Siedzieliśmy całą noc w kuchni, wspominając i rozmawiając. Opowiadaliśmy o naszych rodzinach, dzieciństwie, śmiesznych wydarzeniach i młodzieńczych zawodach. To było niesamowite spotkanie. Nie czułam się już po nim taka zestresowana i zabiegana.
Trening był dopiero o 11, więc położyliśmy się jeszcze spać. Oczywiście wszyscy w salonie. Nasza sofa była olbrzymia, dlatego wszyscy bez problemu pomieściliśmy się.
Rano wstałam jako pierwsza. Przeskoczyłam przez wszystkich i pobiegłam do łazienki. Ogarnęłam się szybko i ubrałam. Dzisiaj znów było upalnie. Pasowało mi to. Lubiłam zimę, ale tylko przez pewien okres. W kuchni przygotowałam śniadanie i pozmywałam po wczorajszej kolacji. Zaparzyłam kawę i obudziłam towarzystwo, kładąc się na nich. No dobra-rzucając.
- Nie śpimy kochani.
- Cicho jeszcze 5 minut.
- No ja nie wiem czy chcecie jeszcze 5 minut.
- A tak. Chcemy.
- Okej. To idę po wiadro i wodę.
Wszyscy od razu się ocknęli. Udałam się do kuchni, nakryłam do stołu i zawołałam przyjaciół.
- Chodźcie.
- A co masz dobrego ?
- Wszystko. . .
- O to dobrze. Mam ochotę na wszystko.
Grzecznie zjedli śniadanie i udali się do łazienek. Nie mogłam się doczekać pierwszego dnia w pracy po urlopie. Kochałam swoje zajęcie.
Zadzwonił telefon. To była Pola.
- Halo !
- Siemka.
- A hej. Co tam ?
- Nic. Właśnie przyjechałam do Warszawy. Miałam nadzieję, że cie jeszcze spotkam, ale myliłam się.
- A no przyleciałam wczoraj do Niemiec. Ale jeśli chcesz, przyjedź do nas. Fajnie będzie.
- Ja ? Do Niemiec ? Niee.. - Pola nie lubiła wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z niemieckim.
- Tak ty. Będzie fajnie. Pójdziemy na zakupy, pokaże ci parę fajnych miejsc.
- No nie wiem. Zastanowię się. Masz pozdrowienia od moich rodziców.
- A dziękuję i nawzajem. Powiedz, że tęsknie. - zawsze uwielbiałam rodziców Poli. Byli mi bliscy. Tak samo jak moi dla niej. Byłyśmy jak bliźniaczki.
- Powiem im, potem jak zadzwonię. Gdzie kluczyki od Mercedesa ?
- Leżą tam gdzie powinny leżeć. W koszyczku.
- A no dobrze. Nie zarysowałaś mojego cudeńka ?
- Nie. Nic ci z nim nie zrobiłam.
- Grzeczna galiczka. Dobra kończę, bo jestem umówiona z koleżankami na mieście. Papaty.
- No pa.
Miałam nadzieję, że Pola przyjedzie. Gdy ostatnio się widziałyśmy, nie miałyśmy zbyt wiele czasu dla siebie. Wiedziałam, że się zgodzi. Ona zawsze się tak droczyła. A wiedziałam to dlatego, że kochała zakupy, modę i zagraniczne sklepy. Jak to fashionistki. Byłam pewna, że szybko się zdecyduję.
- Chodźcie. Jedziemy do pracy.
- Przydałby mi się urlop. Już nie mogę biegać.
- Ah Marco. Nie marudź. Było zostać bankierem, a nie piłkarzem.
- High five grzybie.-powiedziała uśmiechnięta Anita.
- Bardzo śmieszne. Dobra chodźcie.
Wsiedliśmy do swoich samochodów i pojechaliśmy do SIGNAL IDUNA PARK.
Przy wejściu na stadion stał Kuba z Agą i Oliwką. Wysiadłam i podeszłam do nich.
- Co tam rodzinko Błaszczykowskich ?
- Nic. Marta chcieliśmy porozmawiać.
- Tak ? Chodźcie do gabinetu. - byłam zaniepokojona tym, co chcieli mi powiedzieć. Nie byłam pewna czy będzie to coś dobrego, czy raczej złego.. Otworzyłam drzwi. Siadłam w fotelu i wskazałam na sofę. Goście usiedli.
- Przeglądaliśmy wczoraj nasze zdjęcia. Te od babci.
- I co ?
- Znaleźliśmy to. - Agata pokazała mi zdjęcie. Byłam na nim JA. Ale co ja tam robiłam. Wiem, że to byłam ja, bo prawie wogóle się nie zmieniłam. Poza tym poznałam ubranie i ten sam, od tylu lat wyraz twarzy.
- O matko. Co ja tam robię ?
- Nie wiemy. Ale coś musicie mieć wspólnego. Zróbcie ten test DNA.
- Dobrze. Nie ma problemu. Nic nie rozumiem. Jak to możliwe.
- Może po prostu jacyś dalecy krewni. Nigdy nie wiadomo jak to było z przodkami.
- Nie mam pojęcia. Nikt mi nigdy nic nie opowiadał.
- Mi też nie, ale to może jakiś grząski temat.
- Nie mam pojęcia.
- Dzisiaj jeśli chcesz, możemy zaraz po pracy pojechać do szpitala na badanie. A potem zabiorę cię do nas na obiad.
- Nie chce wam zawracać głowy.
- Ale co ty opowiadasz ? Dla nas to przyjemność. Oliwka cię uwielbia, tak samo jak my.
- No dobrze. To po pracy.
- Okej. To ja lecę gotować, a Kubuś na trening.
- Okej.
Wyszli z gabinetu. Nie wiedziałam co się dzieję. Co ja robiłam na tym zdjęciu? Czy rodzina coś przede mną ukrywała ? A może to zbieg okoliczności ? Niee. Nigdy w takie coś nie wierzyłam. Czegoś takiego jak zbieg okoliczności nie było. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do mamy.
- Hej mamuś. Masz chwilkę ?
- Cześć kochanie. Tak. Co tam ?
- Wiesz chciałam się zapytać, czy mamy jakąś rodzinę, z którą urwaliśmy kontakt ?
- Nie wiem.. Nie jestem pewna. - jej głos był niepewny.
- Mamo ! Ty coś wiesz.
- No dobrze, już dobrze. Był kiedyś taki wujek. Nie wiem czy o to ci chodzi, ale kontakt rodzinny się urwał. Popełnił straszną zbrodnię. Rodzina się od niego odwróciła.
- Aha. Dobra. Resztę wiem. Dzięki.
Rozłączyłam się. Wiedziałam o kogo i o co chodziło. Wszystko było pewne. Więc najprawdopodobniej byłam spokrewniona z Kubą. Teraz trzeba nam było tego na papierze. Wyrwałam się z zamyślenia i zeszłam na dół do zawodników. Trener nakazał mi się przebrać, gdyż miałam dzisiaj znów trenować z drużyną. Dobrze na nich działałam. A poza tym, poprawiałam moją formę. Pobiegłam do szatni i szybko wróciłam. Złapałam Kubę za rękę i wyszeptałam :
- Wszystko wiem. Opowiem ci potem.
Rozgrzałam się i zaczęłam grać w piłkę. Potknęłam się parę razy, zdzierając sobie kolana. Byłam strasznie niezdarna tego dnia. Chłopaki mieli niezły ubaw. Ale to ja miałam lepszy zespół i wygraliśmy. Pod koniec treningu była zbiórka u trenera.
- A więc. Już za parę dni mecz z Stuttgartem. Wiecie, że musicie wygrać ?
- Tak trenerze. Wiemy. - odpowiedzieli chórem. Ja stałam i się im przyglądałam.
- Dlatego chciałbym cię Marto poprosić, byś w czasie meczy była moją asystentką. Świetnie na nich działasz. Słuchają cię. Motywujesz ich. Przydasz mi się u boku.
- Bardzo chętnie. Miło mi się pracuję z chłopakami i mam nadzieję, że będę mogła pomóc.
- Będziesz, będziesz. Bardzo się cieszę. Gońcie się przebrać. Widzimy się jutro znów o 11.
Pomalutku podreptałam do szatni. Już miałam wchodzić, gdy zatrzymał mnie Mario.
- Hej kochana. Możemy porozmawiać ?
- Tak. Chodź. - zaciągnęłam go do szatni. Zamknęłam za nami drzwi.
- Marta tęskniłem.
- Ja też Mario. - przytuliłam go.
- Możemy zapomnieć o zajściu w klubie ?
- Staram się.
- Wiem, że cię to bolało. Bardzo cię przepraszam. Mówiłem, że nigdy cię nie zranię...
- Wiem, że byłeś pijany..
- To mnie nie tłumaczy. Nie powinienem.
- Ale właśnie w tym rzecz Mario. Powinieneś. Przecież nie jesteś mi nic winny. Nie jesteśmy razem. Możesz bzykać, całować i kto wie co robić, z kim tylko chcesz. A mnie to nie powinno obchodzić.
- Ale obchodzi. Tak samo mnie obchodzi, jak widzę ciebie z Mo lub kimś innym. Po prostu tak jest i koniec. - rozpłakałam się i przytuliłam do przyjaciela. Siedliśmy przy ścianie. Ja w jego objęciach, wtulona w jego ciało płacząc. - Kocham cię i tyle. - przytulił mnie mocniej. Pocałował, jak zawsze w czubek głowy. Siedzieliśmy jeszcze 15 minut, ale nie miałam więcej czasu. Szybko się przebrałam i pobiegłam do Kuby, który na mnie czekał.
________________________________________________
Huhuhu.. No to teraz zacznie się dziać :) Jak zawszę dziękuję czytelnikom i zapraszam na dalszy ciąg opowiadania. :)
Świetnie.Już nie mogę się doczekać.Nie wiem czemu ale nie mogę dodawać komentarzy i jest mi z tego powodu przykro.Dziś mi się udało.Czekam na następny.!
OdpowiedzUsuńŚwietny .;) Czekam na kolejny. Ciekawi mnie co łączy Kubę i Martę ;P Wpadniesz ? http://borussiadortmundbobezniejnudno.blogspot.com/ Mile widziany komentarz ;*
OdpowiedzUsuń