wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 50

Obudziłam się po 9 rano. Leżałam przebrana w sypialni Bartka. Byłam mu wdzięczna że nie zostawił mnie samej i położył ze sobą spać, ale respektował moją decyzję. Leżał parę centymetrów dalej odwrócony w stronę drzwi. Przysunęłam się delikatnie do niego i schowałam twarz w jego łuku. Musiał nie spać bo od razu mnie przytulił i spaliśmy dalej. Na chwilę zapomniałam o tym co się dzieję zaraz za płotem, jak świat huczy o tej beznadziejnej wiadomości. Dzisiaj wieczorem był mecz z Realem Madryt. U nas. Najpierw miałam w planach tam iść ale teraz już nie byłam taka pewna. Wstaliśmy koło 11. Nie przebierając się zeszłam do kuchni i przygotowałam śniadanie dla siatkarza który stał pod prysznicem. Czułam się pusta i samotna. Pewna część mnie chciała zerwać z siebie ubrania i stać pod prysznicem z nim ale ta druga mówiła o rozsądku. Przecież kochałam Moritza i byłam z nim. W pewnym sensie. Nie mieliśmy dla siebie zbytnio czasu. Wiem tyle że wczoraj gdy przespałam cały dzień, był ze mną. Gdy Kurek wrócił do kuchni zaczęłam rozmowę.
- Bartuś to ty mnie przebierałeś ?
- Nie martw się kochanie. To Ania. Była tu wczoraj z Robertem. Chcieli cię pocieszyć ale ty spałaś więc dotrzymywali nam towarzystwa. Wyczesała ci włosy, związała i przebrała.. A że ty tak mocno spałaś.. MARTA ?! - o nie. Wyczaił że brałam coś.. Hm. No dobra znał mnie zbyt dobrze.
- Musiałam wziąć coś na uspokojenie. Może troszkę zawyżyłam dawkę ale to co.. 
- Jak jeszcze raz się dowiem albo zobaczę że coś zażywasz to cię zabiję ! Wiesz że z takimi rzeczami nie ma zabawy.. Sama w tym siedziałaś.
- Hej hej. Mieliśmy do tego nie wracać. Zarobiłam kupę kasy i koniec tematu.
- No dobrze. Ale przyrzekaj że już nigdy nic nie weźmiesz !
- No dobrze. . . 
- Idziemy dzisiaj na mecz ? Ania przywiozła ci fajną bluzkę.. Taką dla WAG's.. Powiedziała że chciałaby byś jej towarzyszyła..
- Nie wiem.. Nigdzie nie idę.
- Musisz ! Nie każ Mo za błędy Mario ! Nie musisz na niego patrzeć. Zaraz po meczu możecie się urwać gdzieś z Leitnerem albo przyjadę po ciebie i zabiorę cię do domu.
- O nie nie. Tak nie będzie. Bez ciebie nigdzie nie idę ! Albo z tobą albo wcale !
- No dobra..
- No ! Ale jedziemy naszym samochodem i zaraz po meczu tu wracamy ! SAMI !
- No dobrze jak chcesz.. Ale moglibyśmy zaprosić Lewego z Anią, Moritza, Łukasza z Ewą, Kubę z Agatą, Marco z Anitą,...
- O nie ! Jak Lewy to i Moritz Jak Mo to i Marco jak Marco to i ...
- Mario..
- Więc sam widzisz. Oni niech świętują a my wracamy do naszego pięknego domku i idziemy spać !
- No dobrze. To pomożesz mi się spakować...
- Że co ?!
- No minęły już 2 tygodnie.. Musze wracać..
- O nie !
- Marta nie mam wyjścia..
- No jak nie masz ?! 
- Już o tym rozmawialiśmy..
- Nie da się serio nic zrobić ?
- Może da się przeciągnąć o te dwa, trzy tygodnie ale nie dłużej... I nie wiem czy to dobry pomysł... Powinnaś wrócić do swojego życia..
- Ale Kypek ty należysz do mojego życia. Ja nie wiem co ja zrobię bez ciebie... Przecież ten dom będzie pusty... Ja sobie nie dam rady.. Wyciągnij z tego ile się da.
- No dobrze ale oswajaj się z myślą że i ja będę musiał odejść.. 
- Odejdę z tobą!
- Marta nie gadaj ! Twoje miejsce jest tutaj !
- BARTEK ! NIE KŁÓĆ SIĘ ZE MNĄ ! PÓJDĘ Z TOBĄ JEŚLI BĘDĘ CHCIAŁA! A teraz daj mi jeszcze chwilę czasu bym sie zastanowiła co robić.. Proszę !
- No dobrze.. Zostanę ile będę mógł. Ale jak mnie wyrzucą z klubu będziesz mnie miała na głowie. 
- Na to liczę !
Resztę śniadania zjedliśmy w ciszy. Następnie poszłam i ja wziąć prysznic i ubrać się. Poleżeliśmy chwile przed telewizorem i ugotowaliśmy obiad. Po nim zaczęły się przygotowania do meczu. Ubrałam obcisłe rurki, moją nową koszulkę z nazwiskiem Gałkowska i numerem 18. Był to mój szczęśliwy numerek i data urodzin. Do tego żółte vansy i kurtkę w razie wiatru. Związałam niechlujnie włosy i poszłam do sypialni Bartka. Ten stał przed lustrem w ciemnych jeansach i koszulce BVB. Dostał ją od Kuby. Na niej pisało Kurek i cyferka 6. Podeszłam do niego, podciągnęłam jego jeansy a następnie obciągnęłam bluzkę. Z szafy wyjęłam czarną rozpinaną bluzę i pasujące Air Maxy. Chłopak posłusznie to ubrał i zeszliśmy na dół. Mieliśmy jeszcze 10 minut więc nalałam nam soku i usiadłam przy blacie.
- A więc żeby było jasne. Plany na dziś. Jedziemy. Nie idziemy do piłkarzy, nie idziemy do szatni. Siadamy na naszych miejscach. Nie ruszamy się z tamtąd przez 90 minut. Następnie idziemy do samochodu. Tam może podejść parę osób. Pogratulujemy im o ile wygrają i jedziemy do domu. Przebieramy się w piżamkę i kładziemy się do łózka. Oglądamy fajny horror i idziemy spać.
- Tak jest panie generale !
- No więc trzymaj się planu a nic złego ci się nie stanie.
Zmyłam szklanki i wzięłam kluczyki do auta. Już wychodziłam gdy Bartek zawołał.
- Kuuuurtka !
O matko ale o mnie dba.. Wróciłam się po kurtkę i otworzyłam samochód. Posłusznie oddałam kluczyki i usiadłam na miejscu pasażera. Odchyliłam oparcie i zrelaksowałam się. Kurek bardzo dobrze prowadził. Nigdy nie bałam się z nim jeździć.. Po wypadku miałam mały lęk przed jeżdżeniem ale on skutecznie go leczył. Nie otwierając oczu sięgnęłam do radia i puściłam naszą ulubioną piosenkę. Wszytko było jak rok temu. Samochód znałam na pamięć, w radiu była nadal ta sama płyta. Jako pierwsza była nasza piosenka. " Always with you " Podgłosiłam na cały regulator i śpiewałam z chłopakiem. Na krótki czas wrócił mój dobry humor. Pod Signal Iduną wyjęłam swoją kartę i wjechaliśmy od tyłu. Bartek zaparkował. Przyciszyłam radio.
- Więc trzymamy się planu.
- Tak. Marta uspokój się! 
- No dobra... - wymamrotałam cicho..
Najpierw wysiadł siatkarz, otworzył mi drzwi. Wysiadłam za jago pomocą i szybko udałam się do wojego gabinetu. Do meczu było jeszcze chwilę czasu więc nie było co iść już na trybuny. Bartosz usiadł w fotelu i zaczął czytać jedną ze stadionowych gazetek. Bardzo dobrze znał niemiecki. Uczył się w szkole a ja wyszlifowałam go gdy mieszkaliśmy razem.
- I co wyczytałeś ?
- A nic ważnego.. Wyniki meczy, newsy, transfer...
- Bartek !
- Nic nie mówię !
- Zostaw tą gazetę i chodź !
Zdenerwował mnie. Zamknąłem drzwi i wyszłam do loży VIP. Innych "wipów" jeszcze nie było. Nie chciałam spojrzeć na murawę. W pewnym momencie Kuraś komuś pomachał. Ciekawość. Odwróciłam twarz. Na murawie pokazała się drużyna. Machała do nas. Zobaczyłam Mario. Ku*wa. Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam coś pykać. Byle nie musieć tam patrzeć. Po jakimś czasie zaczęli się schodzić inni. Były już wszystkie dziewczyny. Rozmawiałam z Anią. Mecz się zaczął. Chcąc coś zobaczyć wspięłam się na Bartka. Gdy wszyscy w końcu usiedli zeszłam z niego. Śpiewałam i wołałam. Ania która siedziała obok mnie wychodziła z siebie. Robert strzelił wszystkie 4 bramki i rozwalił Real. Zaczęła nas namawiać na imprezę u nich w domu. Konsekwentnie się nie zgodziłam. Bartek założył na mnie rękę i poszliśmy do samochodu. Gdy już siedziałam dostałam SMS od Anity byśmy chwile poczekali. Przybiegło paru piłkarzy. Pogratulowałam ich i ucałowałam. Był tam Robert, Kuba, Łukasz, Moritz, Marco, Mats, Leo, Marcel,.. i paru innych.
- Chodźcie do nas ! Marta. Proszę ! - nalegał Robert.
- Nie Robert. Nie. My jedziemy do domu a wy świętujcie. Albo jak chcecie to weźcie Bartka a ja wrócę sama.
- Nie nie mała. Mamy plan i trzymamy się jego !
- No weźcie. Będzie fajnie.. Nie cieszycie się ?
- No oczywiście że się cieszymy. Ale będziemy świętować przed telewizorem. Poczekajcie z wywiadami aż będziemy w domu to akurat obejrzymy.
- No dobra.. Ale jak coś wiecie gdzie mieszkamy.
- Tak tak.
- No to pa.
- Pa.
Wsiedliśmy z powrotem do samochodu. Spojrzałam w stronę odchodzących piłkarzy. Nie wierzyłam własnym oczom. Przez cały czas stał tam Mario. Odwróciłam twarz i znów włączyłam radio. Pojechaliśmy do domu.

___________________________________________
Nie będę dużo pisać bo okoliczności nie pozwalają.
___________________________________________
Ku pamięci Damiana [*] Na zawsze w naszych sercach, spoczywaj w pokoju przyjacielu :'(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz