Marcik. Oliwka za tobą tęskni. Mówi, że nie może się doczekać, aż cię zobaczy. Jak się obudzisz przywiozę ją do ciebie. A jak wyrosła. Duża panna. Jak ciocia. Aga pyta codziennie, co u ciebie. Pamiętasz jak byłaś ostatnio u nas ? Zaraz przed wypadkiem ? Opowiadałaś kawał. Do teraz się z niego śmieję. - Jego monolog trwał długo. Spędzali ze sobą dużo czasu i miał co opowiadać. Ocierając łzy, trzymał rękę przyjaciółki. W pewnym momencie zastygł. Łukasz wydarł się na całą salę.
- KUBA CO SIĘ STAŁO ?!
- Ona..
- CO ONA ?! - z zamyślenia wyrwał się Moritz. Mario siedział na stoliczku i słuchał uważnie. Anita obudziła się.
- Zacisnęła rękę. Jestem pewny.
- Kuba zdawało ci się.
- Nic mi się nie zdawało. Naprawdę zacisnęła. Nadal trzyma. - Anita się poderwała i podbiegła do nas.
- On ma rację. Ona go trzyma. Kuba mów do niej. Bez przerwy. Mów !
Kuba kontynuował swój monolog, opowiadając jej o swoim życiu i jak się cieszy, że są rodziną. Opowiadał o ślubie jego i Agaty, i że żałuje, że jej tam nie było. O narodzinach Oliwki... Marta wyglądała na rozluźnioną i zrelaksowaną. Słuchała Kuby, nie mogąc mu odpowiedzieć.
______________________________________________________
hej hej :) Przepraszam że tak rzadko dodaję, ale nie mam zbytnio czasu ostatnio.. Te treningi, szkoła, strony,.. Ah :) ale mam nadzieję że się poprawię a wy nadal będziecie czytać :) W przyszłym lub następnym rozdziale zrobię sondę z kim ma być Marta gdyż jestem ciekawa czy obmyśliliście to tak jak ja :)
Pozdrawiam i dziękuję :*
Świetne!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :) NOWY ROZDZIAŁ!
http://izakubastory.blogspot.com/2013/04/rozdzia-60.html
Super
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział!
czemu nie dodajesz codziennie jak przedtem?
OdpowiedzUsuńNie wyrabiam się czasowo z pisaniem.. Zaczęłam 2 nowe sporty, w szkole mam troszkę urwanie głowy przez wszystkie sprawdziany .. jest troszkę trudno ;)
UsuńŚwietny,z resztą jak wszystkie ;>
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Zapraszam do mnie :
http://kochamydortmund.blogspot.com/
Pozdrawiam :D
Świetne . Czekam na następny roździał ; )
OdpowiedzUsuń