niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 54 - epilog

- Rok później -
- Kochanie jak się czujesz?
- Świetnie - ironia - ciąża to nie choroba.
- Hm.. Zwykła może nie ale ciąża bliźniacza, już chyba tak.
- Nie serio wszystko super.
Siedzieliśmy w ławce kościelnej, odświętnie ubrani. Za rękę trzymałam synka Anity i Marco a oni właśnie przyrzekali sobie wieczną miłość i wierność przed ołtarzem.
- Jejuu kiedy to się skończy?
- Oj jak małe dziecko. Wiecznie niecierpliwy. Zobacz nawet Tony nie marudzi a ty..
- Oj cii..
Nareszcie wszystko się skończyło i mogliśmy się udać na przyjęcie. Dziś ja i mój chłopak mieliśmy rolę niani, bo rodzice Toniego mieli na głowie całe wesele a my musieliśmy się wprawiać. Był to początek ciąży więc jeszcze nic nie było po mnie widać. Jedyne co wiedzieliśmy to to, że są to bliźniaki. On cieszył się niesamowicie, ja miałam swoje obawy ale uznałam że nadszedł już czas założenia rodziny. Będąc na miejscu zasiedliśmy obok pary młodej, jednak ja miałam głowę tylko dla niemowlęcia o imieniu Tony. Zakochałam się w nim i opiekowałam tylko kiedy mogłam. Marco i Anita nie musieli się martwić co zrobić z maluchem jeśli będą musieli wyjść. Mój chłopak również kochał tego chłopca i nie mógł się doczekać aż na świat przyjdą jego maleństwa, jednak to jeszcze potrwa. Przy stole naprzeciwko nas siedzieli Bartek i Pola. Pola skończyła studia i nadal była szaloną singielką. Bartek nie miał czasu na dziewczynę i był zajęty swoją karierą. Cały czas miałam  z nim niesamowity kontakt i brakowało mi go tu na miejscu. 
- Kochanie idziemy się przejść?
- Tak. Weźmiesz wózek?
- Okej.
Wyszliśmy.
- Nadal się boisz naszego dalszego życia?
- Mam pewne obawy...
- Nie bój się. Nigdy cię nie zranię i będziemy szczęśliwi na zawsze. Będziemy razem na dobre i na złe. Kocham cię.
- Też cię kocham Mo.
Tak wybrałam Moritza. Przez cały ten czas trwał przy mnie i znosił moje kaprysy. To mi dało do zrozumienia że to właśnie on powinien zostać tym jedynym. To on wygrał wyścig. Co do Mario.. Siedział na drugim końcu stołu. Próbowaliśmy po raz kolejny ale rozłąka nie działała dobrze i szybko skończyliśmy nasz związek. Za 5 miesięcy miałam urodzić bliźniaki i na zawsze być szczęśliwa z Moritzem Leitnerem.
__________________________
A więc to już ostatni rozdział... Wow ale te 5 miesięcy zleciało..
Pokochałam te postacie i tą opowieść i będzie mi strasznie trudno się od tego odciąć..
Mam nadzieję że podobało wam się i jeszcze będziecie o mnie pamiętać.
Dziękuję wam wszystkim, czytelnikom, komentatorom, tajniakom i anonimkom.
Co do ciągu dalszego lub drugiej opowieści jeszcze się zastanawiam...
A jak na razie pozdrawiam was i całuje :**
Do zobaczenia! :)


7 komentarzy:

  1. Nie ja kto nie chce końca ale trzeba żyć dalej :(
    Szkoda ale z miłą chęcią będę tu wracać
    Cieszę się że wybrała Mo <33333333
    Pozdrawiam Julka Juluś :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że już koniec ;/ Cóż, kiedyś musiał on nastać. Epilog świetny :D Super, że Mart wybrała Mo <33
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Do końca trzyma w zniecierpliwieniu :)
    Wielka szkoda że to już koniec :((((
    Cieszę się że wybrała Mo <3
    Pozdrawiam i będę czekała na nowego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mm szkoda ,że już koniec...No ale cóż.Coś się kończy ,coś zaczyna.=)
    Cieszę się ,że wybrała Moritza ale do końca myślałam ,że będzie z Mario.=)
    Pozdrawiam i mam nadzieję,że napiszesz coś jeszcze.=*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku! Dlaczego to juz koniec?!
    Przepraszam że nie pisałam komentarzy ale nie miałam jak, zawsze czytałam rozdział!
    Genialne! Tylko takie słowo przychodzi mi na myśl!
    Szkoda że już koniec, ale przychodzą i takie chwile...

    A więc chciałam Cię zaprosić do mnie na 70:
    http://izakubastory.blogspot.com/2013/08/rozdzia-70.html
    I taki dodatkowy:
    http://izakubastory.blogspot.com/2013/08/rozdzia-70-kontynuacja.html

    OdpowiedzUsuń
  6. http://przygoda-z-borussia.blogspot.com/ CZYTAM I POLECAM <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowe rozdziały
    http://love-in-holiday.blogspot.com/
    http://this-story-is.blogspot.com/
    I komentujcie.

    OdpowiedzUsuń